Jednym z głównych celów powołania do życia Sopot Jazz Festivalu było wskrzeszenie pięknych jazzowych tradycji w kurorcie. Na drodze festiwalu nie zabrakło wybojów, ale gdy dwa lata temu jego dyrektorem artystycznym został saksofonista Adam Pierończyk, Sopot Jazz zaczął dorabiać się własnego charakteru, wyróżniającego go z ogółu imprez tego typu w kraju. W minioną niedzielę zakończyła się tegoroczna edycja, trzecia z kolei pod kierownictwem Pierończyka. W tym roku festiwal został przedłużony do czterech dni i odbywał się w trzech miejscach - w środę w Sali Koncertowej Polskiej Filharmonii Kameralnej - Sopot, w czwartek w Spatifie, a główne koncerty miały miejsce w piątek i sobotę w Zatoce Sztuki. Spora część słuchaczy przybyła spoza Trójmiasta, mieli więc możliwość przejść się nieco po Sopocie niejako przy okazji. Turystom, ale dam głowę, że nie tylko im, zapadnie pewnie w pamięć zjawiskowy widok na wieczorne morze rozciągający się za panoramicznymi oknami Sali Kryształowej na drugim piętrze Zatoki Sztuki.
Pierwsze dwa dni imprezy podręcznikowo wręcz powyższą tezę udowadniały. W środę zagrał na czele swojego kwintetu pochodzący z Armenii młody pianista Tigran Hamasyan, pokazując jeden z najbardziej przekonujących przykładów etno-jazzu kiedykolwiek granych w Trójmieście. W czwartek wolność w improwizacji uosabiał brawurowy recital solowy austriackiego trębacza Franza Hauzingera, a żywe, polityczne słowo wcielał w życie nowojorski czarny zespół Citizen X.
Czytaj więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 7.10.2013
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?