Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkanie z Hardym Johnym, czy ks. Jan Kaczkowski oczami rodziny i przyjaciół. Promocja książki

p.
"Czekam na was, ale się nie śpieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół”
"Czekam na was, ale się nie śpieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół” mat. prasowe
Jaki był twórca Puckiego Hospicjum? Czy z ateistami lubił rozmawiać o Bogu? Co sądził o cierpieniu? To tylko niewielki wycinek tego, co można przeczytać w "Czekam na was, ale się nie śpieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół”. O książce w Pucku w sobotę 11 marca opowiedzą autorki Kapsyda Kobro i Izabela Bartosz.

W sobotę w szpitaliku, czyli siedzibie Muzeum Ziemi Puckiej przy ul. Wałowej wieczór autorski Kapsydy Kobro-Okołowicz, byłej prezes Fundacji Rak’n’Roll i dziennikarki Izy Bartosz. Poprowadzi je Aleksandra Kutz znana z TVN Turbo.

Panie opowiadać będą o niezwykłej książce, której bohaterem jest ks. Jan Kaczkowski: Czekam na was, ale się nie śpieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół, która swoją wydawniczą premierę miała 1 marca tego roku.
- Na pewno będzie wyjątkowe, choćby z racji relacji jakie między sobą mieli Kapsyda i Jan - zapewnia Anna Jochim-Labuda, wiceprezes Puckiego Hospicjum.

ZOBACZ TEŻ: Ulica ks. Kaczkowskiego w Pucku. Mieszkańcy chcą, by uczcić pamieć twórcy Puckiego Hospicjum | SONDA, WIDEO

Ona, doświadczona przez nowotwór i ateistka, on kapłan - wspólnie pracowali i rozmawiali o Bogu, o cierpieniu, o złych i dobrych ludziach, jedzeniu, podróżach. Z tych dyskusji narodziła się przyjaźń. A jej efektem jest opowieść o prawdziwym Hardym Johnym, jak nazywała księdza Kaczkowskiego Kapsyda.
- To zupełnie inna książka niż te, które pojawiły się do tej pory. Pokazująca Jana jako człowieka z krwi i kości, z jego słabościami i jednocześnie szalonego... - mówi wiceprezes. - Naprawdę warto.

- No cóż, własną śmierć trzeba przeżyć - mówił Jan.

Na co dzień spotykał umierających. I nie znosił, kiedy ludzie mu słodzili, że jest taki wyjątkowy. Jan Kaczkowski był księdzem, szefem hospicjum, ale również – a może przede wszystkim – normalnym człowiekiem. I bardzo wrażliwym facetem.

I wiele razy podkreślał, że gdy 1 czerwca 2012 roku poszedł odebrać wyniki, to nie było mu wcale do śmiechu, gdy nagle okazało się, że ma glejaka. Przecież on niespełna dwa lata wcześniej świętował pokonanie raka nerki. W dniu, kiedy dowiedział się, że jest chory, znowu stał się pacjentem.

Trudno pogodzić się z taką sytuacją. Dowiadujesz się od lekarza o strasznej diagnozie i nagle wychodzisz na ulicę, a tutaj życie toczy się tak jak zwykle. Twój świat się zawalił, ale wokół nic się nie zmieniło.

Książkę warto kupić też dla niecodziennego gestu Kapsy-dy Kobro, która całość swojego honorarium przeznaczyła na rzecz Puckiego Hospicjum. Gdy książkę kupimy w Hospie, to część z jej ceny również trafi do Pucka.

Wieczór autorski w Szpitaliku rozpocznie się o godz. 17. Wstęp wolny.

„Czekam na was, ale się nie śpieszcie (...)”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki