MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trefl chce zmazać plamę

Paweł Durkiewicz
- Postaramy się nie zawieść publiczności - mówi Dylewicz
- Postaramy się nie zawieść publiczności - mówi Dylewicz Przemek Świderski
Sobotnie derby Trójmiasta w Tauron Basket Lidze będą idealnym zwieńczeniem drugiego etapu rozgrywek. Drużyny Trefla i Asseco Prokomu stoczą ze sobą bój o rozstawienie z pierwszego miejsca przed fazą play-off, czyli ostateczną walką o medale. Na mecz od dawna szykują się kibice, którzy wypełnią zapewne po brzegi Ergo Arenę, bijąc tym samym zeszłoroczny rekord frekwencji, wynoszący 10 015 widzów na trybunach.

Zdaniem kapitana Trefla Filipa Dylewicza hala na granicy Gdańska i Sopotu będzie ważnym atutem jego drużyny.

- Oczywiście bardzo bym chciał, żeby kibice nam w sobotę pomogli swoim głośnym dopingiem, jednak na boisku jesteśmy my, koszykarze i to my musimy zrobić wszystko, by stanąć na wysokości zadania. Postaramy wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, by nie zawieść licznej publiczności - mówi sopocki skrzydłowy.

Tak jak własna hala będzie w sobotę sprzymierzeńcem Trefla, tak gdynianie mogą mieć pewną przewagę psychologiczną, zwyciężali wszak we wszystkich dotychczasowych 8 pojedynkach derbowych. 24 marca rozbili sopocian, wygrywając u siebie różnicą 20 punktów (81:61). Tamta porażka była dla graczy Karlisa Muiznieksa szczególnie bolesna.

- Do pierwszego meczu podeszliśmy spięci, być może za bardzo chcieliśmy. Sama atmosfera przedmeczowa nakręcała nas w trochę nieodpowiedni sposób. Sposób w jaki wtedy zagraliśmy nie może się już powtórzyć, bo zostaliśmy praktycznie zabici przez Asseco - przyznaje popularny "Dylu".

Sam skrzydłowy Trefla również będzie miał w sobotę sporo do udowodnienia. W dobiegającym końca drugim etapie TBL Dylewicz notował praktycznie same dobre lub bardzo dobre występy, poza meczem... z Asseco Prokomem. W Gdyni został wręcz upokorzony przez swojego bezpośredniego rywala, Litwina Donatasa Motiejunasa, który zdobył aż 24 punkty przy znakomitej skuteczności.

- Na pewno jest to gracz kompletny, który przy swoim wzroście [212 cm - przyp. aut.] świetnie operuje zarówno lewą, jak i prawą ręką. Musi mieć chyba słabszy dzień, żeby ktokolwiek był w stanie go zatrzymać - chwali swojego vis-a-vis Dylewicz. - Trener Adamek w stu procentach wykorzystuje jego możliwości, a gra drużyny z Gdyni opiera się na nim. Jego występy w Polsce pokazują, że nieprzypadkowo nazywany jest przyszłym graczem NBA. Myślę, że właśnie takiego pokroju graczem jest Motiejunas.

Kapitan sopockiej ekipy dodaje, że mimo całej otoczki derbowych rywalizacji relacje pomiędzy koszykarzami obu stron są dobre.

- Mam w tym zespole wielu kolegów, podobnie jak inni gracze mojej drużyny. Absolutnie nie mamy nic do siebie, chcemy po prostu udowodnić sobie nawzajem, kto jest lepszy na boisku. Ostatnio rozmawiałem z Przemkiem Zamojskim, któremu znów przytrafiła się poważna kontuzja [złamanie ręki w nadgarstku - przyp. aut.]. Bardzo mi go szkoda, zwłaszcza, że ostatnie lata miał ciężkie pod względem urazów i liczył, że w końcu uda mu się dograć sezon do końca. W tym roku wrócił na boisko w wielkim stylu, pokazał, że może być jednym z liderów mistrza Polski. Życzę mu zdrowia i będę trzymał kciuki, aby zagrał jeszcze może nawet w końcówce tego sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki