Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stary Chełm w Gdańsku był kiedyś centrum samodzielnego miasta

Marek Adamkowicz
Podróżowanie w okolicach Gdańska wiązało się z pruskimi szykanami
Podróżowanie w okolicach Gdańska wiązało się z pruskimi szykanami zbiory własne
Tzw. Stary Chełm w Gdańsku to malowniczy zakątek z brukowanymi uliczkami i niską zabudową. Trudno uwierzyć, ale niegdyś było to centrum samodzielnego miasta.

Z dzisiejszej perspektywy istnienie odrębnego miasta tuż pod murami Gdańska wydawać się może co najmniej dziwne, a jednak przez ponad czterdzieści lat był taki twór, znany jako Zjednoczone (albo: Kombinowane) Miasto Chełm. Jego metryka sięgała czasów I rozbioru, kiedy okolice Gdańska znalazły się pod panowaniem pruskim.

Zachłanność Starego Fryca
- Gdańsk był najbogatszym miastem dawnej Rzeczypospolitej, miał strategiczne znaczenie jako port morski. Nic dziwnego, że przy okazji rozbioru w 1772 roku król pruski Fryderyk Wielki miał ochotę go zaanektować - tłumaczy dr Piotr Paluchowski, historyk z Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, badacz dziejów Zjednoczonego Miasta. - Kiedy to się nie udało, postanowił stworzyć w okolicy własny ośrodek, który miał być konkurencyjny względem Gdańska.

Powstanie Zjednoczonego Miasta ogłoszono w listopadzie 1772 r. W jego skład weszły podmiejskie osady, którym w ten sposób nadano nowe formy organizacyjne. Oprócz Chełma, były to Stare Szkoty, Siedlce i Święty Wojciech.
- Patrząc na ówczesne mapy, zobaczymy, że w okolicach Gdańska powstała prawdziwa mozaika enklaw gdańskich i pruskich - mówi dr Paluchowski. - Żeby dostać się z jednej do drugiej, trzeba było niekiedy przekraczać kilka granic.

Na uciążliwości związane z podróżowaniem i towarzyszące temu pruskie kontrole celne zwracała uwagę Johanna Schopenhauer, matka słynnego filozofa Artura. W "Gdańskich wspomnieniach młodości" zanotowała, że: "Oburzający sposób bezwzględnego obchodzenia się z mieszkańcami Gdańska, skoro tylko przekroczyli tak ciasno zakreśloną granicę swego obszaru, musi się w naszych bardziej humanitarnych czasach wydawać wprost nie do pomyślenia. Każdego przechodnia zatrzymywano przed domem akcyzy i musiał uznać za specjalną uprzejmość, gdy dla przekonania się, że nie ma przy sobie nic podlegającego akcyzie, ograniczano się do przetrząsania jego kieszeni.

Wynajęte dorożki i powozy były poddawane najdokładniejszym oględzinom, podobnie jak wozy ciężarowe i chłopskie. Bywało, że kobiety i dzieci w czasie nawet najsilniejszego deszczu musiały wysiadać i pośród urągliwego śmiechu dręczycieli oczekiwać cierpliwie pod gołym niebem, póki [Prusakom] nie spodobało się zakończyć powolnego przeglądu najdrobniejszych skrytek w pojeździe. Po czym rozpoczynał się jeszcze przegląd osób. Modne w owych czasach posze pań, rodzaj lekkich podróżnych okryć, mające rzeczywiście obszerne kieszenie, których zawartości z zewnątrz w żaden sposób nie można było osądzić, stanowiły dla celnego motłochu główny przedmiot zajadłości. Każda z pań musiała w ich obecności opróżnić posze, o ile nie chciały się narazić na bardziej obelżywe traktowanie. Ze służącymi i kobietami niższych stanów obchodziła się ta bezczelna zgraja jeszcze bardziej okrutnie".

Prawie jak w Gdańsku
Sercem Zjednoczonego Miasta był Chełm.
- Stworzone przez króla pruskiego miasto posiadało wszystkie cechy prawne i urzędy ówczesnych jednostek miejskich, a więc burmistrzów, urząd pocztowy, akcyzę, cło, obywatelstwo miejskie - wylicza historyk. -O ile jednak w Gdańsku istniały silne tradycje samorządności, o tyle rada miejska Zjednoczonego Miasta była obsadzona przez władze królewskie. Tak zresztą działo się w większości miast państwa pruskiego.

Ciekawostką jest herb Zjednoczonego Miasta. Według prof. Błażeja Śliwińskiego, w latach 1772-1807 była to czteropolowa tarcza, a nad nią orzeł pruski. Poszczególne części wyglądały następująco: w polu złotym czarna głowa wołu z pierścieniem w nozdrzach, pod czerwonym kapeluszem kardynalskim z frędzlami (Siedlce), w polu srebrnym gwiazda sześcioramienna czerwona w otoczeniu sześciu mniejszych podobnych (Stare Szkoty), w polu czerwonym skrzyżowany złoty pastorał ze srebrnym mieczem o złotej rękojeści pod złotym baldachimem (Święty Wojciech). Po przyłączeniu w 1807 r. Chełma do napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska dodano piątą tarczę z godłem gdańskim.

Pierwszą radę Chełma powołano w 1774 r. Burmistrzami zostali Christian Müschlin oraz Dähncke i Bützow. W 1797 r. notowani na tym urzędzie byli: Christian Müschlin, Carl Gottlieb Leupold i Johann Gottlieb Walther. Jak wskazuje Piotr Paluchowski, trudno o tych osobach powiedzieć coś więcej, a to z tego względu, że informacje o Zjednoczonym Mieście są nader skąpe. Akta miejskie w zasadzie się nie zachowały.

Chełm był swego rodzaju namiastką Gdańska.
- Nazwy ulic nawiązywały do istniejących w Gdańsku, dlatego główny trakt nazwano Langgasse, czyli Długa. Obecnie jest to ulica Lubuska - wyjaśnia Piotr Paluchowski. - Inne ważniejsze ciągi nosiły nazwy: Świętojańska, Klasztorna, Słomkowa, Młyńska, Garncarska...

Miasto posiadało rynek, przy którym znajdował się ratusz; od 1784 r. na piętrze funkcjonował zbór ewangelicki. W sąsiedztwie znajdował się budynek akcyzy, klasztor oo. reformatów, sala służąca do wystawiania sztuk teatralnych, browar, piekarnia, straż pożarna. Chełm posiadał też szpital, szkoły luterańską i katolicką, natomiast przejściowo po 1793 r. istniała również szkoła wojskowa, powiązana z miejscowym regimentem piechoty. Żołnierzami tymi dowodzili oficerowie o nazwiskach von Sydow, von Tümpling (od 1773) oraz von Pirch (od 1777).

- Ważną rolę w życiu Chełma pełniła poczta - zauważa historyk. - Kiedy powstało Zjednoczone Miasto, to właśnie tutaj znajdował się etap linii pocztowej Berlin - Królewiec. Widać, że i pod tym względem Prusacy konkurowali z Gdańskiem, który przecież od wieków obsługiwał obrót pocztowy.

Budynek poczty znajdował się przy tzw. Bramie Dolnej, zamykającej dostęp do Chełma od strony północno-wschodniej i Nowych Ogrodów. Druga brama, tzw. Palowa, zamykała wjazd do miasta od południa, tuż przed Żydowską Górą. Natomiast od zachodu miasta strzegła Brama Górna.

Wątpliwa tolerancja
O Gdańsku przedrozbiorowym mówi się często, że był miastem tolerancyjnym. Do takich twierdzeń należy podchodzić z dystansem, a na pewno nie można mierzyć XVIII-wiecznej tolerancji współczesnymi standardami. Dość powiedzieć, że do 1793 r. Gdańsk był oficjalnie miastem bez Żydów. Jeśli pozwalano im przebywać w obrębie murów, to na restrykcyjnych warunkach, najczęściej w celach handlowych. Problemy mieli też katolicy i menonici. Inaczej było w podgdańskich osadach, co Fryderyk Wielki skwapliwie wykorzystał. Kiedy 16 września 1772 r. oddziały pruskie zajęły Wrzeszcz, Stare Szkoty, Chełm, Siedlce, Święty Wojciech i Nowy Port, osady te były w znacznej części zamieszkane przez rzemieślników, robotników fabrycznych, żydowskich handlarzy oraz menonitów, którzy nierzadko prowadzili browary i gorzelnie. Ich działalność stanowiła konkurencję dla kupców i wytwórców w Gdańsku, dlatego właśnie owi "nowi poddani" mieli posłużyć do sparaliżowania gospodarki Gdańska. Pochodną tego był przywilej z sierpnia 1773 r. dla Żydów z Chełma, Chmielnik i Wrzeszcza, który miał stanowić dla nich zachętę do ekonomicznej rywalizacji z gdańszczanami.

- Prusacy imali się rozmaitych sposobów, żeby tylko osłabić gospodarkę gdańską - mówi Piotr Paluchowski. -Posunęli się nawet do stworzenia w 1775 roku własnego jarmarku dominikańskiego w Starych Szkotach!

Największy wpływ na sytuację gospodarczą zarówno Gdańska, jak i Zjednoczonego Miasta miała jednak wielka polityka. To za jej sprawą pojawiała się lub słabła koniunktura, wzrastała lub zmniejszała się liczba mieszkańców. W rok po założeniu Zjednoczonego Miasta mieszkało w nim 10 951 osób, z czego niespełna 5 tys. w Chełmie. Około pół tysiąca z ogólnej liczby stanowili menonici. W 1792 r. liczba mieszkańców spadła do ok. 6 tys., w 1806 wzrosła do 8213, a w końcu 1813 r. było ich tylko ok. 500. Skąd ten gwałtowny spadek?
- Zjednoczone Miasto padło ofiarą dwóch oblężeń w czasie wojen napoleońskich - tłumaczy dr Paluchowski. - W 1807 roku zostało tak zniszczone, że cegły z rozebranych domów i ratusza przeznaczono na budowę Reduty Napoleońskiej na szczycie Góry Gradowej.

Ostatecznym ciosem dla miasta było oblężenie z 1813 r. Chełm uległ wtedy zagładzie i po zakończeniu walk został włączony do Gdańska. W jakim stanie było to miejsce 30 lat po tej wojnie, przedstawił Wilhelm Fryderyk Zernecke w swoim vademecum "Cały Gdańsk za dwadzieścia srebrnych groszy". Zanotował on, że Chełm liczy zaledwie 50 domów z 300 mieszkańcami. "Wszystkie pozostałe parcele stały się kartofliskami i po dawnej zasobności nie ma już śladu. Kto zwykł lekko mówić o wojnie, niech tam spojrzy, a zobaczy, jak wielkie nieszczęścia przynosi!".
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki