Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Rachwał, prezes PSP: My nie chcemy uciekać z Gdańska z Super Meczem [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Przemek Swiderski/Polskapresse
Z Tomaszem Rachwałem, prezesem Polish Sport Promotion, agencji, która organizowała w Gdańsku Super Mecz Lechia - FC Barcelona, rozmawia Paweł Stankiewicz

Chyba nigdy nie było tak głośno o Polish Sport Promotion jak przy okazji meczu Lechii z Barceloną w Gdańsku?

- To prawda. Dla nas to tylko dobrze z marketingowego punktu widzenia. Na początku wprawdzie dostaliśmy kuksańca, po odwołaniu meczu nie było nam do śmiechu, choć to bardziej i tak media skupiły się na Barcelonie. Jest takie powiedzenie, że nie ważne, czy o nas piszą dobrze czy źle, ale ważne, że piszą.

PSP sprowadziła Barcelonę do Gdańska. Jakie doświadczenie mieliście w samodzielnym organizowaniu takiego przedsięwzięcia?

W zeszłym roku organizowaliśmy Polish Masters. To był towarzyski turniej, w którym zagrały cztery drużyny [PSV Eindhoven, Benfica Lizbona, Athletic Bilbao oraz Śląsk Wrocław - przy. aut.]. W portfolio mamy również mityngi lekkoatletyczne, imprezy motoryzacyjne i wiele innych. W sumie posiadamy 12-letnie doświadczenie eventowe, na co dzień organizujemy również dużo imprez niezwiązanych ze sportem, o różnej skali.

A jak narodził się pomysł, aby sprowadzić do Polski klub o takiej marce, jak Barcelona?

Cały czas sięgamy wysoko. Chcemy robić jak najlepsze rzeczy. Pomysł był przypadkowy. Byłem w zeszłym roku na meczu towarzyskim Barcelony i pomyślałem, żeby sprowadzić ten klub do Polski. I sprowadziliśmy.

Za 2 miliony euro?

Nie podajemy kwoty, ale dużo to kosztowało. Bliżej jednak 1,5 miliona euro niż dwóch.

Lechia też nie zagrała tego meczu za darmo?

Nie mogę o tym mówić, bo to tajemnica handlowa. Obydwie strony na pewno były zadowolone. A szczegóły niech dalej pozostaną tajemnicą.

Wam się opłaciło?

Oczywiście, ale tak jak wspominaliśmy wcześniej, głównie pod względem marketingowym. Jest również wiele aspektów, nie tylko finansowych, np. satysfakcja kibiców.

Czyli nie musieliście dokładać do interesu?

Staramy się nie dokładać. Co do Super Meczu, czekamy jeszcze na ostatnie zwroty biletów związane z odwołaniem pierwszego terminu. Na końcowe rozliczenia musimy poczekać do września. Pieniądze są ważne, ale nie tylko od tego uzależniamy zorganizowanie kolejnego Super Meczu. Zawsze trudniej jest za pierwszym razem. Mieliśmy mało czasu na rozmowy z partnerami komercyjnymi. 2-3 miesiące przed imprezą to za mało, aby efektywnie wykorzystać ten czas. Element pozyskania pieniędzy zewnętrznych był znikomy. W tym roku bazowaliśmy głównie na przychodach z biletów. W przyszłych latach planujemy, żeby proporcje były inaczej rozłożone. Impreza jest bardzo droga, były zarzuty dotyczące wysokich cen biletów. Ciężko dogodzić wszystkim, ale na koniec mecz musi się jakoś sfinansować. Jak będzie więcej sponsorów, to skorzystają na tym oczywiście kibice, bo bilety będą tańsze.

Co Pan poczuł i pomyślał w pierwszych sekundach, kiedy dotarła do Pana informacja 19 lipca, że Barcelona odwołuje przylot do Polski?

Pierwsza myśl była taka, że to jeden wielki żart. Potem była chwila tąpnięcia. Sytuacja była zresztą dość dziwna, ponieważ w tym czasie byłem na imprezie finałowej Marcina Gortata i jeszcze promowaliśmy Super Mecz, rozdając bilety w konkursach dla kibiców. Musieliśmy działać szybko, niemal natychmiast zwołaliśmy sztab kryzysowy i przystąpiliśmy do analizy całej sytuacji. Nie było mowy o załamaniu w takim momencie. Mobilizacja i praca były na 200 procent. Mieliśmy trzy dni trudnych negocjacji, ale z dobrym skutkiem.

Ale ten mecz od początku rodził się w bólach. Najpierw z organizacji odpadły Warszawa i Poznań, a potem z gry w Gdańsku z Dumą Katalonii wycofała się Wisła Kraków...

O historii tej imprezy można napisać dobrą książkę pod tytułem "Jak sprowadzić Barcelonę do Polski". Kładliśmy na stół kontrakt z taką drużyną, a i tak mieliśmy dużo problemów. Był to ciężki czas, ale dzisiaj, patrząc z perspektywy już odbytego meczu, uważam, że było warto. Nic nie ma za darmo, impreza się udała, ale była okupiona ciężką pracą i pewnie kilkoma siwymi włosami na mojej głowie.

Patrząc na sytuację nawet z największym zrozumieniem, to czy to było zachowanie profesjonalne ze strony Barcy, która odwołała mecz w pierwszym terminie?

Cały czas podkreślam, że ich zachowanie było w pełni profesjonalne. Trzeba być w skórze zawodnika, żeby wiedzieć, jaki jest element zażyłości z trenerem. Były głosy, że wszyscy wiedzieli o chorobie Vilanovy. Akurat stan zdrowia się pogorszył, zrezygnował z pracy i to był szok. Też byłem sportowcem i też nie umiałbym jechać i grać mecz towarzyski z podniesioną głową w takim momencie. To nie byłoby fair, gdyby zawodnicy przylecieli i odwalili pańszczyznę za duże pieniądze. Ciężko wymyślić taki scenariusz, ale po tym wszystkim co się stało na koniec, mogliśmy oglądać Messiego oraz debiutującego w Barcelonie Neymara.

Trener Michał Probierz powiedział, że po tym co się stało, to w drugim terminie Barcelona bez łaski powinna pojawić się w Gdańsku w silniejszym składzie.

Życzeniowo wszyscy chcieliśmy, aby przyjechał jak najlepszy skład. W ramach naszych negocjacji skupiliśmy się jednak na Neymarze, bo wiedzieliśmy, że jest gotowy do gry. Barcelona też zrobiła coś, czego do tej pory nie robiła, wpuściła zawodnika po jednym dniu treningów, a normalnie zawodnik może wyjść po czterech dniach przygotowań, więc wydaje mi się, że potraktowali cały problem poważnie, aby móc zrewanżować się kibicom. Pojawiło się wiele opinii, że Barcelona traktuje Polskę jak trzeci świat - to tylko nasze kompleksy. Ludzie z Barcelony byli na miejscu i nie pojawiła się w żadnym momencie chwila, która mogłaby o takim traktowaniu świadczyć. O poziomie profesjonalizmu może świadczyć fakt, jak szybko udało się nam znaleźć najlepsze rozwiązanie. Dla nich polski rynek jest bardzo istotny, bo mają tutaj dużą rzeszę aktywnych fanów. Znalezienie kompromisu było trudne. W Polsce zaczęły się rozgrywki, a oni też kalendarz mają bardzo napięty. Pamiętajmy, że Barcelona ma szereg zobowiązań wobec sponsorów, telewizji, gdzie prawa zostały sprzedane do ponad setki krajów. Odwołanie meczu to dla nich dużo większa strata finansowa, ale i wizerunkowa.

Jak układała się współpraca z Lechią i operatorem PGE Areny?

Bardzo dobrze. Z Lechią bez żadnych problemów w krótkim czasie ustaliliśmy szczegóły naszej współpracy. A operator okazał się prawdziwym partnerem. Wynajmowaliśmy stadion na imprezę komercyjną i można respektować umowę, a można dać z siebie trochę więcej. Od całego zespołu Arena Gdańsk Operator dostaliśmy dużo więcej. Kiedy powstała sytuacja kryzysowa, to blisko współpracowaliśmy. Nikt nie narzekał, tylko każdy szukał jak najlepszego rozwiązania sytuacji. Dzisiaj mogę jeszcze raz wszystkim podziękować.

Podoba się Panu stadion?

Bardzo. Jest ładny, funkcjonalny. A za walory estetyczne, to należy pogratulować architektom.

To oznacza, że będziecie chcieli organizować kolejne widowiska sportowe w Gdańsku?

Oczywiście. Dochodzą do nas pozytywne opinie kibiców związane z Super Meczem, to bardzo miłe, bo tak naprawdę to dla nich organizujemy takie imprezy. W związku z tym nie chcemy uciekać gdzie indziej. Będziemy na pewno rozmawiać z włodarzami miasta, aby zacieśnić naszą współpracę i móc wspólnie zapraszać największe zespoły na PGE Arenę. Spekuluje się, że teraz pójdziemy na Stadion Narodowy. Mamy dzisiaj produkt, jakim jest Super Mecz i traktujemy go komercyjnie. Kilka miast zgłosiło się do nas, że widziałyby podobną imprezę u siebie. Czy Super Mecz wyemigruje, czy zostanie w Gdańsku, to nie zależy tylko od nas. Robimy to dla ludzi, dla satysfakcji, ale też nie ukrywamy, że element finansowy jest tu istotny. Jak będą oferty, to wybierzemy tę najbardziej atrakcyjną. Do Gdańska mam duży sentyment i po tegorocznej edycji Super Meczu pozostawiamy tu wiele pozytywnych emocji.

Sprowadzanie silnych klubów piłkarskich to duży koszt. Stać Polskę na to co rok?

Myślę, że tak. Najważniejsze to podejść do tego wszystkiego w sposób racjonalny. Dzisiaj w Polsce potrzebujemy dużych imprez, mamy wiele aren, na których możemy rozgrywać największe widowiska sportowe, więc poszukujemy kolejnych wyzwań.

Manchester City, Manchester United, Bayern Monachium, Real Madryt?

Jest kilka klubów z topu, które rozgrzewają kibiców. Do tego grona można dopisać jeszcze Chelsea, Liverpool czy Juventus. Kontrakt Lechii z Juventusem już leżał na stole, ale w tym roku musieliśmy zrezygnować na rzecz FC Barcelony. Może zatem Juve.

Są już prowadzone rozmowy w tej kwestii?

Tak, już jesteśmy po słowie z kilkoma klubami. Cały czas pracujemy. Dziś na pewno nie będzie decyzji gdzie, kiedy i kto zagra w Polsce. Mamy taki pomysł, aby kibice wybrali kogo chcą zobaczyć w przyszłym roku na kolejnej edycji Super Meczu. Niedługo na naszym fanpage'u na facebooku ruszymy z ankietą, która drużyna byłaby najmilej widziana w Polsce.

Ci wielcy chętnie chcą przyjeżdżać do Polski?

To biznes dla nich. Co roku każdy z klubów w okresie przygotowawczym ma zaplanowane sparingi towarzyskie. Drugim istotnym czynnikiem poza pieniędzmi jest wiarygodność promotora. Pamiętajmy, że w przyszłym roku mamy mistrzostwa świata, które zmienią kalendarz meczów kontrolnych, więc będzie trochę inaczej. Realną datą, żeby zobaczyć zespół w silnym składzie, mogą być okolice połowy sierpnia. Wtedy będzie już grała nasza ekstraklasa, więc zobaczymy jak to będzie wszystko wyglądało. Na pewno nie będzie to znowu łatwa sprawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki