Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Lechii Gdańsk Bogusław Kaczmarek: Doczekamy się drużyny

Paweł Stankiewicz
Przemek Świderski
Z Bogusławem Kaczmarkiem, trenerem piłkarzy Lechii Gdańsk, rozmawia Paweł Stankiewicz

Dlaczego Lechia wiosną jest jednym z najsłabszych zespołów w T-Mobile Ekstraklasie?

- Dlatego że przegraliśmy kilka spotkań, które z przebiegu wydarzeń boiskowych mogły się potoczyć zupełnie inaczej. Nie chcę wymieniać tych meczów, bo wszyscy wiedzą, o które chodzi. Zaczęło się od nieszczęsnej Pogoni i teraz ciągnie się to za nami niczym flaki w oleju. Wydawało się, że po dobrym meczu ze Śląskiem sytuacja stała się czytelna, ale spotkanie z Podbeskidziem było tego zaprzeczeniem. Wcześniej można było patrzeć pozytywnie na to, co robimy na boisku. Staraliśmy się kreować grę, były sytuacje bramkowe i gole. W bardzo prosty sposób bramki tracimy i tu jest najwięcej do zrobienia.

Skąd się biorą tak proste błędy w obronie, skoro jesienią ich nie było, a ta formacja gra w niemal niezmienionym składzie?

- Sami w sztabie zadajemy sobie to pytanie. Te błędy przytrafiają często w prozaicznych sytuacjach. Brakuje piłkarskiej jakości w ataku i w obronie. Wszyscy patrzyliśmy z dużą troską, co będzie, jak odejdzie Razack Traore, a na razie strzeliliśmy 12 bramek w 9 meczach. Smutne, że dużo ich straciliśmy. Były duże oczekiwania po udanej rundzie jesiennej, ale chciałbym przypomnieć, że Lechia mająca w składzie takich piłkarzy jak Traore, Wilk, Kosecki, Nowak, Lukjanovs, Hajrapetjan, Madera czy Małkowski zakończyła poprzednie rozgrywki na 13 miejscu, ledwo utrzymując się w ekstraklasie.

Słabe wyniki wiosną to nie efekt braku Traore, który skupiał uwagę rywali?

- Tego tak bym nie ujął. Widać, po jakich akcjach zdobywamy bramki. W większości nie ma wybijania piłki, tylko gramy od tyłu i wyprowadzamy piłkę z defensywy. To co złe zaczęło się od nieszczęsnego meczu z Pogonią. Strzeliliśmy bramkę, wszystko było pod kontrolą, ale dyskusyjny rzut karny doprowadził do tego, że zremisowaliśmy wygrany mecz.

Kibiców irytuje, że zremisowaliście albo przegraliście wygrany mecz. A Pana?

- Irytuje, że tak mówię? Ale co mam mówić innego, skoro każdy widzi, jak wygląda wiele naszych meczów? Irytacja jest słowem właściwym na tę okoliczność. Kibice w dalszym ciągu są z tą drużyną. I te pierwsze oznaki niezadowolenia na PGE Arenie były dla mnie prawidłowe. To naturalna reakcja kibiców i nie żebym im wchodził w pewną część ciała. Mamy stadion na europejskim poziomie, wiernych i oddanych kibiców i myślę, że doczekamy się drużyny, która będzie trzecim ważnym składnikiem widowiska piłkarskiego.

Prezes Bartosz Sarnowski powiedział, że 13 miejsce na zakończenie sezonu to będzie dla niego porażka. Co Pan na to?

- Porażka to bardzo pojemne słowo. Ja nie zakładam, że zajmiemy 13 miejsce, bo wierzę w to, że wcześniej czy później, a myślę, że wcześniej, drużyna wejdzie na właściwy poziom i zdobędzie jeszcze wiele potrzebnych nam punktów. Nie wycofuję się z tego, że Lechia powinna realizować dwa cele. Pierwszy to w miarę przyzwoity wynik sportowy, a drugi to wszystko, co nazywa się przemodelowaniem zespołu. Nie boję się ryzyka i odpowiedzialności. Wróciłem do Lechii po 20 latach i nie chcę, żeby trąciło patosem, ale w ściśle określonym celu. Dostałem zadanie od właściciela i zarządu klubu, że trzeba zrobić zmiany, bo drużyna w tym kształcie, w którym była, przestała mieć rację bytu. Wchodzą młodzi ludzie. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastko. Podejmuję ryzyko, ale wiem, jak to robić i stąd liczne próby wprowadzenia młodych zawodników, którzy nawet w przegranych meczach nabierają doświadczenia. Przyszedłem zrobić robotę i swoje zadanie wykonam.

Jesienią z młodzieży dobrze prezentował się Kacper Łazaj. Dlaczego wiosną zniknął z pola widzenia?

- Kacper złapał uraz na meczu reprezentacji. Dobrze jest mieć kadrowiczów i my - od najmłodszych Gołuńskiego i Skrzecza do Janickiego - mamy ich w różnych kategoriach wiekowych około 11. To są młode organizmy i przy takich obciążeniach jest ryzyko kontuzji. I Kacper jest tego przykładem. Miał kłopoty z mięśniami uda, ale od poniedziałku dołączył do grupy. To jest chłopak w grupie zdolnych zawodników, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile Lechii.

Andreu, Rasiak, Ripoli, Oualembo, Rahoui to piłkarze błędnie wybrani do zespołu Lechii?

- Motto naszej pracy to pozyskiwanie zawodników z kartami na ręku i bez żadnych obciążeń menedżerskich. Biorąc pod uwagę koncepcję filozofii i organizacji gry, Rasiak wydawał się idealnym zawodnikiem, grającym tyłem do bramki i dobrze w powietrzu. Do tego umiejętnie korzystającym z crossowych podań ze skrzydeł. I z takim zamiarem go ściągnęliśmy, ale w tej filozofii było też miejsce dla takich zawodników jak Wilk czy Kosecki. Początek był obiecujący, bo w sparingu z Wisłą strzelił bramkę, miał asystę i brał udział w grze kombinacyjnej. Grzesiek i Andreu byli wiodącymi postaciami. Kiedy doszliśmy do wniosku, że granie z Grześkiem po kilku spotkaniach nie wychodzi, zmieniliśmy ustawienie i stracił miejsce w składzie. Na mecz z Podbeskidziem wróciliśmy do koncepcji z Rasiakiem, strzelił bramkę, ale skręcił staw skokowy i 3 tygodnie leczył kontuzję. Przyjęliśmy inny wariant, który dobrze funkcjonował, wygrywaliśmy mecze i zdobyliśmy punkty. Grzesiek wypadł z gry. Obiecywaliśmy sobie dużo po zimie, a stało się inaczej.

Kto z tych graczy może zostać w Lechii?

- Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Mohammed Rahoui leczy uraz stawu skokowego i na tę chwilę najwięcej czasu spędza w Rehasporcie. Christopher Oualembo miał być zmiennikiem Deleu. A obecnie Deleu z Marcinem Pietrowskim i Piotrem Wiśniewskim należą do wiodących postaci tej drużyny.

Po ostatnim meczu automatycznie przedłużyły się kontrakty Deleu i Piotra Brożka. Ale Brożek raczej zawodzi?

- Mamy świadomość tego i Piotr też, że zawodnika z takim dorobkiem i potencjałem stać na dużo lepszą grę. Oceny są, jakie są. Wydawało się po zimie, że złapał właściwy rytm. Na pewno mamy większe oczekiwania w stosunku do Piotra, patrząc na jego dorobek.

Łukasz Surma stracił miejsce w składzie i kończy mu się kontrakt. To jego ostatnie 2 miesiące w Lechii?

- Nie umiem odpowiedzieć. Nie znaczy to, że nie będzie brany pod uwagę. Przegrywaliśmy wiele pojedynków w powietrzu, stąd we Wrocławiu w jego miejsce zagrał Krzysiek Bąk i spisał się przyzwoicie. W meczu z Podbeskidziem też spełnił swoje zadanie. Nie oznacza to jednak, że nie skorzystamy z Łukasza. Nie wiem, jaki kontrakt ma Surma, bo to nie moja sprawa. Łukasz jednak ma 36 lat i jak sam powiedział, jego docelowym miastem zamieszkania jest Kraków. Na dziś jednak nie ma decyzji.

Lewon Hajrapetjan leczy kontuzję i jego kontrakt też dobiega końca...

- Mówimy o kimś, kogo nie ma. W maju ma wrócić z Monachium, gdzie przechodzi leczenie. Był w Gdańsku wcześniej i mówił, że rehabilitacja przebiega pomyślnie. Nie umiem powiedzieć, co będzie. Lewon w swojej dyspozycji był zawodnikiem użytecznym.

Martwi Pana brak kontraktu Marcina Pietrowskiego?

- Dobrze by było, żeby został, bo Marcin z zawodnika drugoplanowego stał się mocnym punktem zespołu. Jeśli mówimy o tożsamości Lechii, to Marcin powinien być tu postacią wiodącą. Dobrze, żeby podpisał kontrakt na kilka lat.

Sytuacja z problemami zdrowotnymi bramkarzy nie była dla Pana komfortowa...

- Ona nie jest komfortowa dla nas wszystkich. Czy ktoś był w stanie przewidzieć taką sytuację, że na starcie Sebastian Małkowski, nasz numer jeden w bramce, zerwie więzadła krzyżowe, a odkurzony Bartek Kaniecki złamie rękę. Był Michał Buchalik, który na ten okres spełniał swoją rolę. Wiosna to w dalszym ciągu lawina niesprzyjających okoliczności. Po trzech meczach w drużynie rezerw, kilku sparingach wydawało się, że Małkowski będzie tym bramkarzem, który zagwarantuje nam spokój do końca rundy. Najpierw przytrafił mu się wypadek samochodowy i kontuzja kolana opóźniła jego powrót do bramki. Kiedy był już przygotowany, to w prozaicznej sytuacji naderwał mięsień uda. Uważałem, że po meczu z Lechem Michał musi się zresetować przez grę w rezerwach lub Młodej Ekstraklasie. Nie był w najlepszym nastroju. Stąd taka, a nie inna decyzja. Bartek był w treningu, zagrał tylko jeden mecz z Bałtykiem, w którym emanował spokojem i pewnością siebie. Przyszedł mecze ze Śląskiem, gdzie do 88 minuty nic się nie mogło stać. Po tym spotkaniu uznaliśmy, że skakanie z kwiatka na kwiatek nic nie da. Tymczasem przed meczem z Podbeskidziem dostałem informację, że u Bartka potęguje się ból zespolonej kości i nie jest w stanie grać. Według opinii doktora Macieja Pawlaka do grudnia, kiedy będzie można blachę usunąć, musi się liczyć z dyskomfortem. Jestem jednak dobrej myśli i wierzę, że szybko wróci do treningu.

Z Legią w Warszawie może zagrać Patryk Sobczak?

- Odbyłem rozmowę z Michałem. Dałem mu przykłady Tomaszewskiego i Dudka jak wpuścił bramkę między nogami w Liverpoolu. Porozmawialiśmy rzeczowo. Obserwowałem go na treningu i chyba wszystko przyjął z dużym zrozumieniem. Nie ma decyzji, kto zagra, ale odwołałem się do jego pamięci z meczu jesiennego, kiedy przegraliśmy z Legią 1:2, ale Michał mógł być bohaterem. Obronił karnego, sytuację sam na sam. Warto to przypomnieć, aby przywrócić mu równowagę.

Nie ma Pan obaw, że w przyszłym sezonie Lechia będzie grać o ligowy byt?

- Nie sądzę, żeby tak było. Musimy zdawać sobie sprawę i powtarzam to zawodnikom na odprawach, że Lechia to jest klub niezwykły. Mieszkamy w pięknym mieście, mamy stadion najpiękniejszy w Europie, dobrą bazę szkoleniową. A do tego regularnie nam płacą. Nic tylko grać. Zmiany i wzmocnienia w futbolu są nieodzownym elementem rozwoju każdego klubu. Chciałbym, żeby Lechia była modelowym klubem, gdzie 80 procent stanowią zawodnicy związani z regionem lub wychowankowie, a 20 procent to piłkarze, którzy podniosą poziom, wprowadzą jakość i przyciągną kibiców na trybuny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki