Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strefa, której plany i działania nie mają granic, nawet ziemskich. Rozmowa z Teresą Kamińską

Redakcja
Rozmowa z Teresą Kamińską, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Niełatwo się wbić się w Pani kalendarz aby się umówić na rozmowę. Jak widzę spotkanie z spotkaniem.

Właśnie rozmawialiśmy o ciekawym projekcie w Arabii Saudyjskiej. Dowiedziałam się o tym w przelocie od Jacka Merkla, który przez lata zdobył tam znakomite kontakty. A gdy ja usłyszę coś ciekawego, nawet w przelocie, natychmiast zastanawiam się jak wykorzystać taką wiadomość z korzyścią dla naszych firm. Stąd spotkanie i rozmowy dotyczące kontraktu na dostarczenie 5 tys. domków dla uchodźców. Kontraktu, który prowadzi sam król Arabii Saudyjskiej. Mają to być pojedyncze domki lub bliźniaki. Gdy poznamy szczegółowe wymagania będziemy w stanie określić które firmy mogą brać udział w tym projekcie i dostarczyć w krótkim czasie wspomniane 5 tys. domków. Oczywiste jest, że jedna firma by sobie z tym zamówieniem nie poradziła. Ale mamy kilka podmiotów, które mogą wspólnie działać np. Steico sp. z o.o. z Czarnej Wody czy Ekoinbud sp. z o.o. z Gdańska. Vistal w Gdyni oraz chojnicki Zremb budują hotelowce z kontenerów. Polskie firmy wiodą prym w tej dziedzinie. Kilkanaście pięter można postawić w kilka tygodni, z wszystkimi instalacjami. Równie szybko można je rozebrać. Takie projekty realizują już w Wielkiej Brytanii czy USA. Udział w projekcie dla króla Saudów jest certyfikatem wejścia na tamten rynek. To niebywała okazja. Dobrze byłoby gdyby nasi inwestorzy podeszli do tego tematu poważnie. Arabia Saudyjska w ostatnich latach zmieniła strategię rozwoju, przeformatowała spojrzenie na gospodarkę. Tak jak Norwegia zorientowała się, że bogactwo ropy naftowej nie będzie trwać wiecznie i buduje rafinerie, ośrodki naukowe, uczelnie techniczne. Nie jest to łatwe ponieważ Saudyjczycy, aby dostatnio żyć właściwie nie muszą pracować. Król aby ich zachęcić, jak niegdyś prezydent Kennedy oznajmił, że kraj chce do 2030 roku wysłać misję badawczą na Marsa. Wokół tego pomysłu zaczął się rozwój technologiczny kraju. Całe społeczeństwo, również kobiety są włączane w realizację tego projektu. Bo kobiety w Arabii Saudyjskiej wbrew powszechnej opinii są doskonale wykształcone, ambitne i mają wiele do powiedzenia. Większość majątku jest w ich rękach. A jak Saudowie się za coś zabiorą to naprawdę można spodziewać się spektakularnych rezultatów. Byłam w Arabii Saudyjskiej - widziałam ogrom projektów i pieniędzy w nie zaangażowanych.

Grzechem byłoby nie zaistnieć na tym rynku.

To jest test na to czy polskie firmy potrafią z sobą współdziałać i zorganizować partnerstwo. Przykład terenów Stoczni Gdynia pokazał, że szerokie partnerstwo może przynieść wspaniale rezultaty. Przysposobienie terenów stoczniowych w Gdyni na potrzeby inwestorów udało się tylko dlatego, że wszyscy, tj. samorząd, przedsiębiorcy, my, ale i agencje rządowe , wszyscy ze sobą współpracowali. Pamiętam jednak, że przy innych projektach nie wszystko tak gładko szło. Pomagałam tworzyć konsorcjum przy duńskim projekcie tunelu łączącego niemiecką wyspę Fehmarn z duńską wyspą Lolland. Żeby wystartować w przetargu na budowę m.in. prefabrykatów potrzebne było utworzenie konsorcjum. Zanim się ono zawiązało, inwestor rozdzielił zamówienia między innych kontrahentów. My straciliśmy ogromną szansę. Niestety - nasze, polskie firmy nie dogadały się na czas. Zobaczymy jak to się uda przy domkach dla Arabii Saudyjskiej.

Nasze projekty są dużo mniejszej skali, ale również nam udaje się przeformatowanie spojrzenia na niektóre działalności. Chociażby wspomniany przemysł stoczniowy.

Okazało się, że specjalna strefa ekonomiczna jest doskonałym narzędziem, do realizacji przez rząd w strategicznych przedsięwzięciach. Szkoda, że wcześniej nie stworzyliśmy takiego mechanizmu. Ale sukces jakim okazała się rewitalizacja terenów stoczniowych w Gdyni otworzył drogę do kolejnych projektów mających uzdrowić sytuację po upadłości dużej firmy. Zaczynają je realizować strefy z południa kraju. Z całym szacunkiem dla syndyków - nie są oni zobowiązani do ożywienia, odtwarzania kapitału czy tworzenie wartości dodanej. Samo pojęcie „masa upadłościowa” tworzy już jakąś barierę, sugeruje, że nic się nie da z tym zrobić. To wina systemu. Nie tak powinien on działać.

Najnowszy projekt w jaki zaangażowała się PSSE to przejęcie części terenów po Stoczni Gdańsk. Także tutaj celem jest stworzenie wartości dodanej?

W przypadku Stoczni Gdańsk, w pewnym momencie pojawiło się realne zagrożenie upadłością. Wówczas jej tereny zostałyby przejęte przez syndyka i możliwe, że zamrożone dla działalności gospodarczej na wiele lat. W środku miasta mielibyśmy przemysłowy obszar historyczny, podwójnie dla nas ważny, który by niszczał. W momencie kiedy weszła do niego Strefa wiele problemów udało się rozwiązać.

Po pierwsze ZUS został całkowicie spłacony kwotą 75 mln zł. Spłaceni zostali także mali wierzyciele. Nie znam drugiego takiego przypadku aby spłata wierzytelności została dokonana tak szybko. Dzisiaj korzystają na tym wszyscy. Stocznia może funkcjonować jako zdrowy podmiot i rozwijać się. Pozyskane od Stoczni tereny zagospodarujemy i podniesiemy ich atrakcyjność dla inwestorów. Ale nie będą dostępne dla każdej branży. Nasza strategia przewiduje, że będą lokować się tutaj firmy z szeroko rozumianej branży morskiej. W ciągu dwóch lat odmienimy ten obszar.

Wszyscy na tym korzystają, ale było to pewne ryzyko dla Strefy?

Oczywiście. Tak jak w przypadku Gdyni. Wchodziliśmy na zupełnie nowy obszar działania leżący poza naszymi statutowymi obowiązkami. Koszty także były i są ogromne. Duża część działań realizowana była w oparciu o kredyt komercyjny. Okazało się jednak, że można. Ogromną rolę odegrały także firmy które ryzykując inwestowały prywatne pieniądze w odtworzenie przemysłu morskiego. Uważam, że w Gdańsku nie może się nie udać. Niedawno Agencja Rozwoju Przemysłu weszła udziałami do stoczni. To jest sygnał, że możemy bezpiecznie działać.

Na jakim etapie jest gdański projekt. Kwestie formalnościowe, własnościowe zostały dopięte?

Teren na Wyspie Ostrów jest przez nas kupiony, rząd wydał rozporządzenie o włączeniu ponad 23 ha do PSSE, hipoteki „wyczyszczone”, wierzyciele objęci umową spłaceni. Z prawnego punktu widzenia to nie była łatwa operacja. Ale się udała, pomimo że wiele instytucji patrzyło na nasze działania jak na nieco zwariowany projekt.

Zakup pochłonął ok. 150 mln zł?

Dokładnie 100 mln zł, ale mamy dodatkowe 50 mln zł na zagospodarowanie tych terenów. Zaczął nas trochę gonić czas, ponieważ okazało się, ze zainteresowanie potencjalnych inwestorów jest tak ogromne, że chcieliby już wejść do Strefy i rozpocząć działalność. Trochę musimy ich powstrzymywać. Chcę, aby zanim inwestorzy rozpoczną działalność się na Wyspie Ostrów, teren został kompleksowo dla nich przygotowany. Na tip-top. Jesteśmy w trakcie prac nad planem i projektem zagospodarowania. Proszę pamiętać, że to nie jest zwykły obszar. Przylega do planowanego Młodego Miasta, zatem musi być swego rodzaju buforem między strefą ciężkiego przemysłu, a dzielnicą mieszkalną i strefą rekreacyjną.

Czego wymaga teren aby udostępnić go inwestorom?

W brew pozorom jeśli chodzi o infrastrukturę i media - jest lepiej niż w Gdyni. Oczywiście trzeba go podzielić na mniejsze działki i wybudować drogi. Na szczęście mamy kompletną dokumentację, jest spółka, która nim zarządzała. Część budynków zostanie wyburzona. Z konserwatorem zabytków wytypowaliśmy już te hale stoczniowe, które będą rewitalizowane. Zależy nam na tym aby zachować ich historyczny charakter w połączeniu z nowoczesnością wnętrz. Musimy także czekać aż Stocznia Gdańsk całkowicie wyprowadzi się z tego terenu. A to nie jest operacja z dnia na dzień. Przy okazji nadmienię, że z ludźmi ze stoczni doskonale się współpracowało. Nie usłyszałam od nich nigdy, że coś się nie uda, jest niemożliwe. Prosili o dzień, dwa na zastanowienie i po przemyśleniu tematu przynosili rozwiązanie. Takie samo podejście miała ARP.

To znacznie szersza działalność niż zobowiązuje statut strefy i cele dla jakich została powołana.

Strefy to świetne narządzie do realizacji wielu projektów. Jak słyszę opinie, że przez strefy ekonomiczna budżet traci wpływy podatkowe to mi się przysłowiowy scyzoryk w kieszeni otwiera. Przed rewitalizacją weszliśmy w parki naukowo-technologiczne. Kiedy Polska starała się o wejście do Unii Europejskiej padły propozycje dotyczące tego, że po akcesji kończymy ze strefową pomocą dla inwestorów. Wówczas pojawiło się zagrożenie wyjścia z Polski wielkich firm m.in. Philipsa. Doszło do burzliwego posiedzenia rady ministrów. Ówczesny minister Cezary Banasiński ( pełnomocnik rządu ds. integracji europejskiej) początkowo „położył się Rejtanem” argumentując, że absolutnie nie możemy wycofać się ze stref. A potem, w ciągu jednej nocy znalazł genialne rozwiązanie. Okazało się, ze Unia ma podobne do stref podmioty nastawione na wspieranie nowych technologii. I tak, dzięki pomysłowi C. Banasińskiego dostosowaliśmy polskie prawo w ten sposób, że specjalne strefy ekonomiczne mogły dalej działać. Inwestorzy zostali, przyszli nowi. Już wówczas dostrzegłam, że wiele z tych firm mogłoby otworzyć u nas w Polsce ośrodki innowacyjności. Temu celowi przyświecało wzbogacenie oferty strefy o Gdański Park Naukowo-Technologiczny. Wspólnie z Pomorskim Parkiem Naukowo Technologicznym otworzyliśmy właśnie Park Konstruktorów na terenach stoczniowych w Gdyni. Zresztą gdy na te tereny weszliśmy kilka lat temu gospodarka morska stała się moim konikiem. To rewelacyjna branża, a niedoceniana. Jedyna, która rozwija się w ostatnim czasie tak dynamicznie. Co więcej, ma najwyższe wskaźniki innowacyjności i cieszę się, że została zaliczona do inteligentnych specjalizacji. To nie tylko budowa statków czy platform. To np. wykorzystanie zasobów morza, fal morskich do wytwarzania energii. Można wyliczać w nieskończoność innowacyjne projekty związane z morzem.

Strefa jak Arabia Saudyjska widzenie swojej roli na mapie gospodarczej zmieniła z pasywnego na kreatywne?

Zdecydowanie. Pierwsza strefa w Mielcu ma już 20 lat. Nasza ponad 15. Początkowo strefy ekonomiczne w Polsce były tylko narzędziem walki z bezrobociem. Dzisiaj są centrami rozwoju i transferu nowych technologii. Teraz przyszedł czas na odpowiadanie rzeczywistości. Mało kto sobie zdaje sprawę ze skali przeobrażenia jakie przeszedł nasz przemysł. Pokazują to dynamicznie zmieniające się wymagania firm i przedsiębiorców na wysoko wykwalifikowaną kadrę zawodową i inżynierską. Stąd współpraca z naszymi, strefowymi inwestorami w tworzeniu bazy kształcenia kadr dla firm według ich konkretnego zapotrzebowania, np. na obsługę maszyn numerycznych, technologii cyfrowych. Działalność stref to nie tylko odpowiadanie ale i kreowanie rzeczywistości, stąd parki technologiczne. Nie możemy patrzeć wąsko i ograniczać się do zadań powierzonych nam kilkanaście lat temu. Trzeba mieć szerokie horyzonty. Sprzyja temu tegoroczna nowelizacja ustawy o strefach ekonomicznych rozszerzająca ich kompetencje.

Umiejętność dostosowania się do zmian jest niezbędna, ale umiejętność kreowania zmian to wyższy poziom.

Dokładnie tak. Żeby kreować trzeba umieć się dostosowywać. A strefa jest dobrym narzędziem to osiągnięcia tego celu i jeżeli jej potencjał zostanie umiejętnie wykorzystany przez administrację rządową może zostać kreatorem.

Pomorska strefa zatacza coraz szersze kręgi. Zaczyna się z niej robić prawdziwa, ogromną instytucja. Gdzie są granice jej aspiracji?

Już dawno wyszliśmy poza nasze statutowe zadania. Tylko dzięki temu, że ktoś dostrzegł potencjał w zupełnie nowych projektach, jak rewitalizacja i zezwolił na ich realizację. Równie dobrze mógł powiedzieć nie, za duże ryzyko.

Ma Pani pomysły na nowe obszary działalności?

Ależ oczywiście. Myślimy jednak aby podejść do tego spokojniej, zwolnić tempo przygotowując się do prawdziwie wielkich wyzwań. Nasi inwestorzy poszukują teraz możliwości wejścia na nowe rynki. W trakcie misji gospodarczych, urzędnicy w innych krajach dopytują się jak budowaliśmy polskie strefy ekonomiczne. Stwarzają możliwości aby inwestor prywatny zbudował im taka strefę. Myślę, że czas przymierzyć się do budowania stref w innych krajach. To nie jest oderwane od rzeczywistości. Stwarzanie bezpiecznych warunków dla naszych firm do działalności na rynkach wschodzących pozwoli im na rozwinięcie skrzydeł. To da także poczucie, że poza granicami inwestorzy mogą na nas liczyć.

Nie stwarza to zagrożenia, że się tam przeniosą?

Nie. Zdobywanie nowych rynków to kolejny etap. U nas wchodzą na wyższy poziom, tworzenie centrów innowacyjności, nowych technologii z którymi mogą opanować nowe rynki. W tym pomocna byłaby strefa ekonomiczna.

Do tego konieczna byłoby pewnie pozwolenie rządu na wejście na zagraniczne rynki. Co z obostrzeniami dotyczącymi pomocy publicznej?

Będziemy do tego przekonywać. Natomiast co do pomocy publicznej, nie ma obostrzeń, z których wynika, że nie można udzielać jej poza granicami Unii Europejskiej.

Jakie kraje wchodziłyby w grę?

Między innymi afrykańskie, ale też wschodnie. A może sięgniemy jeszcze dalej. Dlaczego przykładowo nie wejść w europejski program kosmiczny lub wykorzystać kontaktów jakie udaje nam się nawiązywać z Arabią Saudyjską i włączyć się w jakiś sposób w ich program podboju Marsa. Mamy w naszym parku technologiczną Polską Agencję Kosmiczną.

(rozmawiał Jacek Klein)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki