Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W lidze Lechia ma patent na Legię

Paweł Stankiewicz
Tak cieszył się Ivans Lukjanovs tuż po zdobyciu zwycięskiego gola. Oby coraz częściej miał powody do zadowolenia
Tak cieszył się Ivans Lukjanovs tuż po zdobyciu zwycięskiego gola. Oby coraz częściej miał powody do zadowolenia T. Bołt
Lechia wreszcie się przełamała! Na tak grających biało-zielonych miło było patrzeć. Momentami gdańszczanie pokazywali taki futbol, do jakiego przyzwyczaili kibiców jesienią. Efekt? Po 53 latach Lechia wygrała u siebie z Legią i obroniła trzecie miejsce w tabeli ekstraklasy! Tomasz Kafarski, trener biało-zielonych, to zwycięstwo zadedykował swojej mamie, która zmarła dzień przed meczem. Składamy wyrazy współczucia szkoleniowcowi, który pomimo tak trudnej sytuacji poprowadził zespół w sobotnim meczu.

Gdańszczanie przegrali z Legią dwa mecze półfinałowe w Pucharze Polski, ale za to dwukrotnie okazali się lepsi w ekstraklasie. Początki sobotniego meczu były trudne dla gospodarzy. Kibice pamiętali klęskę sprzed kilku dni w stolicy. I na początku spotkania zaintonowali: "Kafarski. Co? 4:0". Później było jeszcze trudniej, bowiem po akcji Manu i strzale Macieja Rybusa, tak niefortunnie interweniował Krzysztof Bąk, że wpakował piłkę do własnej bramki. Gdyby nie dotknął futbolówki, to ta wyleciałaby poza boisko. Bąk nie ma ostatnio szczęścia do Legii, bo kilka dni wcześniej w Warszawie też strzelił gola samobójczego.

- Mówiłem Krzyśkowi, żeby spróbował wybić piłkę - przyznał Paweł Kapsa, bramkarz biało-zielonych. - Po stracie gola przez chwilę pomyślałem, że znowu jesteśmy w trudnej sytuacji. Wiary jednak nie straciłem, bo ostatnio tak graliśmy, że gorzej już chyba być nie mogło.

Legia starała się pójść za ciosem i była groźniejszym zespołem. Biało-zieloni otrząsnęli się z tej przewagi po 20 minutach. Bardzo dobrze grał Marcin Pietrowski. Znakomicie wykonywał czarną robotę w środku boiska i brał się za rozgrywanie. W 23 minucie Lechia wreszcie strzeliła gola. Z rzutu wolnego dośrodkował Lewon Hajrapetjan, a strzałem głową dziewiątego gola w tym sezonie w rozgrywkach ekstraklasy strzelił Abdou Razack Traore. W kolejnych fragmentach nieco groźniejsza była Legia, a tuż przed przerwą niebezpieczny strzał z pola karnego oddał Manu, ale piłka przeleciała tuż obok słupka.

W drugiej połowie na boisko wyszła odmieniona drużyna Lechii. Gdańszczanie pokazali to, co najlepsze. Znowu grali z pierwszej piłki, wymieniali dużo podań, a do tego doszedł agresywny pressing. Goście się pogubili, a na bramkę Wojciecha Skaby sunął atak za atakiem. Najpierw dobrą akcję przeprowadził Tomasz Dawidowski, ale jego zagrania nie wykorzystali Traore oraz Ivans Lukjanovs. Później w roli głównej wystąpili Traore i Skaba. Piłkarz Lechii strzelał z rzutu wolnego, a potem efektownie "nożycami", ale za każdym razem dobrze interweniował bramkarz Legii. W 58 minucie bardzo ładną akcję przeprowadzili Buval i Traore, ale znowu szybszy był Skaba. Za to kilkadziesiąt sekund później Lechia przeprowadziła filmową akcję, gdzie wszystkie podania były z pierwszej piłki. Zaczął akcję Traore, a potem kolejno futbolówkę zagrywali Paweł Nowak, Buval, ze skrzydła dośrodkował Pietrowski, a piłkę do siatki skierował wbiegający Lukjanovs. Przepiękna akcja, że ręce same składały się do oklasków!

Później Lechia broniła dostępu do własnej bramki, ale nie rozpaczliwie, lecz mądrze i goście z Warszawy mieli problemy ze stworzeniem okazji bramkowych, a kiedy do takich doszli już Srda Kneżević, Michal Hubnik czy Michał Kucharczyk, to dobrze bronił Kapsa. Lechia nie zamierzała tylko się bronić, a niewiele brakowało, żeby Lukjanovs i Buval strzelili kolejne gole.

- Media nas krytykowały, kibice też. To nas zmobilizowało. Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Przed nami mecz z Arką. Bardzo ważny dla kibiców, ale dla nas też - przyznał Łukasz Surma, kapitan biało-zielonych.

W meczu z Legią kontuzji obojczyka nabawił się Dawidowski i w tym sezonie już nie zagra. To kolejna strata po urazach Sergejsa Kożansa i Piotra Wiśniewskiego. Ze środkowych napastników został tylko Buval, bowiem nieprędko do gry wróci także Aleksandr Sazankow.

- Smutne, że straciliśmy Tomka Dawidowskiego. Był w bardzo dobrej dyspozycji, a w sobotę zagrał kapitalny mecz. Był nie do zatrzymania dla obrońców - powiedział trener Kafarski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki