Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tania siła robocza zaleje Pomorze? Już teraz pracują u nas Ukraińcy i... Nepalczycy

Piotr Niemkiewicz
Lukę na rynku pracy - i dziurawe przepisy - coraz chętniej wykorzystują obcokrajowcy
Lukę na rynku pracy - i dziurawe przepisy - coraz chętniej wykorzystują obcokrajowcy Fot. Piotr Niemkiewicz
Obywatele Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy coraz częściej znajdują pracę u nas - nad morzem. Budują, sprzątają, zmywają naczynia, gotują... Zajęcie dla nich zawsze się znajdzie, bo obcokrajowcy to tania siła robocza. Ale to także zagrożenie dla mieszkańców Pomorza, którzy tym samym tracą swoje miejsca zatrudnienia na lokalnym rynku.

Lawinowo rośnie więc liczba bezrobotnych, którzy rejestrują się w powiatowych urzędach pracy. Tylko w Pucku w ub. miesiącu ta liczba wzrosła dwukrotnie w porównaniu do stycznia 2010.

- Problem jest spory, bo w połowie stycznia korytarz puckiego Urzędu Pracy wypełnił się nowymi osobami, które rejestrowały się jako bezrobotni - przyznają urzędnicy.

Robotnicy z zagranicy mogą u nas pracować legalnie, ale tylko przez pół roku.
- Nie potrzebują żadnych specjalnych zezwoleń, wystarczy, że pracodawca wyśle oświadczenie o zamiarze zatrudnienia obywatela ze Wschodu - tłumaczy Hanna Czapp, zastępca dyrektora PUP w Pucku. - W zeszłym roku odnotowaliśmy 102 takie osoby. To sporo.

Setka z nich jest obywatelami Ukrainy (połowa to kobiety), a dwie osoby pochodziły z Białorusi. Dodatkowo jedna z ogólnopolskich agencji zajmujących się pośrednictwem zatrudnienia ściągnęła na Pomorze do pracy Nepalczyków. Kilkadziesiąt osób z Azji znalazło zajęcie m.in. w firmach działających na terenie gmin Krokowa i Gniewino. Szukano im także pracy w przetwórniach ryb.

Tymczasem zatrudniający obcokrajowców wykorzystują luki w prawie. Pracodawców przyjmujących do pracy osoby zza wschodniej granicy rzadko kto sprawdza. Nikt też regularnie nie weryfikuje, czy cudzoziemcy w ogóle docierają do sezonowej pracy albo co robią po jej zakończeniu - mówią nam urzędnicy.

Lokalni przedsiębiorcy chwalą sobie pracowników ze Wschodu, bo tak mogą ciąć koszty.

- Oni szybko uczą się języka i obowiązków, nie stawiają wygórowanych żądań i są tani - wylicza właściciel średniej firmy budowlanej z powiatu puckiego. - Łatwiej też ich odesłać z pracy, gdy zaczyna brakować zleceń.

Niestety strach przed zabieraniem miejsc pracy przez obywateli innych państw powoli w naszym regionie rośnie. Tym bardziej że tania siła robocza sama też aktywnie szuka zajęcia. A pracownicy z zagranicy godzą się na gorsze uposażenie niż miejscowi. Niewykwalifikowany budowlaniec w turystycznym powiecie może miesięcznie zarobić ok. 1400 zł. Jego "zamiennik" ze Wschodu te same zadania zrealizuje za 500-600 zł mniej.

Więcej czytaj w papierowym czwartkowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki