Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Eurolidze zabrakło pieniędzy i szczęścia

Patryk Kurkowski
Lotosowi nie udało się wywalczyć upragnionego awansu do drugiej rundy Euroligi. W końcowym rozrachunku gdyńską drużynę wyprzedził nawet węgierski debiutant Uni Seat Györ. To już drugie z rzędu niepowodzenie biało-żółto-niebieskich w europejskich pucharach.

Nasz zespół otrzymał od organizatorów tzw. dziką kartę, ale nie miał za to szczęścia w losowaniu. Już na kilka miesięcy przed pierwszym meczem nie ulegał wątpliwości fakt, że wyjście z grupy będzie wielkim wyzwaniem.

- Kampania w Eurolidze niestety nie przebiegła po naszej myśli - powiedział Maciej Schwarz, generalny menedżer Lotosu. - A zaczęło się właściwie już w lipcu, kiedy trafiliśmy do najsilniejszej grupy z trzema hegemonami. Już wtedy wiedzieliśmy, że będziemy walczyć tylko o dwa pozostałe miejsca - dodał.

Rywalami poza zasięgiem były: Ros Casares Walencja, Galatasaray Stambuł czy UMMC Jekaterynburg. Wielka trójka dysponowała ogromnymi budżetami oraz zawodniczkami światowego formatu.

W pewnym momencie gdyńskie podopieczne Javiera Forta Puente grały obiecująco, bo walczyły nawet z europejskimi potęgami. Lotos rozdawał jednak punkty w najważniejszych spotkaniach. Ani razu nie zdołał przechytrzyć węgierskiego debiutanta, ani razu nie wyrwał punktów solidnej ekipie z Pragi. Niestety, to był gwóźdź do trumny.

- Przed startem rozgrywek zakładaliśmy pewną liczbę zwycięstw u siebie i na wyjeździe. U siebie liczyliśmy, że wygramy z Uni Seat, VICI Aistes Kowno oraz ZVVZ USK Praga i Bourges Basket. Natomiast na wyjeździe zakładaliśmy zwycięstwa nad VICI Aistes i Uni Seat. Przy takim układzie mielibyśmy duże szanse na awans z grupy - przyznał Schwarz.

Założenia sprawdziły się tylko częściowo. U siebie gdyński team pokonał VICI Aistes i Bourges, ale uległ Uni Seat i ZVVZ USK. O połowicznym zadowoleniu można też mówić w kontekście starć poza domem. Nie należy jednak zapominać, że Lotos przerwał ponadtrzyletnią serię bez zwycięstwa na wyjeździe w tych rozgrywkach.

- Początek rozgrywek z naszej strony był udany, ale potem nadeszły dwie porażki z Uni Seat Györ, wskutek czego nasze plany legły w gruzach. Do tego trzeba pamiętać o pechowym meczu z ZVVZ USK Praga, w którym trener Javier Fort Puente już w drugiej kwarcie otrzymał dwa przewinienia techniczne. Detale sprawiły, że awans nam umknął - stwierdził menedżer klubu.

W zaistniałych okolicznościach brak awansu nie można rozpatrywać w kategoriach kompromitacji, ale z pewnością pozostał ogromny niedosyt. Zwłaszcza że już drugi raz z rzędu biało-żółto-niebieskie zakończyły swoją przygodę z Euroligą na pierwszej rundzie.

- Po parach play-off dowiemy się, czy faktycznie grupa A była najsilniejsza - dodał Schwarz.

Dwie inne polskie drużyny, które wywalczyły awans, czyli Wisła Can Pack Kraków i CCC Polkowice, zmierzą się odpowiednio z czeskim ZVVZ USK Praga i hiszpańskim Ros Casares Walencja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki