MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Statek szaleńców" przed premierą w Teatrze Wybrzeże [ZDJĘCIA]

Grażyna Antoniewicz
W piatek, na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże obejrzymy premierowe przedstawienie sztuki rosyjskiego dramaturga i reżysera Nikołaja Kolady "Statek szaleńców". Lepiej nie siadać w pierwszym rzędzie...

Snują się dymy, aktorzy na scenie brodzą po wodzie, szaleją w rock and rollu...

Na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże obejrzymy premierowe przedstawienie sztuki rosyjskiego dramaturga i reżysera Nikołaja Kolady "Statek szaleńców".

O Koladzie można powiedzieć wszystko - oprócz jednego, że jest nudny. W którymś z wywiadów powiedział: - Lubię bulwersować publiczność, zawsze staram się wymyślić coś takiego, by otwarła usta ze zdumienia. Wtedy jest moja, mogę ją ugniatać, jak zechcę. Na krytyków nie ma co liczyć, wszyscy cierpią na chorobę "dwadzieścia po siódmej". O siódmej zajmują miejsce na widowni i po 20 minutach drzemią." Tym razem na pewno nie zaśniemy. Kolada razem ze scenograf Justyną Łagowską zalał Dużą Scenę Teatru Wybrzeże. Podobno lepiej nie siadać w pierwszym rzędzie, bo i my zostaniemy oblani wodą.

- Pomysł scenografii narodził się z tekstu - opowiada Justyna Łagowska. - "Statek szaleńców" Kolada reżyserował już w Rosji, ale tam scena była dużo mniejsza niż w Teatrze Wybrzeże. Kiedy zwróciliśmy się z prośbą do dyrekcji, aby pozwoliła nam zatopić scenę, okazało się, że jest to możliwe. Jestem bardzo wdzięczna całej ekipie technicznej, bo była to ogromna praca.

- Różne rzeczy się dzieją, oglądamy różne style pływackie - uśmiecha się pani scenograf. - Aktorzy chodzą w gumiakach, więc za kulisami jest nawet specjalna suszarka, żeby zdążyły wyschnąć.

Nad sceną wisi mokra bielizna, z której na aktorów podczas przedstawienia kapie woda. Justyna Łagowska pytana, co było najtrudniejsze, odpowiada: - Nie zalać teatru i sprawić, żeby aktorzy chodzący w wodzie czuli się bezpiecznie.
"Statek szaleńców", niczym współczesną Arkę Noego, opanowali mieszkańcy starej, zapomnianej przez Boga i ludzi kamienicy, którą kolejna powódź odcina od świata. Między siódemką bohaterów poddanych ponownie ekstremalnej próbie odżywają stare waśnie o rzeczy wielkie i drobne, wspólne fronty i sojusze zmieniają się z minuty na minutę.

- To moja kolejna wizyta w Gdańsku. Po raz pierwszy byłem tu jedenaście lat temu ze spektaklem "Klaustrofobia" Konstantina Kostienki, a dwa lata temu na festiwalu szekspirowskim - wspomina Nikołaj Kolada.

Czy publiczność w Rosji różni się od publiczność w Polsce? - pytano wczoraj na próbie medialnej. - Widzowie na całym świecie są tacy sami, chcą się pośmiać i popłakać i za to płacą pieniądze - odpowiadał Kolada.

Więcej na ten temat przeczytasz w czwartowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" albo kupując e-wydanie gazety

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki