Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starogard Gd. 4-latka mogła zapaść w śpiączkę, ale lekarz ze szpitala odesłał ją do przychodni

Ewa Macholla
4-latka nie została przyjęta na SOR starogardzkiego szpitala
4-latka nie została przyjęta na SOR starogardzkiego szpitala Archiwum/Wojciech Kłos
U 4-letniej dziewczynki wykryto hipoglikemię, dziecko mogło zapaść w śpiączkę, ale i tak nie zostało przebadane w starogardzkim szpitalu. Lekarz mający dyżur na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Kociewskiego Centrum Zdrowia skierował małą pacjentkę do przychodni.

Jakiś czas temu 4-letnia córka mieszkańców Pelplina (dane do wiad. red.) zaczęła się dziwnie zachowywać. Zwykle pełna energii, nagle stała się senna, wręcz apatyczna. Mama dziewczynki się przestraszyła i pojechała z nią do Przychodni Lekarskiej w Starogardzie Gd.

Dziecku profilaktycznie zlecono badania, m.in. krwi i moczu. Zostały one wykonane ok. godz. 12. Po czym matka wraz z dzieckiem pojechała do domu. Minęły cztery godziny, a do ich drzwi zapukała lekarka.

- Pani doktor powiedziała, że wyniki są bardzo złe, prosiła, aby podać córce wodę z cukrem. Natychmiast pojechaliśmy do szpitala w Starogardzie - mówi mama 4-latki. - Poziom cukru we krwi wynosił 40. Byłam przerażona. Córeczka w szpitalu spędziła trzy dni. W wywiadzie stwierdzono hipoglikemię. Wtedy nie do końca wiedzieliśmy, co jej jest i jak postępować, gdy zrobi się senna.

W piątek 4-latka opuściła szpital. Niestety, następnego dnia znowu zrobiła się bardzo senna. Rodzice byli już przeczuleni, od razu pojechali do przychodni. Była sobota i w trzech starogardzkich placówkach zastali zamknięte drzwi.

- Nie zastanawialiśmy się długo, baliśmy się, że córka może zapaść w śpiączkę, bo takie informacje otrzymaliśmy od lekarza, więc pojechaliśmy do szpitala - wspomina ojciec. - Po 5 minutach od przyjazdu na SOR przyszedł lekarz. Weszliśmy do gabinetu. Stwierdził, że w jego ocenie stan dziecka jest dobry, bo... stoi. Mógłby je przyjąć, gdyby... nie oddychało. Kazał nam jechać do przychodni. Poprosiliśmy o zbadanie poziomu cukru, bo już wtedy wiedzieliśmy, że jest to niezwykle istotne. Lekarz powiedział jednak, że nie może tego zrobić, bo to badanie wymaga dodatkowych procedur i wypisywania papierków. Odesłał nas do dyżurującej przychodni.

Tam rodzice doznali jeszcze większego szoku. Rejestratorka bystrym wzrokiem oceniła stan dziecka, a gdy dowiedziała się, jaka jest sytuacja, zostało ono przyjęte przez lekarza bez kolejki. Od razu 4-latce zbadano poziom cukru. Chwilę później rodzice wraz z dzieckiem zostali skierowani do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Lekarz ostrzegł też rodziców, że nie mogą pozwolić córce zasnąć.

- W centrum dostaliśmy glukometr, czyli urządzenie do badania poziomu cukru we krwi - mówi tata 4-latki. - Lekarze byli też zdziwieni zachowaniem personelu w starogardzkim szpitalu. Córce wykonano wiele szczegółowych badań. Otrzymaliśmy konkretne wskazówki, jak postępować, jeśli sytuacja się powtórzy. Dowiedzieliśmy się też, że lekarze podejrzewają hipoglikemię.

Wrócili do domu. Po kilku dniach dziecko ponownie znalazło się w gdańskiej placówce. Spędziło w niej sześć dni. Lekarze potwierdzili, że 4-latka cierpi na hipoglikemię, wysunęli także podejrzenie hiperinsulinizmu. Obecnie trwają badania w kierunku choroby metabolicznej oraz pod kątem choroby genetycznej, które prowadzone są w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie.

Zanim próbki badań 4-latki trafiły do stolicy, rodzice potrzebowali wypisu ze szpitala w Starogardzie. Z dokumentu, jaki otrzymali, wynika, że pacjentka miała... ostre zapalenie gardła. - Nikt nam nic nie mówił o gardle - mówi zaskoczona matka.
Rodzice udali się do szpitala, aby wyjaśnić tę sytuację. Spotkali się z dyrektorem ds. medycznych. - Zabolała nas obojętność pani doktor - nie kryje ojciec. - Przyjęła do wiadomości to, co do niej mówimy, i tyle. A tu chodziło o naszą córkę. Przecież mogła zapaść w śpiączkę.

Udało im się też rozmawiać z Adamem Magiełką, prezesem KCZ, który - jak przyznają - przyjął ich bardzo serdecznie. Jednak kilka dni później doszło do kolejnego spotkania z udziałem prezesa i lekarza, który feralnej soboty pełnił dyżur na SOR. Tym razem nie było już tak miło.

- Prezes uznał, że lekarz postąpił zgodnie z procedurami. Powoływał się na nagrania z monitoringu, na którym m.in. widać, że dziecko chodzi, więc stwierdził, że nie było podstaw do przyjęcia na oddział - relacjonują rodzice. - Tłumaczono nam po co jest SOR, że tu zajmują się przypadkami ratującymi życie - dodaje ojciec. - Nikogo nie interesowało, że wcześniej to lekarka sama przyjechała do nas, bo stan dziecka był poważny, że córka spędziła trzy dni w szpitalu i że nas przestrzegano, że nie można bagatelizować sytuacji. Mówiliśmy, że baliśmy się o życie córeczki. Dla prezesa to nie były jednak żadne argumenty, był opryskliwy. Wciąż miałem w głowie słowa lekarza, który stwierdził, że gdyby dziecko nie oddychało, to by je przyjął. W trakcie rozmowy ten lekarz przeprosił nas za swoje zachowanie. Nie możemy jednak zrozumieć, dlaczego nie wykonano prostego badania córce. Ważna była każda minuta! Po tej rozmowie prezes chciał zbyć nas paczkami i kartą na bezpłatne badania!

- Z relacji lekarza wynika, iż słowa o nieoddychającym dziecku zostały wypowiedziane w innej formie i kontekście - przekonuje Magdalena Jankowska, rzecznik KCZ. - Niestety, zostały źle zrozumiane przez rodzinę. Lekarze próbują wskazywać pacjentom, może zbyt dosadnie, iż SOR jest miejscem stworzonym dla ratowania zdrowia i życia.

Jedno, co dobre, to po tym zdarzeniu zmieniły się zasady badania małych pacjentów w KCZ.

- Lekarz nie stwierdził objawów zagrażających zdrowiu bądź życiu pacjentki, wskazał, iż odpowiednim miejscem dalszej diagnostyki będzie przychodnia lekarska - mówi Magdalena Jankowska, rzecznik prasowy KCZ. - Od momentu zgłoszenia się do SOR do czasu wizyty lekarskiej minęły niecałe 4 minuty. Przypadek pacjentki spowodował, iż zostało wydane zalecenie prezesa, by każde dziecko, które zgłosi się na SOR po godz. 15 (kiedy dostępność do poradni medycznych jest ograniczona) - mimo braku kwalifikacji do leczenia w zakresie medycyny ratunkowej - zostało przebadane przez lekarza SOR.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki