MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ustecki kuter zagrożeniem dla życia

Hubert Bierndgarski
16 wędkarzy ewakuowano z tonącego kutra. Jednostka już wcześniej miała podobne problemy.

- Nikt nam nie powiedział, że kuter nabiera wody i nasze życie jest zagrożone - relacjonuje Emil Sianowski z Płońska, jeden z wędkarzy, którzy na pokładzie kutra "DoKo" wypłynęli w piątek z usteckiego portu na połowy dorszy. - Dopiero, kiedy pół mili przed łowiskiem jednostka nagle zawróciła, zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Sami odkryliśmy, że w maszynowni jest woda. Później zgasł zalany morską wodą silnik i przestała działać pompa. Na szczęście bardzo szybko na miejscu pojawili się ratownicy, którzy zabrali nas na inny kuter.

Tak swoje wrażenia z nieudanego rejsu przekazywali nam wędkarze, których w piątek w godzinach popołudniowych w odległości 20 mil morskich od Ustki musieli ratować ratownicy z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR. Wszystko dlatego, że kilkunastometrowy kuter rybacki, przerobiony na kuter wędkarski, zaczął nagle nabierać wody. Sytuacja była na tyle poważna, że w miejsce wypadku wysłano aż dwie jednostki ratownicze.

- Mogę potwierdzić, że istniało zagrożenie życia zarówno członków załogi, jak i pasażerów kutra - mówi Zbigniew Jankiewicz, główny inspektor Centrum Dystrybucyjno-Kontrolnego Administracji Morskiej w Ustce. - Zgłoszenie dotarło do nas o godzinie 11.10. Podano nam informację, że kuter nabiera wodę, w maszynowni jest jej ponad 3 tony, a pompa znajdująca się na jednostce nie daje rady z wypompowaniem. Później otrzymaliśmy informację, że przestał pracować silnik.

Prawdopodobną przyczyną wypadku był nieszczelny kadłub i łączenia pod linią wodną. - Według naszych informacji jednostka była źle konserwowana i dlatego doszło do rozszczelnień kadłuba - ocenia Waldemar Sawicki, kapitan statku ratowniczego "Powiew", który holował kuter do usteckiego portu.

W tym roku to nie pierwszy problem tej jednostki z nieszczelnością kadłuba. W marcu podczas jednego z rejsów wędkarskich w odległości 12 mil morskich kapitan "DoKo" poinformował, że jednostka nabiera wody. Wtedy na pokładzie było 12 wędkarzy. Na szczęście kuter o własnych siłach wrócił do portu.
Po tamtym incydencie właściciel musiał jednostkę wyremontować. Jak widać, naprawa jednak nic nie dała, choć nieoficjalnie udało się nam ustalić, że właściciel kutra winą za obecne uszkodzenia obwinia stocznię, w której jednostka była remontowana. Oficjalnie jednak tego nie potwierdza.

- Nie wiem, dlaczego doszło do tego wypadku - mówi Ryszard Kowalski, właściciel i armator kutra. - Nawet kapitan portu, który oglądał jednostkę, nie jest w stanie wskazać uszkodzeń. Dopiero po dokładnym przebadaniu kadłuba dowiemy się, dlaczego doszło do przecieku.

Obecnie kuter stoi w Ustce. Na jednostce cały czas pracuje pompa, która wypompowuje wodę. Teraz statek musi przejść przegląd Polskiego Rejestru Statków. Dopiero po pozytywnym przeglądzie będzie mógł wrócić na połowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki