Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sukces, ale i odpowiedzialność

Tomasz Rozwadowski
Tomasz Bołt
Z Zenonem Ziają, założycielem i prezesem zarządu firmy Ziaja Ltd Zakład Produkcji Leków sp. z o.o., zdobywcą trzeciego miejsca w konkursie TOP Menedżer o budowie wielkiej firmy produkującej kosmetyki i leki, związkach z Pomorzem, promowaniu marki oraz wyjściu na zagraniczne rynki rozmawia Tomasz Rozwadowski.Urodził się Pan, wychował i wykształcił bardzo daleko od Pomorza. Jak to się stało, że trafił Pan z południa Polski do Trójmiasta?

Nie było w tym żadnego planu, był to całkowity przypadek. Pochodzę z Sosnowca, studiowałem i ukończyłem farmację w Lublinie. Po studiach zostałem powołany do wojska, takie było wówczas prawo i trafiłem do apteki przy Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku. Z czasem stałem się jej kierownikiem. W tej aptece przepracowałem ćwierć wieku, bardzo wiele się w niej nauczyłem, część wiedzy wykorzystałem w mojej firmie bezpośrednio przy opracowywaniu receptur leków i kosmetyków, również część aptecznych technologii ma zastosowanie w mojej firmie.

Co było bezpośrednim impulsem do założenia firmy?

Koniec komunizmu w Polsce! Można się było już zająć działalnością gospodarczą.

Nie przymierzał się Pan wcześniej do działania na swoim?

Nie. Przed 1989 r. było to praktycznie niemożliwe. Ale przyszła rewolucja 1989 r., wszystko zaczęło się zmieniać bardzo prędko, skorzystaliśmy z żoną z okazji i założyliśmy firmę Ziaja.
Czy mieli Państwo problem z wyborem profilu firmy? Wielu farmaceutów w tamtym okresie po prostu zakładało apteki prywatne albo hurtownie leków.
My zdecydowaliśmy się na produkcję leków i kosmetyków. Nie mieliśmy żadnego problemu z podjęciem decyzji, ponieważ zawsze miałem żyłkę produkcyjną.

A mógł Pan się tą żyłką wykazać w wojskowej aptece?

Oczywiście. Apteki w PRL, w ogóle apteki dawnego typu, bardzo mocno różniły się od dzisiejszych, które sprzedają prawie wyłącznie gotowe produkty. Kiedyś apteki były miejscami produkcji leków, zwłaszcza maści, tabletek, proszków, mikstur i syropów i te leki produkowane w aptece stanowiły sporą część sprzedaży.

I w tej aptecznej produkcji był Pan dobry.

Znałem się na tym dobrze i potrafiłem produkować. I po założeniu firmy mogłem wykorzystać wiedzę i umiejętności, zwłaszcza produkcji maści. Maści i kremy od początku były w naszej ofercie.
A dlaczego nie wybrał Pan biznesu aptekarskiego? Na nim znał się Pan doskonale.
Chciałem robić coś nowego. A czymś takim była firma produkcyjna. Branża wiązała się z tym, co umiem i lubię robić, ale wyzwanie było zupełnie nowe.

No i założyliście Państwo firmę. Kiedy Pan się zorientował, że stworzył poważny biznes?

Muszę panu powiedzieć, że właściwie niespecjalnie się nad tym zastanawiałem. Mieliśmy bardzo dużo pracy, podejmowałem mnóstwo różnych decyzji i to, że stworzyliśmy coś dużego, uświadomiłem sobie całkiem niedawno, najwyżej dziesięć lat temu. I, oprócz satysfakcji, poczułem wtedy ciężar odpowiedzialności.

Odpowiedzialności w jakim sensie?

Zorientowałem się, że zależą ode mnie losy całkiem wielu ludzi. Obecnie zatrudniam ponad tysiąc osób, część z nich od 25 lat, wielu przyjąłem do pracy niewiele później. Jeśli dodać do tego ich rodziny, pracowników firm kooperujących ze mną, to mamy do czynienia z wielotysięczną grupą, których sprawy codzienne wiążą się z rozwojem i kondycją mojej firmy. To wszystko wymaga ode mnie dużej odpowiedzialności.

Jak Pan sobie radzi z tym ciężarem?

Jakoś sobie radzę (śmiech). Mam dużo pracy. Dużo pracuję, mało śpię. Staram się uprawiać sport, grać w tenisa. Chociaż ostatnio to raczej oglądam niż sam gram, ale staram się.

Jest Pan biznesmenem mocno związanym z Trójmiastem i z Pomorzem. Większość inwestycji, większość produkcji Pana firmy jest związana z regionem. Dlaczego wybrał Pan taką strategię?

A z kim mam być związany jak nie z Pomorzem? To jest moje miejsce, moja kultura. Tu przeżyłem większość mojego życia, praktycznie całe życie zawodowe. Jest to dla mnie całkowicie naturalne, że przejmuję się sprawami otoczenia, w którym działam. 

Początki firmy są powszechnie znane: przerobiona, używana maszyna do produkcji lodów i wyprodukowany na niej rynkowy hit.

Naturalny krem oliwkowy, sprzedajemy go do dziś. Później powstały kolejne produkty i ich serie, między innymi kosmetyki z mlekiem kozim i kosmetyki wyszczuplające, do pielęgnacji włosów itp. Wszystkie nasze produkty są przebadane dermatologicznie, nietestowane na zwierzętach.

Ale leki wciąż są ważną częścią Państwa oferty?

Tak, zwłaszcza maści. Rynek leków jest bardziej stabilny od kosmetycznego, więc nie rezygnujemy z produkcji farmaceutycznej, w której mamy szereg produktów dobrze wypromowanych i chętnie kupowanych przez naszych klientów. Jednak masowy konsument rozpoznaje nas głównie jako firmę kosmetyczną.

Dlaczego podjęliście decyzję o stworzeniu własnej sieci sklepów firmowych?

Sieć własnych punktów sprzedaży jest przede wszystkim projektem marketingowym. Sprzedajemy miesięcznie około 6 mln sztuk naszych produktów, w katalogu mamy ich około tysiąca. To bardzo szeroki asortyment i klientowi trudno go przejrzeć w katalogu drukowanym lub internetowym. Chcieliśmy dać naszym klientkom i klientom możliwość zobaczenia szerokiego wyboru z naszej oferty, zaznajomienia się z produktami i wybrania najbardziej odpowiednich. Obsługa w naszych punktach sprzedaży jest w pełni przygotowana do prezentacji naszych produktów i dobrania odpowiednich dla kupujących. Naszym głównym celem jest zapoznanie nabywców z naszymi produktami, sprzedaż jest celem dalszym w kolejności. 

Można te sklepy nazwać żywymi katalogami.

W pewnym sensie tak. Na pierwszym miejscu, w tym przypadku, stawiamy marketing. Sprzedawca ma czas dokładnie pokazać i opisać produkty klientom, co pomoże także w dalszych zakupach z naszej oferty, także tych dokonywanych w innych sklepach, poza naszą siecią sprzedaży. Jesteśmy firmą popularną, docieramy pod strzechy, więc marka Ziaja jest dostępna w kraju w tysiącach sklepów, marketów i hipermarketów, własna sprzedaż jest prestiżowym ułamkiem całości.

Jak dobierane są lokalizacje waszych sklepów i ile ich jest?

Szukamy miejsc odpowiednich dla siebie, czyli tych, w których jest duży ruch, a klienci mają więcej czasu na zakupy niż podczas wyprawy do hipermarketu. W kraju jest około dwustu galerii handlowych, nie sądzę, żeby ta liczba się już mocno powiększyła. Taka jest też, mniej więcej, liczba docelowa naszych sklepów.

Ziaja działa także na rynkach zagranicznych. Czy to duży fragment waszej działalności?

Jest to ważny i szybko rosnący segment naszej sprzedaży. Obecnie sprzedajemy za granicą około 10 proc. naszej produkcji, czyli jak nie- trudno policzyć ok. pół miliona sztuk. Na kilku rynkach zagranicznych jesteśmy już dobrze zadomowieni i wiążemy z nimi dalsze nadzieje. W Europie są to Hiszpania, Austria, Węgry, Słowenia, Finlandia, Słowacja, Chorwacja.

Jesteście obecni za wschodnią granicą?

Od lat mamy dobre wyniki sprzedaży na Ukrainie. Z rynku rosyjskiego wycofaliśmy się kilka lat temu. Z dalszych rynków jesteśmy coraz bardziej obecni w Turcji, w Gruzji, w Wietnamie. Pracujemy nad kolejnymi rynkami. 

Wspominał Pan o tenisie, a ten temat wiąże Pana z ,,Dziennikiem Bałtyckim".

Od lat wspieramy turniej tenisowy Ziaja Grand Prix Wybrzeża o puchar ,,Dziennika Bałtyckiego", imprezę o prawie czterdziestoletniej tradycji.

Wasze logo pojawia się także na koncertach jazzowych.

Jazz jest moją pasją od wczesnej młodości. Mam podstawowe wykształcenie muzyczne w klasie skrzypiec, ale jazz tradycyjny grałem jako klarnecista. Na studiach dużo grałem publicznie, ale ludzie nagle przestali słuchać jazzu i straciliśmy możliwości grania na imprezach tanecznych i weselach. Pamiętam ten moment, to była konkretna chwila.

Jak to?

Pewnego dnia, w 1964, może w 1963 r. usłyszałem w stołówce studenckiej ,,Love Me Do" The Beatles. To był ten moment, kiedy rozpoczęła się nowa epoka. Ale pasja pozostała i z przyjemnością sponsoruję świetny gdański festiwal ,,Jazz Jantar"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki