Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwia Gruchała wierzy w swoje doświadczenie

Waldemar Gabis
Gruchała ostatnio wystąpiła w teledysku, pozowała do zdjęć i... wodowała statek
Gruchała ostatnio wystąpiła w teledysku, pozowała do zdjęć i... wodowała statek
Srebrny i brązowy medal olimpijski (2000 i 2004), mistrzostwo świata w drużynie (2003, 2007), wicemistrzostwo świata indywidualnie (2003), mistrzostwo Europy (2000, 2002, 2005) - to najważniejsze sukcesy Sylwii Gruchały, polskiej florecistki wszech czasów.

Kiedyś interesowały ją tylko zwycięstwa. Gdy cztery lata temu stawała na olimpijskim podium, nie było w niej radości. Brązowy medal odebrała jak porażkę. Ona chciała złota!

Dziś sytuacja nieco się zmieniła. Gruchała to już nie tylko sportsmenka, medalistka mistrzostw świata i Europy. To przede wszystkim kobieta. Wystarczy obejrzeć galerię na stronie internetowej zawodniczki (www.sylwiagruchala.pl).

Zdjęcia czysto sportowe można policzyć na palcach jednej ręki. Zdjęć z podróży i wakacji nie ma w ogóle. Są tam głównie portrety ukazujące Sylwię piękną, niekiedy dziewczęco radosną, zawsze zmysłową.

Są już konsekwencje tej pozy. Gruchała wystąpiła w teledysku bardzo popularnego ostatnio zespołu Feel, miała sesję fotograficzną w miesięczniku dla mężczyzn "CKM", była matką chrzestną statku "Lechia", ma wystąpić w kolejnej edycji telewizyjnego hitu "Taniec z Gwiazdami".
- Sport nie jest już dla mnie najważniejszy - mówiła niedawno.

- Jest dorosła, nie mogę jej niczego zabronić. Mogę co najwyżej z nią porozmawiać - fechmistrz Tadeusz Pagiński, trener polskich florecistek, nie jest zadowolony z pozasportowych zajęć liderki drużyny. - Przed startem w Pekinie potrzeba nam więcej spokoju. Na szczęście Sylwia też się wycisza, coraz lepiej zaczyna się koncentrować.

- To była fajna odskocznia, która nie przeszkadzała w przygotowaniach, bo tak naprawdę zajmowała mi kilka godzin dziennie - tłumaczy Gruchała. - Teraz Pekin jest najważniejszy, nie chcę tam jechać tylko na wycieczkę. Nie prezentuję co prawda takiej formy, jak cztery lata temu, ale mam większe doświadczenie, a w szermierce ten aspekt czasem jest bardzie przydatny niż dobre przygotowanie.

Ona oraz Magdalena Mroczkiewicz, Małgorzata Wojtkowiak i Karolina Chlewińska przebywają aktualnie w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich Cetniewo we Władysławowie (wczoraj na kilka godzin przyjechały do Gdańska na uroczyste pożegnanie pomorskich olimpijczyków). Oprócz nich jest tam jeszcze 20 innych zawodniczek. Pozostałe to sparingpart- nerki z reprezentacji kraju i juniorki z gdańskiego klubu Sietom AZS AWFiS.

- Bardzo fajnie, że jest nas tak dużo, bo tak naprawdę codziennie można walczyć z kimś innym - ocenia Mroczkiewicz. - Juniorek jest sporo, ale to walczaki i nie idzie z nimi całkiem łatwo.
- Bardzo dobrze, że jest tak dużo dziewczyn, bo przynajmniej treningi nie są monotonne. Bo ileż można walczyć w tym samym gronie?

- Tak przynajmniej czas szybciej leci - mówi Wojtkowiak, dla której start w Pekinie będzie debiutem olimpijskim. - Najważniejsze jednak, że klimat w zespole jest naprawdę świetny. A wcześniej bałam się, że będziemy spięte, jakieś nerwowe. Tego w ogóle nie ma. Mamy też superrelacje z panem Tadeuszem Pagińskim.

Wojtkowiak już w 2003 roku była mistrzynią świata w drużynie. Potem miała jednak słabszy okres. W ostatnich miesiącach walczy bardzo dobrze. Była trzecia w zawodach Pucharu Świata w Hawanie, zdobyła brązowy medal na mistrzostwach Europy.

- Takie sukcesy niesamowicie podbudowują. Uwierzyłam w siebie, teraz wiem, że potrafię coś osiągnąć - cieszy się Gosia. - Fizycznie czuję się bardzo dobrze, forma wyraźnie rośnie. A jeszcze dziewczyny [Gruchała i Mroczkiewicz w 2000 roku zdobyły srebro w turnieju drużynowym - przyp. red.] opowiadają o atmosferze na igrzyskach, o ceremonii otwarcia, o wspólnym kibicowaniu... Chyba zwariuję. Już się nie mogę doczekać.

Mroczkiewicz jako jedyna z czwórki ma problemy zdrowotne. Doskwiera pęknięte żebro, a mimo to zaciska zęby i trenuje. Chodzi też na zabiegi rehabilitacyjne. - Boli, ale co tam. Trzeba być twardym - mówi.

Pewne miejsce w drużynie mają Gruchała, Mroczkiewicz i Wojtkowiak. W rezerwie jest Chlewińska. Może być jednak pewna startu w Pekinie, bo trener Pagiński zapowiedział już, że da jej powalczyć.

Ostatni trening w kraju dziewczyny odbędą 29 lipca. - W Pekinie startowaliśmy w zawodach Pucharu Świata zawsze z marszu. Przyjeżdżaliśmy dzień przed turniejem. Teraz zapytałem naukowców, jaki jest najlepszy czas na aklimatyzację. Powiedzieli mi, no i jedziemy wtedy, kiedy jedziemy - tłumaczy Pagiński.

Wylot do Chin zaplanowano więc na 2 sierpnia. 11 sierpnia start w turnieju indywidualnym, 16 - w drużynowym.

Czy uważasz, że florecistki zdobędą medal?
- zapraszamy na forum

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki