MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trefl Sopot może się bić o złoto

Paweł Durkiewicz
Przemyslaw Swiderski
Wyjazdowe zwycięstwo z Turowem Zgorzelec i minimalna porażka z mistrzem kraju pokazały, że Trefl Sopot należy traktować poważnie.

Mecz koszykarzy Trefla ze Stelmetem Zielona Góra mógł spodobać się każdemu. Sopocianie przegrali co prawda po dogrywce z mistrzem Polski 88:89, jednak swoją postawą zasłużyli na wielkie brawa. Pokazali też, że nie można ich skreślać w walce o złoty medal.

To w spotkaniu zakończonym porażką Trefl pokazał najlepszą koszykówkę od samego początku sezonu. Każdy wchodzący na parkiet zawodnik wnosił coś pozytywnego do gry, a o ogromnym zaangażowaniu drużyny świadczyły chociażby liczne momenty walki w parterze. Praktycznie każda bezpańska piłka padała łupem zadziornego Marcina Stefańskiego lub jego kolegów.

Waleczność nieomal dała Treflowi wygraną. "Prawie" robi jednak wielką różnicę, o czym przypomniał byłej drużynie Łukasz Koszarek. Reprezentacyjny rozgrywający, który dwa sezony temu wywalczył z żółto-czarnymi wicemistrzostwo Polski, trafiał w dogrywce niesamowite rzuty, po których widzowie mogli tylko przecierać oczy ze zdumienia. Ironia losu - w marcu 2012 roku Trefl wygrał rzutem na taśmę ligowy mecz z zielonogórską ekipą (wówczas pod szyldem Zastal) 88:87, dzięki niesamowitej "trójce" Koszarka w ostatniej sekundzie spotkania!

- Przegraliśmy, ale dziękuję chłopakom za sposób, w jaki grali. Graliśmy przeciw bardzo silnemu rywalowi. My wciąż budujemy się jako zespół i zdobywamy doświadczenie, które przyda się nam w przyszłości - powiedział po meczu Darius Maskoliunas, trener Trefla.

Dobrym prognostykiem dla sopocian jest przełamanie Lance'a Jetera. Amerykański rozgrywający w dotychczasowej części sezonu grał mało efektywnie, niezłe występy przeplatając przeciętnymi czy czasem nawet katastrofalnymi. W niedzielę playmaker o sylwetce ciężarowca poczuł się jednak pewnie. Efekt? 25 punktów, w tym aż 9 w dogrywce. Do pełni szczęścia zabrakło tylko jednego trafienia - tego na wagę zwycięstwa, w ostatniej akcji meczu. Nie ma jednak wątpliwości, że tak grający Jeter to wymarzone wzmocnienie zespołu.

Inna kwestia to magia Hali Stulecia Sopotu. Gracze Maskoliunasa zagrali w niej kilka ostatnich domowych spotkań wyłącznie dlatego, że Ergo Arena była zajęta przez inne imprezy. Łącznie w obecnym sezonie Trefl zagrał w kameralnym obiekcie przy ul. Goyki cztery mecze, z których wygrał trzy. W grudniu sopocianie rozgromili Rosę Radom 102:75, w styczniu pokonali Anwil Włocławek 77:70, z kolei w lutym po świetnej grze odesłali z kwitkiem Energę Czarnych Słupsk (89:72). Może warto więc końcówkę sezonu dograć w starszym obiekcie?

- Z pewnością gra w Hali Stulecia zawsze stanowi dodatkowy atut naszego zespołu. Poza prostym faktem, że koszykarze trenują tu na co dzień, ma na to wpływ także historia i tradycja tego obiektu, jak również pozytywne emocje i atmosfera, wynikająca z bliskości trybun i boiska. Musimy jednak budować także legendarność Ergo Areny. Chcemy, żeby klimat koszykówki czuło coraz więcej kibiców, a pojemność tej hali pozwala na udział dużo większej publiczności - mówi Andrzej Dolny, prezes Trefla.

Już w środę o godz. 19 żółto-czarni rozegrają kolejny mecz. Tym razem podejmą Rosę Radom, powracając na dobre do Ergo Areny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki