Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć nurka - są już pierwsze zarzuty

Maciej Pawlikowski
Po wielomiesięcznym śledztwie Prokuratura Rejonowa Gdańsk Śródmieście stawia zarzuty w sprawie ubiegłorocznej śmierci jednego z nurków, którzy wykonywali prace podwodne na platformie wiertniczej PB-1 należącej do Petrobalticu. Na razie objęta nimi została tylko jedna osoba, choć śledczy zapewniają, że na tym nie koniec.

- Jesteśmy w ostatniej fazie postępowania. Na razie zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia życia został sformułowany w stosunku do jednego z pracowników Petrobalticu, który z ramienia tej spółki nadzorował prace nurkowe na platformie wiertniczej - wyjaśnia prok. Renata Klonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk - Śródmieście.

Według prok. Klonowskiej, podobne zarzuty usłyszą już wkrótce także kolejne osoby.
- Jestem przekonana, że do końca września uda nam się je sformułować i złożyć w sądzie akt oskarżenia w tej sprawie - dodaje szefowa PR Gdańsk Śródmieście.
Jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie, jednym z oskarżonych będzie Henryk P., właściciel firmy nurkowej, która na zlecenie Petrobalticu wykonywała 24 września ubiegłego roku prace w rejonie platformy PB-1.

Prowadzone od ubiegłego roku śledztwo nie dało jednak odpowiedzi na wszystkie pytania, które pojawiły się w tej sprawie. Przede wszystkim wciąż nie wiadomo, co stało się z obowiązkowym dziennikiem prac podwodnych oraz komputerem, który zmarły nurek miał w czasie prac na ręku. Oba przedmioty zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, a jak przyznają prokuratorzy, byłyby cennym materiałem dowodowym.

W toku prowadzonego przez prokuraturę postępowania, a także kontroli przeprowadzonej przez Państwową Inspekcję Pracy udało się jednak potwierdzić informacje, które jako pierwsi ujawniliśmy w ubiegłym roku na łamach "Polski Dziennika Bałtyckiego". Chodzi przede wszystkim o wiele zaniedbań i nieprawidłowości w czasie prac. Wśród nich nie sposób nie wymienić chociażby braku profesjonalnego sprzętu do prac podwodnych.

Obaj schodzący pod wodę nurkowie korzystali bowiem z zestawów powszechnie określanych jako rekreacyjne. Co więcej - nie byli połączeni z powierzchnią wody tzw. pępowiną, czyli przewodem sygnalizacyjnym. Przez jego brak Maciej Ł. opadł kilkadziesiąt metrów poniżej poziomu, na którym toczyły się prace podwodne. Zdaniem wielu nurków zawodowych, z którymi rozmawialiśmy, brak tego przewodu mógł być bezpośrednią przyczyną śmierci Macieja Ł.
- Przy takim przygotowaniu prac żaden nurek nie powinien zejść pod wodę - komentuje jeden z nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki