Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Thomas Jonasson bez złamań, ale trzeba namówić go na odpoczynek

Janusz Woźniak
Kibice, którzy się wybrali w niedzielę na stadion im. Zbigniewa Podleckiego, liczyli na łatwe i wysokie zwycięstwo żużlowców Renault Zdunek Wybrzeża nad Lubelskim Węglem KMŻ. I zwycięstwo było (47:43), ale nie przyszło łatwo. Skorzystali na tym kibice, bo mieli emocje, których raczej się nie spodziewali. A w sporcie emocje mają przecież istotną wartość.

Najważniejsze, że wszystko zakończyło się szczęśliwie, nawet dla największego pechowca niedzielnego meczu Thomasa Jonassona. W niedzielę odjechał swój jubileuszowy 250 wyścig w plastronie Wybrzeża, po którym udał się… do szpitala. Najpierw, to był 9 wyścig meczu, uderzył w bandę, ale o własnych siłach zjechał z toru. Później z parkingu nadeszła informacja, że kapitan naszej drużyny jedzie do szpitala. Po kolizji na torze? Nie, podobno po kolizji w parkingu, kiedy pod motocykl wbiegła mu jedna z przebywających tam osób. Jonasson chciał gwałtownie zatrzymać motocykl i noga podwinęła mu się pod hak. Mówiono nawet o możliwości złamania. Jonasson był w szpitalu, prześwietlenie nie wykazało złamań, a zawodnik ma skręconą nogę w stawie skokowym. Zalecenie lekarzy - dobrze byłoby tydzień odpocząć od żużla.

I tu zaczyna się drugi problem. Jonasson ma dziś start w lidze szwedzkiej, a w środę w angielskiej, gdzie ponownie podpisał kontrakt z Poole Pirates. Deklaruje gotowość jazdy, co może jest i kozacką decyzją, ale w Gdańsku wolelibyśmy, aby jednak odpoczął i spokojnie przygotował się do arcyważnego meczu 2 czerwca. Wówczas nad morze przyjeżdża GKM Grudziądz.
- Znam plany Thomasa i będę starał się go odwieść od startu w meczach w tym tygodniu. On ma jednak charakter wojownika, i sądzi, że jak włoży but na nogę, to może jechać. Zobaczymy więc, jak to będzie - nie kryje pewnego niepokoju o zdrowie swojego lidera trener Stanisław Chomski. Szkoleniowiec na temat niedzielnego meczu dobre słowa ma dla juniorów.

- Krystian Pieszczek i Marcel Szymko zrobili swoje, a może nawet nieco więcej. Pozostali mieli wzloty i upadki. Może tor po nocnej burzy i opadach był nieco inny niż można było się spodziewać, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. W meczu się nie eksperymentuje, tylko jedzie na sprawdzonym sprzęcie. Sami sobie zrobiliśmy "pod górkę" i to jest nauczka na przyszłość. Pretensji nie mogę mieć tylko o to, że… wygraliśmy - kończy ze śmiechem Chomski.

Słowa trenera potwierdza Artur Mroczka, który w dwóch pierwszych wyścigach przyjeżdżał ostatni, a w trzech kolejnych zdobył 8 punktów.

- Rzeczywiście, chciałem trochę poeksperymentować i pojechałem na motocyklu, który niczym rakieta dowiózł mnie w tygodniu do pierwszego miejsca w ćwierćfinale mistrzostw Polski w Grudziądzu. Niestety, nie wyszło. Jak wróciłem do motocykla sprawdzonego już w Gdańsku, od razu przyszły efekty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki