MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Soundrive Fest 2015 w Gdańsku. Klimaty synthpopowe w klubie B90 [PODSUMOWANIE]

Tomasz Rozwadowski
Zespół Hundred Waters zgubił w drodze do Polski część bagaży i pewnie dlatego Nicole Miglis wystąpiła nieco obdarta
Zespół Hundred Waters zgubił w drodze do Polski część bagaży i pewnie dlatego Nicole Miglis wystąpiła nieco obdarta dinomag
W nocy z soboty na niedzielę zabrzmiały ostatnie dźwięki tegorocznej edycji festiwalu Soundrive. To trzecia odsłona imprezy w klubie B90 w Gdańsku (pierwsza odbyła się w 2012 r. w Gdyni), tłumnie nawiedzona przez najliczniejszą publiczność.

Co wieczór w klubie na terenach postoczniowych spotykało się ponad tysiąc osób, by posłuchać muzyki z niezależnego obiegu dystrybucyjnego. Jak na wielkość Trójmiasta to bardzo dobry wynik, choć trzeba przyznać, że część publiczności przyjechała z całej Polski oraz z zagranicy, zwłaszcza z krajów skandynawskich.

Syntetyczni i naturalni

Soundrive jest młodym festiwalem, a jego misją jest pokazywanie tego, co nowe i świeże. Dlatego właśnie z roku na rok impreza wygląda inaczej, a jej poszczególne edycje przebiegają pod znakiem dominacji różnych trendów w muzyce indie. W tym roku najwięcej było klimatów synthpopowych i psychodelicznych, dość wyraźnie w programie zaznaczyło się także odrodzenie klimatów britpopowych. Elektroniczna była większość polskiej zawartości festiwalu, a najbardziej z niej przekonująca wydawała się śpiewająca DJ-ka MIN-t. Z zagranicznych wykonawców synthpopowych najciekawiej pokazał się na gdańskiej scenie amerykański zespół Hundred Waters z urokliwą i znakomicie grającą na instrumentach klawiszowych i flecie wokalistką Nicole Miglis. Duże wrażenie zrobił też East India Youth - brytyjski człowiek orkiestra dokonał brawurowego przelotu po stylach i gatunkach muzycznych, a momentami można było mieć wrażenie, że posiada dodatkowe dwa niezależnie od siebie działające mózgi i kilka par rąk. Electropopowe trio Vaults z Nowej Zelandii posługiwało się wysłużonymi kliszami brzmieniowymi, za to ma znakomitą wokalistkę Blythe.

Jeśli chodzi o psychodelię, to bezkonkurencyjny okazał się brytyjski kwartet Temples. Jego debiutancka płyta mogła się wydawać nadmiernie retro, natomiast na scenie zespół był przekonujący w stu procentach. Mroczniejszy odcień psychodelii reprezentowało natomiast trio The Wytches, ciężkie, hipnotyczne i transowe.

Będą rządzić

Specjalnością Soundrive Fest są wykonawcy, którzy stoją u progu dużych karier, a jeszcze nie zostali zepsuci przez show-biznes. W ubiegłych latach byli to m.in. TOY, Fear of Men czy Slaves, perełkami tej edycji były zespoły Drenge i Gengahr.
Drenge na koncertach gra w trio, ale rdzeń zespołu to bracia Loveless - gitarzysta i wokalista Eoin oraz perkusista Rory. Tegoroczny, drugi w ich dyskografii album "Undertow" zadebiutował na czternastym miejscu brytyjskiej listy przebojów i zdobył znakomite recenzje, ale mnie osobiście wydawał się zbyt grunge'owy. Jak się okazało w koncertowym praniu, grunge był naleciałością głównie studyjną, a na żywo dostaliśmy bardzo satysfakcjonujący miks rocka alternatywnego z bluesem, rock & rollem, nawet z metalem, do tego pełen pasji i serca do grania. Bracia pochodzą z mikroskopijnej miejscowości Castleton (niecałe 700 mieszkańców) i jest to przykład na zbawienne działanie prowincji na umysł. To zespół już świetny, a z zadatkami na wielkość.

Drugim programowym strzałem w dziesiątkę był Gengahr. Brytyjski kwartet wydał debiutancki album w połowie czerwca br., chwała więc Soundrive'owi, że zauważył zespół na długo przed tym faktem. Da się ich przypisać do nowego britpopu, wyraźnie słychać inspiracje Suede i wczesnym Radiohead, ale z używanych elementów zrobili własną, bardzo dobrze wykonaną i przede wszystkim rewelacyjnie wymyśloną muzykę. Ten zespół może mieć przed sobą rewelacyjną przeszłość.
"Przyjechaliśmy do was z Niedźwiednika" powiedział ze sceny frontman kwartetu Wilga. To świetnie, że najlepszy polski zespół tej edycji pochodzi właśnie z Gdańska. Ich oryginalność przypomina nieco oryginalność Gengahra: mają wiele wspólnego z post-rockiem i nowymi eksperymentalnymi brzmieniami, ale pod tą warstwą można wyłapać pokrewieństwo z trójmiejską sceną alternatywną lat 80. i wczesnych 90. Takich właśnie inteligentnych mistrzów recyclingu nam potrzeba.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki