Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syrenka już popłynęła

Szymon Szadurski
Tomasz Bołt
Mocno zawiedzeni opuszczali we wtorek spacerowicze okolice ostrogi na bulwarze Nadmorskim w Gdyni. Ci, którzy chcieli obejrzeć imponującą, 4,5-tonową rzeźbę lodowej syrenki, srogo się zawiedli, gdyż stojący w okolicy monumentalny postument został kilkanaście godzin wcześniej rozebrany.

Gdynianie do widoku syrenki, stworzonej przez grupę artystów podczas weekendowego Festiwalu Rzeźb Lodowych, tak się przyzwyczaili, że podczas prac rozbiórkowych niektórzy próbowali jej... bronić. - Gdy w trakcie poniedziałkowego, wieczornego spaceru po bulwarze zauważyłem ekipę z kilofami, niszczącą rzeźbę, wpadłem w zdumienie - relacjonuje jeden z czytelników.

- Podszedłem i zapytałem się, dlaczego to robią. W odpowiedzi usłyszałem, że trzeba zabierać już rusztowania, podtrzymujące posąg. Szkoda. Moim zdaniem syrenka, bez względu na koszty, powinna stać jak najdłużej.

Wersji, że posąg trzeba było rozebrać, aby odzyskać i wywieźć rusztowania, zaprzecza jednak Jacek Spychała, prezes spółki Eventcom, organizującej Festiwal Rzeźb Lodowych.

- Zarówno nam, jak i przedstawicielom Urzędu Miasta Gdyni, z którym mieliśmy podpisany kontrakt, bardzo zależało, aby syrenka stała na bulwarze jak najdłużej - mówi Jacek Spychała. - Niestety, odpadł jej ogon i w porozumieniu z urzędnikami doszliśmy do wniosku, że rzeźbę, która nie prezentowała się już tak efektownie, najlepiej będzie rozebrać.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu organizatorzy festiwalu zapewniali jednak, że syrenka nie roztopi się zbyt szybko i raczej postoi na bulwarze dłużej, bo specjalnie sprowadzany z Wrocławia lód jest w stanie przetrzymać temperaturę nawet +5 stopni Celsjusza. Aura w ostatnich dniach była dla rzeźby przychylna i nie zanotowano wyższych temperatur.

- Do zniszczenia syrenki przyczynić mogło się nie tylko ciepło, ale także wiatr - tłumaczy Jacek Spychała. - Być może właśnie dlatego odpadł ogon. Monitorowaliśmy na bieżąco temperaturę w okolicach rzeźby i najniższa, jaką zanotowaliśmy, wynosiła 4,2 stopnia Celsjusza. Co ciekawe, ocieplenie takie wystąpiło w nocy. Ponieważ planujemy kontynuować festiwal w przyszłych latach, pomyślimy, co zrobić, aby w większym stopniu uniezależnić się od pogody. Jest już kilka ciekawych koncepcji. Postaramy się m.in. przejrzeć raporty pogodowe z ubiegłych lat i zaprosić rzeźbiarzy wtedy, kiedy w Gdyni zazwyczaj jest najzimniej. Najbardziej sprzyjającym terminem byłby zapewne styczeń. W tym roku zorganizowanie festiwalu już przed miesiącem było jednak niemożliwe, bo główny wykonawca rzeźby, Volker Schreurer, miał bardzo napięty terminarz, a jeszcze ważniejszy okazał się fakt, że dość późno udało się porozmawiać z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem i uzyskać jego akceptację dla naszego planu.
Tymczasem zgoda miasta na przedsięwzięcie była niezbędna choćby ze względu na fakt, iż gminny jest teren, na którym tworzono rzeźbę. Dodatkowo wykuwanie posągów w lodzie - wbrew pozorom- do tanich zabaw nie należy, urzędnicy zdecydowali się więc dofinansować festiwal kwotą niemal 54 tys. złotych.

- Tym bardziej szkoda, że syrenkę, zbudowaną za duże pieniądze, trzeba było tak szybko zburzyć - mówi Aleksandra Swęd, którą we wtorek spotkaliśmy na bulwarze Nadmorskim. - Co prawda widziałam ją już w weekend, ale przyszłam obejrzeć rzeźbę jeszcze raz i pokazać posąg znajomej. Szczerze się zmartwiłam, że syrenka została rozebrana, moja koleżanka była jeszcze bardziej zawiedziona. Można było pomyśleć, aby posąg jeszcze zostawić, bo nawet bez ogona stanowiłaby ciekawy element krajobrazu okolic bulwaru.

Co gorsza, z miejsca Festiwalu Rzeźb Lodowych usunięto nie tylko 4,5-tonową syrenkę, ale także cztery pozostałe, dużo mniejsze postumenty o tematyce marynistycznej. Pocieszający jest jedynie fakt, iż miniaturka jednego z nich zostanie odlana w brązie i przekazana do Urzędu Miasta Gdyni. Na pewno nie stopnieje, więc być może nieraz zdarzy się jeszcze okazja, aby ją wyeksponować.

Mistrz świata

Gdyńską syrenę z lodu, a także pozostałe rzeźby na bulwarze Nadmorskim, wykonała pięcioosobowa grupa, kierowana przez Volkera Schreurera.

Mieszkający na co dzień w Szwajcarii artysta jest niekwestionowanym mistrzem świata w tej właśnie specjalności. Wystarczy tylko wspomnieć, że aż dwanaście razy zdobywał pierwsze miejsca na festiwalach rzeźb lodowych, m.in. w Sapporo (Japonia), Harbin (Chiny), Brunnen (Szwajcaria), Monachium (Niemcy), Kolorado (Stany Zjednoczone).

Dla widzów, którzy odwiedzili tegoroczny festiwal w Gdyni, ciekawe było nie tylko obejrzenie gotowych już posągów, ale także podglądanie artystów podczas pracy.

Wykorzystywali oni m.in. specjalne pilarki i palniki, po wykonaniu rzeźb zostały one podświetlone.
Jak zapewnił już po imprezie Volker Schreurer, w Gdyni bardzo mu się spodobało i chętnie odwiedzi miasto w przyszłym roku. Artysta przyznał jednak, że nie ma jeszcze pomysłu na nową rzeźbę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki