Do usunięcia napisu, który na stoczniową bramę trafił w maju br., doszło pod koniec sierpnia. Wcześniej napis był zakrywany i oblewany farbą. W sierpniu - związkowcy usunęli go piłami.
- Nie sądziłem, że będę się musiał tłumaczyć za mordercę, za Lenina - tłumaczył Piotr Duda. - Tam gdzie państwo powinno być silne, jest słabe, a gdzie nie powinno pokazywać muskułów - je pokazuje. To wstyd dla pana prezydenta (Adamowicz dop. red.), który tę sprawę zgłosił na policję. Z tego co słyszałem, napis już na bramę nie wróci, a jeśli wróci - znów będzie decyzja kolegialna i zrobimy to, co do nas należy - komentował.
Duda dodał, że zgodnie z żądaniem, dostarczył policji listę członków Komisji Krajowej NSZZ, która podjąć miała decyzję o usunięciu napisu.
Do usunięcia napisu doszło 28 sierpnia, jak tłumaczyli związkowcy: Tuż przed 32 rocznicą podpisania Porozumień Sierpniowych przez obradujących w Gdańsku członków Komisji Krajowej NSZZ "S". Kilka dni później do budynku Komisji Krajowej wkroczyła policja z nakazem prokuratorskim żądając wydania napisu, a z liter policjanci zdjęli odciski palców. W sprawie, którą prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwa, Duda przesłuchiwany był jako świadek.
- Prezydent Adamowicz otrzymał ostatnio nagrodę rozumnego, lokalnego dialogu, w którym mówił, że "Jego decyzje, to nie jego decyzje, które rodzą się w jego głowie i, które bez kontaktu ze społeczeństwem wprowadza w życie. Że jego decyzje akceptuje społeczeństwo". W tej sprawie prezydent według mojej wiedzy konsultował się tylko z konserwatorem zabytków - mówił Piotr Duda odwołując się do przyznanej Adamowiczowi na początku września przez dziennik "Rzeczpospolita" nagrody Lider Samorządu. Lokalni przywódcy rozumnego dialogu.
Duda przypomniał, że przekonywał prezydenta, by ten spotkał się z przeciwnikami napisu na bramie. - Prezydent nie zrobił tego - dodał.
- Usunięcie napisu na historycznej bramie stoczni pokazuje, jak bardzo dzisiejsza Solidarność różni się od tej z 1980 roku - przekonywał w sierpniu Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. - Wtedy nikt nie poważyłby się na niszczenie cudzej własności. A z tym właśnie mamy do czynienia. Dziwi najbardziej, że w zajściu udział wzięli posłowie, którzy powinni prawo stanowić i stać na jego straży, a nie je łamać. Dopóki niszczeniem mienia komunalnego zajmował się znany z zadym Karol Guzikiewicz, można to było traktować jako przejaw folkloru politycznego. Kiedy jednak robią to przedstawiciele Komisji Krajowej Solidarności, sprawa robi się poważna. Zwłaszcza że nosi znamiona czynu kryminalnego - podkreślił.
Mówiąc o posłach Pawlak miał na myśli Janusza Śniadka i Andrzeja Jaworskiego obecnych w trakcie zdejmowania napisu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?