Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gdyni kibice znowu poczuli wiatr ekstraklasy. Arka robi regularne postępy

Łukasz Żaguń
Tomasz Bołt
- Nie ma się co podpalać wynikiem z zespołem ekstraklasy. Drużyny w pierwszej lidze grają inną, specyficzną piłkę - studził nastroje Paweł Sikora po spotkaniu Pucharu Polski z Ruchem Chorzów. Arka wygrała w Gdyni 3:2. O losach meczu zadecydować musiała dogrywka, a w niej sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie.

Żółto-niebiescy pokazali w niedzielę charakter. Dwa razy potrafili podnieść się z kolan. W pierwszej połowie musieli przełknąć gorzką pigułkę. Bramka do szatni z reguły mocno podcina skrzydła. Po przerwie gdynianie wybiegli jednak w pełni zdeterminowani. Stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji i jedną z nich wykorzystali.

Pochwalić należy młodego Michała Szuberta, który dostał od trenera Sikory szansę gry od pierwszych minut. Napastnik gdyńskiego klubu był sporym zagrożeniem w polu karnym rywala. Sytuacji strzeleckich stworzył sobie co najmniej kilka, jednak raził nieco nieskutecznością. Dopiero w dogrywce przełamał niemoc, zachowując się jak rasowy napastnik. Dla Arki zdobył bramkę na 2:2. Mimo że brakowało mu momentami zimnej krwi, swoją szansę wykorzystał.

- Szubert, po słabszej pierwszej połowie, nabrał pewności i strzelił bramkę. Nasi zawodnicy zaczęli wykorzystywać największy atut Michała, czyli jego szybkość, i zagrywali mu piłki na wolne pole - chwalił swojego podopiecznego trener Sikora.

Opiekuna gdyńskiego klubu pochwalić należy z kolei za świetne zmiany. Niemal w idealnym momencie na boisko został posłany Marcus da Silva. Brazylijczyk był wręcz katem dla chorzowian. W drugiej połowie to właśnie on, po perfekcyjnym dośrodkowaniu Radosława Pruchnika, skierował piłkę głową do siatki. Na tym jednak koncert da Silvy się nie skończył. W drugiej części dogrywki, po jego szarży prawą stroną, Piotr Tomasik wbił gwóźdź do trumny Ruchu. Bez wątpienia Brazylijczyk był jednym z bohaterów niedzielnego pojedynku.

Zwycięstwo Arki cieszy, ale nie można pominąć istotnego faktu. Siły w dogrywce nie były wyrównane, bo rywale kończyli to spotkanie w dziesiątkę. Sytuację wymusiła kontuzja obrońcy Ruchu - Piotra Stawarczyka. Pod koniec pierwszej części dogrywki zawodnik, z grymasem bólu, musiał opuścić murawę. Gdyby nie ta strata, losy tego pojedynku mogły potoczyć się zupełnie inaczej.

Gdybanie gdybaniem, a rzeczywistość przyniosła Arce awans do 1/8 finału rozgrywek Pucharu Polski. W kolejnej rundzie na pewno nie będzie łatwiej. Gdynianie zmierzą się bowiem z Koroną Kielce. Choć, jak zapewnia trener Sikora, w tym momencie najważniejsza jest liga, to jednak Pucharu Polski Arka odpuszczać również nie zamierza.

Zanim jednak dojdzie do kolejnego spotkania pucharowego, przed Arką poważne ligowe wyzwania. Już jutro żółto-niebiescy zmierzą się w Gdyni z Flotą Świnoujście. Po ostatniej porażce z Wisłą Płock 1:2 podopieczni trenera Sikory myślą teraz tylko o trzech punktach. Początek spotkania na Stadionie Miejskim w Gdyni o godz. 18.30.

Starcie z Flotą będzie dla gdynian wyjątkowo trudne. Zawodnicy niemal na pewno będą bowiem czuć w nogach trudy meczu z Ruchem Chorzów. Obawy te podziela również sam szkoleniowiec Arki Paweł Sikora.

- Niestety, spotkanie z Ruchem kosztowało nas 120 minut, a nie jest tajemnicą, że mamy bardzo wąską kadrę. Czas na regenerację sił jest bardzo krótki - przyznał Sikora.
W niedzielę w Gdyni powiało ekstraklasą. Jeżeli Arka chce realnie myśleć o awansie, o zwycięstwo musi walczyć w każdym meczu. Także jutro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki