Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelanina w Wejherowie. Skazani za walkę gangów

Szymon Zięba
"Dziurę" policjanci namierzyli w jednym z pensjonatów w Luboniu.
"Dziurę" policjanci namierzyli w jednym z pensjonatów w Luboniu. mat. policyjny
To była ostra walka o strefy wpływów - przyznają pomorscy śledczy. Przed gdańskim Sądem Okręgowym zakończył się właśnie proces w sprawie strzelaniny w Wejherowie sprzed pięciu lat. Wszyscy oskarżeni zostali skazani na karę więzienia.

Cmentarz. 28 stycznia 2009 roku. Około godziny 22 w okolice skrzyżowania ulic 3 Maja i Sportowej podjeżdża czarne BMW. Na miejscu zebrała się już grupa przynajmniej kilkunastu osób.

Auto, o którym później śledczy napiszą: "w ciemnym kolorze, o nieustalonej rejestracji i właścicielu", krąży dookoła umówionego miejsca. Samochód zatrzymuje się przy ul. 3 Maja, na wysokości drogi łącznika z ul. Sportową.
Za kierownicą siedzi Andrzej K. Oprócz niego w pojeździe przebywają jeszcze cztery osoby: Henryk P., Krzysztof H., Tomasz B. i Marcin D., pseudonim Dziura. Mężczyźni są dobrze uzbrojeni. Z prokuratorskich akt: mieli ze sobą m.in. strzelbę myśliwską z obciętą lufą (tzw. obrzyn) i cztery pistolety.

Mężczyźni wychodzą z samochodu. Bez ostrzeżenia oddają strzały w kierunku stojącej nieopodal grupy.
Pociski dosięgają Sylwestra S. i Grzegorza M. Ranią ich w nogi. Mimo to obaj uciekają w kierunku pobliskiego lasku i cmentarza. Strzelanina nie ustaje. Ranny Sylwester S. upada w pobliżu muru cmentarnego. Podchodzi do niego jeden z napastników. Oddaje strzał w chodnik. Rykoszet ponownie rani S. w klatkę piersiową.
Lekarz z zakresu medycyny sądowej później wskaże w opinii, że oba postrzały były śmiertelne. Według prokuratury natomiast, atakujący byli powiązani z wejherowskim półświatkiem.

Bramki
Jeden z pomorskich śledczych mówi: - To była ustawka, prawdopodobnie chodziło o określenie strefy wpływów - obsadzenie "bramek" w lokalach gastronomicznych na terenie Wejherowa.
Inny z funkcjonariuszy potwierdza: - To była walka o wpływy na terenie tzw. Małego Trójmiasta.
Z ustaleń śledczych zajmujących się sprawą wynika, że spotkanie obu grup poprzedziły telefoniczne negocjacje.
W prokuratorskich kuluarach mówi się, że strzelanina to eskalacja bitwy między dwoma konkurującymi gangami.
Jednym z nich mieli być tzw. kajdankowcy z Trójmiasta, którzy w przestępczej historii zapisali się wyjątkowo brutalnymi metodami, stosowanymi podczas torturowania swoich ofiar.
Szajka działała m.in. pod koniec lat 90. Przypisuje im się również napad na konwój z pieniędzmi, do którego doszło w 1998 roku w Gdyni.
"Kajdankowców" wzięto z zaskoczenia. Nie wiedzieli, że gangsterzy z Wejherowa zabiorą ze sobą broń.

"Dziura"
Sprawa wejherowskiej strzelaniny trafia na biurko śledczych z wydziału do spraw przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Prokuratorzy pierwsze sukcesy odnoszą już po kilku miesiącach dochodzenia: wpadają cztery osoby powiązane ze strzelaniną. Udaje się zbiec tylko "Dziurze".
Śledczy wystawiają za nim list gończy i europejski nakaz aresztowania. Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że D. najprawdopodobniej ukrył się w Stanach Zjednoczonych albo Kanadzie. W poszukiwania włączają się policjanci z Wydziału Operacji Pościgowych CBŚ Komendy Głównej Policji.
W końcu pojawia się trop: mężczyzna może przebywać na terenie Polski. W ukrywaniu się ma mu pomagać najbliższa rodzina.

Wpadka
Policjanci z "pościgowego" namierzają mężczyznę w jednym z pensjonatów w Luboniu.
- Funkcjonariusze obserwowali teren hotelu i kiedy zauważyli rano młodego mężczyznę wychodzącego w towarzystwie starszej kobiety, mieli już stuprocentową pewność, że jest to właśnie poszukiwany Marcin D. - mówi jeden z policjantów. Pościgowi natychmiast przystępują do akcji. Kilkanaście sekund później "Dziura" zostaje wyprowadzony w kajdankach.
Funkcjonariusze CBŚ dokładnie przeszukali mężczyznę. Okazało się, że Marcin D. podczas ukrywania się posługiwał się skradzionym kanadyjskim prawem jazdy. Wyszło także na jaw, że środki finansowe dostarczała mu rodzina. O zatrzymaniu mężczyzny poinformowano pod koniec września 2012 roku.

Wyrok
Na przełomie 2013 i 2014 r. gdański Sąd Okręgowy wydał wyroki w sprawie oskarżonych o strzelaninę mężczyzn.
Marcin D., ps. Dziura, w prowadzonym odrębnym postępowaniu został skazany na osiem i pół roku więzienia.
Sąd skazał Henryka P. za zabójstwo Sylwestra S., a ponadto udział w "pobiciu z użyciem broni" i nielegalne jej posiadanie. P. usłyszał karę łączną 15 lat więzienia.

Andrzej K., za udział w pobiciu z użyciem broni i jej nielegalne posiadanie, dostał 6 lat więzienia. Te same zarzuty przedstawiono Krzysztofowi H. i Tomaszowi B. Zostali skazani odpowiednio na 5 lat oraz 2 lata i 11 miesięcy za kratami.

Wyroki są nieprawomocne.

TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki