Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa zabójcy Prezydenta wraca na wokandę. Rusza proces apelacyjny Wilmonta

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Stefan Wilmont podczas procesu głównie milczał. Czasem zachowywał się irracjonalnie
Stefan Wilmont podczas procesu głównie milczał. Czasem zachowywał się irracjonalnie Jakub Steinborn
13 stycznia 2019 roku, podczas Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Paweł Adamowicz został zaatakowany przez napastnika, który wtargnął na scenę na Targu Węglowym w Gdańsku. Stefan Wilmont kilkukrotnie ugodził nożem prezydenta Pawła Adamowicza. 25 rozpraw, blisko setka przesłuchanych świadków, 52 tomy akt. Proces Stefana Wilmonta oskarżonego o zabójstwo Pawła Adamowicza trwał niemal dokładnie rok i budził wielkie emocje zarówno w Gdańsku, jak i całej Polsce. Teraz sprawa zakończona nieprawomocnym wyrokiem dożywocia dla Wilmonta wraca w wyższej instancji. Apelację złożyła obrona skazanego.

Zaskarżony wyrok zapadł w połowie marca ub. roku. Sąd okręgowy uznał Stefana Wilmonta winnym pozbawienia życia Pawła Adamowicza, czego dokonał, działając „w zamiarze bezpośrednim, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem”.
Stefan Wilmont został skazany na dożywocie. O warunkowe zwolnienie będzie się mógł ubiegać nie wcześniej niż po 40 latach wyroku. Na 10 lat został pozbawiony praw publicznych. Karę ma odbywa w trybie terapeutycznym na oddziale dla osób z zaburzeniami psychicznymi. W ten sposób sąd przychylił się do zasadniczej części wniosków prokuratury.

Obrona zapowiadała apelację od razu po wyroku. W lipcu, gdy ta wpłynęła do gdańskiego sądu apelacyjnego, reprezentujący Wilmonta prawnik mówił „Dziennikowi Bałtyckiemu”:

- Obrońca z urzędu ma obowiązek działania do czasu prawomocnego zakończenia postępowania. Mój udział w postępowaniu zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji wynika wprost z przepisów. Ewentualnie mógłbym odstąpić od wywiedzenia środka zaskarżenia, jeśli otrzymałbym od klienta pisemne oświadczenie, w którym zwalnia on mnie z obowiązku złożenia apelacji w jego sprawie - wyjaśniał mec. Marcin Kminkowski, dodając, że w przypadku jego klienta, co do którego zdrowia psychicznego w trakcie śledztwa i procesu były poważne wątpliwości, nawet po takim oświadczeniu rozważałby apelację.

Podczas dzisiejszej rozprawy rozpatrywane też będzie zażalenie oskarżycieli posiłkowych - wdowy po prezydencie Gdańska i jego brata - na sformułowania zawarte w uzasadnieniu wyroku.

Sąd: Był przypadkową osobą

- Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu! Siedziałem niewinny w więzieniu! Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz! - krzyczał do scenicznego mikrofonu napastnik, obecnie 32-letni recydywista, który kilka dni wcześniej wyszedł z więzienia po wyroku za napady na placówki bankowe. Po tym „oświadczeniu” posłusznie dał się obezwładnić i zatrzymać.

Tragedię zarejestrowały i przekazały w świat kamery telewizyjne relacjonujące gdański Finał WOŚP. Nazajutrz, po wielogodzinnej nieudanej operacji ratunkowej, prezydent Gdańska zmarł w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym.

- Był on przypadkową osobą, symbolizującą w umyśle oskarżonego pierwotne źródło krzywdy, postrzegane przez niego, to jest wymiar sprawiedliwości, a więc w skutku - Platformę Obywatelską - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Właśnie kwestia „przypadkowości” jest przedmiotem zażalenia na uzasadnienie wyroku, które złożyło oskarżenie posiłkowe. Skarżący uważają, że znaczenie miała atmosfera hejtu na Pawła Adamowicza, która powstała po tym, jak media ujawniły nieprawidłowości w rozliczeniach podatkowych prezydenta, a sprawa stała się przedmiotem działania prokuratury i sądownictwa. Nie udało nam się skontaktować z mec. Jerzym Glancem, reprezentującym Magdalenę i Piotra Adamowiczów.

Nie jest znana linia obrony w zasadniczym wątku dzisiejszej rozprawy odwoławczej, nietrudno się jednak domyślić, że będzie dotyczyć kwestii zdrowia psychicznego Stefana Wilmonta.

Bez komentarza

- Do czasu rozpoznania apelacji przez sąd nie chciałbym komentować sprawy. Chciałbym dać sądowi apelacyjnemu możliwość spokojnego rozpoznania środka zaskarżenia wywiedzionego w imieniu klienta - mówi mec. Marcin Kminkowski, pytany, czego dziś możemy spodziewać się w sądzie.

Śledztwo w sprawie zabójstwa na Targu Węglowym trwało 3 lata, głównie z powodu komplikacji przy rozstrzyganiu kwestii, czy Stefana Wilmonta można w ogóle sądzić. Wcześniej, jeszcze przed poprzednim wyrokiem i w jego trakcie, miał on być konsultowany psychiatrycznie. Zdiagnozowano u niego objawy schizofrenii paranoidalnej, jednak odmawiał leczenia.

Gdańska prokuratura prowadząca sprawę zleciła aż trzy ekspertyzy dotyczące poczytalności oskarżonego. Pierwsza mówiła o jego całkowitej niepoczytalności, z czym nie zgadzała się poszkodowana rodzina byłego prezydenta Gdańska, wątpliwości miała też prokuratura. Druga opinia biegłych stwierdzała częściową poczytalność Stefana W. w momencie zbrodni. To oznaczało, że 30-latek nie trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego, lecz może stanąć przed sądem. Ponieważ oba dokumenty były sprzeczne, prokuratura zamówiła trzecią ekspertyzę, rozstrzygającą na korzyść treści drugiej. Do sądu można było skierować akt oskarżenia. Ten wpłynął 10 grudnia 2021 roku.

- Stefan Wilmont, kierując się poczuciem krzywdy za, w jego ocenie, niesprawiedliwy i nazbyt surowy wyrok, zaplanował zemstę tak, żeby wszyscy mogli się dowiedzieć o jego krzywdzie. Jak wynika z opinii z zakresu psychologii śledczej była to dominująca motywacja jego działania. Jako osoba cechująca się odmianą wrogą osobowości antyspołecznej, nie ma wyrzutów sumienia, przejawia tendencje do manipulowania. Charakteryzuje się skłonnościami do zaspokajania potrzeb i rozwiązywania konfliktów emocjonalnych poprzez zachowania i reakcje agresywne - uzasadniała sędzia Aleksandra Kaczmarek wyrok, który zapadł niemal dokładnie rok po pierwszej rozprawie, w marcu 2023 r.

Linia obrony, czy choroba

Przez większość procesu oskarżony milczał. Zdarzały mu się zachowania irracjonalne, jak zerwanie pagonu konwojującemu go policjantowi, czy listy do sądu z żądaniem uniewinnienia podpisywane przez niego za prezydenta czy ministra sprawiedliwości. Pod koniec procesu zdarzało mu się coraz częściej ironicznie uśmiechać, stwierdzać, że jest bogiem i wie wszystko, lub że jest szatanem. Wzniósł też na jednej z rozpraw okrzyk „Allah akbar”.

- To w zasadzie nie ma znaczenia, czy będzie przedłużone aresztowanie, bo i tak przecież skończymy w oddziale terapeutycznym, gdzie ja będę panem doktorem i będę badał - mówił w ostatnim słowie po wyroku Wilmont.

Teraz sąd apelacyjny będzie musiał rozstrzygnąć, czy zachowanie oskarżonego było linią obrony, czy objawem choroby.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki