Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisława Fleszarowa-Muskat. W tym roku przypada stulecie urodzin i 30. rocznica śmierci pisarki [zdjęcia]

Grażyna Antoniewicz
Stanisława Fleszarowa-Muskat z domu Krzycka nad pierwszą maszyną do pisania, Sopot, około 1965 roku
Stanisława Fleszarowa-Muskat z domu Krzycka nad pierwszą maszyną do pisania, Sopot, około 1965 roku ze zbiorów Gdańskiej Biblioteki PAN
Pisała przy wielkim dębowym biurku, ustawionym ukośnie w dużym pokoju, przy oknie. Kwitły tam zawsze fiołki alpejskie: fioletowe i różowe. Tajemnicza pani od fiołków to znana wybrzeżowa pisarka Stanisława Fleszarowa-Muskat, w tym roku przypada stulecie jej urodzin i 30. rocznica śmierci.

Przyjechała na Wybrzeże po wojnie. Sprowadził ją do Gdyni mieszkający tu już przed wojną wuj - Jan Issakowicz, wówczas pracownik amerykańskiej spółki maklerskiej.

Stanisława Fleszarowa-Muskat z domu Krzycka nad pierwszą maszyną do pisania, Sopot, około 1965 roku

Stanisława Fleszarowa-Muskat. W tym roku przypada stulecie u...

Mieszkała w Gdyni przy ulicy Świętojańskiej, do 17 września 1951 roku. Potem przeniosła się do Sopotu na ulicę Abrahama, pod „czwórkę”, zanim wspólnie z mężem nie wybudowała domu przy Abrahama 11. Przed laty udało mi się ją namówić, aby opowiedziała o sobie i swojej twórczości w Radiu Gdańsk.

Milionerzy dla radia

- Bardzo miło wspominam pracę nad powieścią radiową „Milionerzy” - mówiła. - Był rygor cotygodniowego, bodajże w środę, oddania do radia 18 stron maszynopisu. Reżyserował mój mąż Tadeusz Muskat. W domu wciąż na temat powieści dyskutowaliśmy. Mieszkaliśmy wtedy w Sopocie przy ulicy Abrahama - z bardzo sympatyczną rodziną państwa Miklasów, którzy zastanawiali się wciąż, o kim my tak rozmawiamy? Oni nie znają tych ludzi, a my wciąż opowiadamy, a to o jakiejś Teresce, a to o doktorze Danielewiczu czy panu Wantule.

Tymczasem to byli bohaterowie powieści radiowej, którą pisałam (śmiech). Sądzili, że są to żywi ludzie i rzeczywiście, słuchacze tak uwierzyli w autentyczność tego wszystkiego, co się działo w radiu, że proszę sobie wyobrazić, pewnego dnia po audycji - w której była mowa, że właśnie pan Antoni Wantuła, który sobie wybudował domek pod lasem w Oliwie, dostał pożyczkę, więc ten domek już kończy i niedługo się wyprowadza z ulicy Rajskiej, bo akcja się toczyła w mieszkaniu przy ulicy Rajskiej w Gdańsku - otrzymuję list od jakiegoś pana, żebym była łaskawa podać mu dokładny adres tego mieszkania przy ulicy Rajskiej w Gdańsku, ponieważ on ma zamiar starać się o pokój po panu Wantule. Kiedy odpowiedziałam, że nie ma żadnego adresu, że to jest fikcja literacka, on mi nie uwierzył, zadzwonił wtedy oburzony i powiedział, że ja chyba coś kręcę, że prawdopodobnie jakimś swoim znajomym ten pokój odstępuję, ale on dojdzie prawdy!

Słuchowisko „Milionerzy” odniosło ogromny sukces.

Kochankowie róży wiatrów

Słuchowisko „Milionerzy” potrafiło przyciągnąć do radioodbiorników rzesze słuchaczy, miasto - kiedy nadawano kolejny odcinek - pustoszało, tak jak dzisiaj, kiedy telewizja transmituje ważne mecze międzynarodowe - opowiada aktorka Krystyna Łubieńska, która odtwarzała w radiu postać Tereski.

I dodaje: Grałam główną rolę, tekst dostawałam w saloniku pani Fleszarowej. Kiedy przychodziłam, zawsze pytała, jesteś głodna? Bo ja mam ciasteczka dla ciebie. Byłam nią oczarowana. Myślę, że była spragniona miłości. Mówiła o tej miłości w swoich powieściach i sztukach, a tej miłości chyba nie zaznała, bo jej dwa małżeństwa nie były udane.

Do radia przychodziło wiele listów, oto fragment jednego z nich: „Wszyscy znajomi moi, a ja z nimi, z niecierpliwością oczekujemy niedzieli i godz. 16.00, a gdy nadejdzie, słuchamy w napięciu, aby nie uronić ani jednego słowa... Bardzo nie chciałabym, żeby w końcu Teresa powróciła do męża... Marcin nie zasługuje na to, by go skrzywdzić, on ją naprawdę kocha”.

Ciąg dalszy losów bohaterów Fleszarowa-Muskat opisała w powieści „Kochankowie róży wiatrów”.

Lato nagich dziewcząt

Może najbardziej sopocką z powieści jest „Lato nagich dziewcząt”.

Chciałam napisać książkę, której głównym bohaterem byłby pies - opowiadała. - Myśmy wtedy psa, ze względów lokalowych, nie mieli i z marzenia o własnym zwierzaku zrodziła się postać na czterech łapach.

Postać Gwoździa - czarnego wodołaza, który ze swoim panem przyjeżdża do Sopotu. Akcja dzieje się w konwencji komediowej. Proszę sobie wyobrazić, że przez wiele lat rzeźba przedstawiająca Gwoździa stała przed Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Sopocie.

Pierwowzorem głównej bohaterki „Lata nagich dziewcząt” jest Maria Matecka-Tatkowska.

- Anna z powieści to ja! W 1959 roku pracowałam w Polcargo, gdy wezwał mnie dyrektor. W jego gabinecie siedziała skromna pani. „To pisarka, szuka bohaterki do swojej książki - powiedział. - Bohaterka musi być nietypowa i wyjątkowa. Uznałem, że ty się nadajesz”. - Tak poznałam Stanisławę Fleszarową-Muskat - wspominała przed laty pani Maria, wówczas rzeczoznawca kauczuku.

Będę pani towarzyszyła w pracy, od tej minuty - usłyszałam. - Zegar wskazywał piętnaście po dwunastej. Była ze mną w porcie przez dobre dziesięć dni, od siódmej rano. Miała ze sobą zeszyt. Słuchała, nic nie mówiła. Podchodziła, kiedy rozmawiałam z ludźmi. Zapomniałam nawet, że jest.

Kiedy ukazała się książka, okazało się, że są tam moje zdania, reakcje. Co robiłam, jak usiadłam. Tak dokładnie to opisała, jakby miała kamerę w zeszyciku i piórze.

Aktorka Lucyna Legut opowiadała: - Lubiłam Fleszarową-Muskat bardziej od innych pisarzy. Była naturalna, sympatyczna. Mam wrażenie, że nikt nie starał się jej bliżej poznać, dlatego czasami wydawała się niedostępna. Była chyba trochę samotna, ale to moje wrażenie. Gościłam u niej kiedyś, rzeczywiście, miała wielkie biurko pod oknem, na którym stała maszyna do pisania i... fiołki.

Czarny warkocz

- Czas omija miejsca, które wspominamy - powiedziała do mnie pewnego dnia pani Stanisława (na antenie Radia Gdańsk), dodając, że autobiograficzne opowiadanie „Czarny warkocz” poświęciła swojej mamie i dzieciństwu: „Moja matka przez całe swoje życie - a umarła, mając osiemdziesiąt dwa lata - nosiła czarny, gruby i ciężki warkocz. Po ojcu była Ormianką, więc ten warkocz miał czerń głęboką, aż wpadającą w granat, jak warkocze wszystkich dziewcząt spod obydwu szczytów ormiańskiej góry Ararat. Kiedy byliśmy dziećmi - starszy mój brat Zygmunt i ja - czekaliśmy każdego ranka na ową piękną chwilę, kiedy mama się czesała... Wiele miałam prawdziwie pięknych chwil w życiu, ale wspomnienie tej właśnie najbardziej grzeje mi serce".

W innej rozmowie pisarka opowiadała:

- Choć nie było to moim celowym zamysłem autorskim, to głównego bohatera „Tak trzymać” wywodzę z Rzeszowszczyzny, z której sama pochodzę. Urodziłam się pod Przeworskiem we wsi Siennów, który pozdrawiam w tej chwili (dodała). Miałam chyba dwa lata, kiedy rodzice stamtąd wyjechali. Poprzez Pomorze dotarliśmy do Koła, gdzie chodziłam do szkoły powszechnej i zdawałam maturę, i gdzie pewne wątki tego mojego kolskiego życiorysu odnotowałam w powieści „Powrót do miejsc nieobecnych”. Mimo że bohater jest mężczyzną, ale jego przeżycia młodzieńcze, dziecięce jeszcze są moimi przeżyciami, a więc Koło, potem Poznań, Uniwersytet Poznański, gdzie studiowałam prawo i ekonomię. Myślałam, że może będę pisać, ale nie sądziłam, że będę się utrzymywać z pisania.

Skąd wziął się pomysł na powieść „Zatoka śpiewających traw”? - spytałam.

- Czasem temat rodzi się w jednej sekundzie - odpowiadała. - Na przykład przeczytałam kiedyś, że polscy naukowcy opracowali technologię agar agaru, to jest żel z wodorostów morskich, który za olbrzymie pieniądze sprowadzamy bodajże z Japonii czy Danii, który można by w Polsce produkować, a jest konieczny przy produkcji leków.

Większość jej książek poświęconych była morzu i Gdyni.

Jestem bardzo szczególną marynistką - uśmiechała się. - Mnie w moich książkach interesuje morski brzeg. To, co zachodzi na polskim, morskim brzegu. To, co czyni z Polaków naród morski. Pierwsze moje morze oglądałam z Kamiennej Góry podczas spędzonych u wuja wakacji. Tu uświadomiłam sobie, że to miasto będzie kiedyś tematem mojej twórczości - wspominała.

Więc może, mimo że mieszkała przez wiele lat w Sopocie, jest jednak gdyńską pisarką? Ale to już zupełnie inna opowieść.

W gmachu Gdańskiej Biblioteki PAN wystawa „Portret wielokrotny Stanisławy Fleszarowej-Muskat (1919-1989)” przygotowana przez Krystynę Świerkosz, autorkę świetnej biografii pisarki „Na fali.”. Wystawa czynna będzie do 14 grudnia.

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki