Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trójmiasto: Gdy sala obrad zamienia się w cyrk. Nietypowe sytuacje podczas sesji

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
T. Bołt
Do nerwowych lub humorystycznych sytuacji na posiedzeniach Rady Miasta w Gdańsku, Gdyni, Sopocie i okolicach przyczynia się nie tylko atmosfera dyskusji, ale też niespodziewani goście. W ostatnich latach z tych właśnie powodów podczas posiedzeń rajców nastąpiło co najmniej kilka spięć. Niecodziennym sytuacjom, do których dochodziło na sesji w Trójmieście, postanowiliśmy się przyjrzeć po tym, jak w zeszłym tygodniu wprowadzono w Gdyni specjalny regulamin zachowania się dziennikarzy w trakcie posiedzeń.

Gdyńscy samorządowcy stwierdzili bowiem, że przeszkadzają im żurnaliści i fotoreporterzy, krzątający się po sali obrad i robiący nachalnie zdjęcia. Dlatego dziennikarze będą teraz pilnowani przez pracowników zespołu prasowego Urzędu Miasta Gdyni. Bez ich zgody nie można im wchodzić na salę posiedzeń ani umawiać się na wywiady z radnymi.

Nowe uregulowania z miejsca wywołały wielkie kontrowersje. Nic jednak dziwnego, bo okazuje się, że samorządowcy, zanim podjęli próbę dyscyplinowania dziennikarzy, powinni wcześniej uderzyć się we własne piersi. Mogliby też pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu posiedzeń rad, po to, by nie każdy mógł swobodnie wchodzić na salę z przeznaczonych dla publiczności miejsc.

Lista zachowań radnych i gości sesji, dalece gorszych od utrudnień powodowanych przez dziennikarzy, jest długa. Powszechnie wiadomo, iż radni z Trójmiasta i okolic podczas swoich posiedzeń rozmawiają przez telefony komórkowe, czytają gazety, korzystają z laptopów, wychodzą z sali nawet podczas głosowań. Przypadki te były kilka razy przez "Dziennik Bałtycki" opisywane. Zdarzają się jednak i inne gorszące sytuacje. Przykładem może być sytuacja z jednej z sesji w Rumi w 2008 r. Do oczu skoczyli sobie wtedy radni Józef Chmielewski i Witold Reclaf. Według relacji świadków, gdyby nie zostali rozdzieleni przez innych uczestników sesji, niechybnie doszłoby do rękoczynów. W bulwersujących okolicznościach przebiegała też w 2008 r. jedna z sesji Rady Miasta Sopotu. Do pracy po urlopie wracał wtedy prezydent Jacek Karnowski, na którym ciążyły podejrzenia o korupcję, a między radnymi PO i PiS doszło do ostrych utarczek. Pojawili się nawet parlamentarzyści obu partii. Przewodniczący rady Wieczesław Augustyniak nie dopuścił do głosu posła PiS Jacka Kurskiego, a gdy ten wyszedł na zewnątrz, aby zorganizować konferencję prasową, z ust przedstawicieli PO żegnały go okrzyki "Wracaj, tchórzu!". Co ciekawe, podczas tak gorącej sesji dziennikarzy dyscyplinować nie trzeba było. - Nie odnotowaliśmy większych problemów, związanych z obecnością przedstawicieli mediów - przyznaje Magdalena Jachim, rzecznik UM w Sopocie.
Do gorących scen doszło także w grudniu 2009 i styczniu tego roku na posiedzeniu Rady Miasta Gdańska, tym razem jednak nie z powodu wybujałych temperamentów radnych, lecz wizyty anarchistów. Domagali się m.in. konsultacji społecznych w sprawie podwyżek czynszów w mieście, a gdy chcieli wejść do budynku rady, drzwi zablokowali im strażnicy miejscy. Doszło do przepychanek. W końcu protestującym udało się wtargnąć na salę, zakłócili przebieg obrad, na miejsca przeznaczone dla publiczności wyprowadziła ich dopiero siłą policja. Komendant Straży Miejskiej w Gdańsku Leszek Walczak zapowiedział wtedy, iż przeciwko członkom akcji protestacyjnej skieruje wniosek o ściganie za naruszenie nietykalności cielesnej jednego z funkcjonariuszy.

Słynne są też wizyty znanego społecznika Andrzeja Skuchy na sesjach Rady Miasta Gdyni i Rumi. Także i w tych wypadkach zdarzały się interwencje Straży Miejskiej. W styczniu 2006 r. Skucha i jego współpracownicy, nie zważając na próby zatrzymania ich przez strażników, weszli na salę obrad wyposażeni w komplet rękawic roboczych oraz dwie szufle do odśnieżania ulic, z napisem "Władzo, mamy zimę". Próbowali wręczyć je prezydentowi Gdyni Wojciechowi Szczurkowi i przewodniczącemu rady Stanisławowi Szwabskiemu. Sesja została przerwana, m.in. dlatego, iż Szczurek na tak nietypowy widok uciekł z zajmowanego miejsca. Szwabski natomiast zareagował ostro, określając Skuchę mianem osoby niezrównoważonej, za co musiał go potem przepraszać w efekcie przegranego procesu sądowego.

W Rumi na sesji Skucha pojawił natomiast w grudniu 2008 r., przebrany za św. Mikołaja i w towarzystwie dwóch uroczych śnieżynek. Okazało się jednak, że pozory mylą, śnieżynki były bowiem bokserkami klubu Sokół Gdynia. W związku z tym zaproponowano pięściarski pojedynek między nimi a radnymi Reclafem i Chmielewskim, którzy chcieli bić się kilka sesji wcześniej. Obaj radni ostatecznie jednak odmówili konfrontacji ze śnieżynkami, choć ich koledzy z Rady Miasta gotowi byli przyjmować zakłady.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki