W teorii ten koncert był skazany na sukces. Pallett jest artystą znanym w Polsce, niespełna przed dwoma laty, występując jeszcze pod pseudonimem Final Fantasy, zrobił furorę na OFF Festivalu w Mysłowicach. Później na początku ubiegłego roku, już pod własnym imieniem i nazwiskiem, wydał płytę "Heartland", zaliczaną przez fanów i krytykę muzyczną do najlepszych albumów 2010 r. Łączy on siłę muzycznej wizji z pięknymi, balansującymi na granicy przebojowości melodiami. Po takich sukcesach wydawał się niezwykle tęsknie oczekiwany przez polską publiczność, więc informacja o jedynym koncercie w Polsce, w Gdańsku, odbiła się szerokim echem w internecie.
Tak, to nie pomyłka, koncert miał początkowo odbyć się w Gdańsku, w pojemnym, choć niecieszącym się najlepszą opinią z racji warunków akustycznych, Centrum Stocznia Gdańska. Już na początku ubiegłego tygodnia okazało się jednak, że cały ten sieciowy szum jest tylko szumem, a sprzedaż biletów jest dramatycznie słaba. Z tego właśnie powodu organizatorzy podjęli decyzję o przeniesieniu imprezy do Papryki w Sopocie, niewielkiego klubu cieszącego się dużą sympatią fanów muzycznej alternatywy.
Przed Pallettem wystąpił jeszcze Touchy Mob, czyli berliński, a od pewnego czasu coraz silniej związany z trójmiejską sceną muzyczną wokalista, multinstrumentalista i autor piosenek Ludwig Plath. Oszczędny od strony aranżacyjnej, za to aż kipiący od emocji i znakomicie wykonany krótki recital doskonale wprowadzał w nastrój części późniejszej.
Jeśli chodzi o główną część wieczoru, to akcja ratunkowa poskutkowała, ale nie do końca - biletów sprzedano niewiele ponad pięćdziesiąt, do tego doszło jeszcze kilkudziesięciu bywalców, trochę muzyków i dziennikarzy. Wszyscy pomieścili się bez ścisku w sali koncertowej, czyli byłym salonie zabytkowej nadmorskiej willi, w której mieści się klub. Dzięki szczupłości miejsca i zgromadzenia Pallett pojawił się w sztafażu odmiennym od zwykle stosowanego przez siebie na koncertach, gdy występuje z muzykami i korzysta z bogatej oprawy wizualnej. W
ystąpił całkowicie solo, śpiewając, grając na skrzypcach oraz instrumentach elektronicznych. Dzięki drastycznemu ograniczeniu środków wyrazu i bardzo bliskiemu kontaktowi z publicznością - praktycznie pośród niej - miał do dyspozycji tylko swój kunszt jako śpiewaka i skrzypka, siłę wyrazu swoich kompozycji, ich zdumiewające teksty oraz własną charyzmę i wdzięk. Od połowy trwania występu kolejne utwory były wybierane przez słuchaczy i dzięki temu wieczór stał się już całkowicie niepowtarzalny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?