Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tczew: Groźna zabawa dzieci w jeżdżenie na windach

Sebastian Dadaczyński
Krzysztof Mystkowski/archiwum
Pracownicy Spółdzielni Mieszkaniowej w Tczewie biją na alarm. Dzieci mieszkające w wieżowcach coraz częściej jeżdżą na... windach! Nie zdają sobie sprawy z tego, że jest to bardzo niebezpieczna zabawa.

Za każdym razem sytuacja wygląda tak samo. Dzieci wchodzą do środka windy i zatrzymują dźwig pomiędzy piętrami. Ich koledzy piętro wyżej uszkadzają zabezpieczenie drzwi kabiny i wskakują na dach windy. Wtedy "zabawa" się zaczyna na dobre. Urządzenie rusza, a dzieciaki jeżdżą na dachu z góry na dół i z powrotem.

- Nikogo chyba nie muszę przekonywać, że jazda na windach jest bardzo niebezpieczna - mówi Jerzy Konkolewski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Tczewie. - Wystarczy chwila nieuwagi, a dziecko może się poślizgnąć na jej dachu i spaść w dół szybu. Upadek z wysokiego piętra może się dla niego skończyć kalectwem, a nawet śmiercią.

Całe szczęście windy w tczewskich blokach nie podjeżdżają pod samą górę. Dziecku nie grozi, że zostanie zmiażdżone pomiędzy windą a dachem wieżowca. Podobna pusta przestrzeń znajduje się u dołu szybu. A zatem gdyby ktoś podczepił się na linach pod kabiną, co też się, niestety, zdarza, w zasadzie na poziomie piwnicy nic nie powinno mu się stać. Nie zmienia to jednak faktu, że obie zabawy są bardzo niebezpieczne.

Pracownicy spółdzielni robią wszystko, co mogą, żeby zapobiec tragedii. - Co pewien czas organizujemy wspólne akcje z policją i Strażą Miejską - dodaje Jerzy Konkolewski. - Jak na razie największy problem mieliśmy w blokach przy ul. Jedności Narodu 12 i 27.

Prezes spółdzielni podkreśla, że dzieci jeżdżące na windach krzywdę mogą zrobić zarówno sobie, jak i ludziom korzystającym z dźwigów. Osiem lat temu w wieżowcu przy ul. Jagiełły 4 w Tczewie kilkuletnie dziecko, zamiast wejść do środka windy, spadło w dół szybu. Na szczęście, przeżyło. Jak się później okazało, ktoś zerwał wcześniej zabezpieczenie do drzwi kabiny, stąd malec bez problemów je otworzył.
Ale niszczone są nie tylko takie zabezpieczenia.

Spory problem konserwatorzy spółdzielni mają także ze sterownikami wind, które notorycznie psują się po takich zabawach. W sumie na naprawę uszkodzonego mienia spółdzielnia wydaje około 800 tysięcy złotych rocznie (w kosztach tych uwzględnia się też między innymi remonty zniszczonych klatek schodowych, wymiany potłuczonych szyb).

W ocenie Jerzego Konkolewskiego, w niebezpiecznych zabawach na windach najczęściej biorą udział dzieci w wieku od 12 do 15 lat. Prezes apeluje do rodziców dzieci, by zwrócili większą uwagę na swoje pociechy i przekazali im, że jazda na windach jest bardzo niebezpieczna.

Nie zawsze sąsiedzi reagują natychmiast. Bywa, że lokatorzy problem zgłaszają do spółdzielni dopiero wtedy, gdy winda nie działa i trzeba korzystać ze schodów.

W Tczewie jest 16 wysokich bloków. W 2332 mieszkaniach mieszka około 8 tysięcy osób.
- Niestety, w wieżowcach ludzie są anonimowi - mówią pracownicy spółdzielni. - Nie przechodźmy obojętnie obok dzieci, którym grozi śmiertelne niebezpieczeństwo - apelują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki