Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć dzieci z Pucka: Prokuratorzy tłumaczą się Seremetowi. Szkoła uważa, że błędu nie było

Piotr Niemkiewicz, Roman Kościelniak
Puccy prokuratorzy musieli złożyć specjalne oświadczenia
Puccy prokuratorzy musieli złożyć specjalne oświadczenia Roman Kościelniak
Kopie przesłuchań Anny i Wiesława Cz. - którym zarzuca się spowodowanie śmierci i katowanie dwójki dzieci - trafiły do prokuratora generalnego. Razem z nimi swoje specjalne oświadczenia musieli przysłać także puccy prokuratorzy.

Kopie akt z dochodzenia w sprawie tragicznych śmierci 3-letniego Kacpra i jego o dwa lata starszej siostry Klaudii zostaną teraz przeanalizowane przez Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Generalnej.

- Jednocześnie Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi postępowanie służbowe dotyczące działań podejmowanych w tej sprawie przez puckich prokuratorów - informuje nas Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej.

Do Warszawy - za pośrednictwem gdańskiej Prokuratury Okręgowej - dotarły oświadczenia trzech puckich śledczych: prokuratora rejonowego, jego zastępcy oraz asesora, któremu przydzielono przeprowadzenie dochodzenia w sprawie pierwszego zgonu dziecka.

Co się znalazło w dokumentach? Tego - przynajmniej na razie - nikt nie zamierza ujawniać.
- Proszę pytać w Gdańsku - usłyszeliśmy od Bartłomieja Konkela, zastępcy prokuratora rejonowego w Pucku. - Ja w tej sprawie nic więcej powiedzieć nie mogę.

W Gdańsku prokurator Grażyna Wawryniuk też nie była bardziej rozmowna od kolegi z Pucka. Przypomniała, że PO przekazała dokumenty do Warszawy.- To oświadczenia związane z postępowaniem służbowym - podkreśliła rzecznik PO w Gdańsku. - I dlatego ich treść nie podlega ujawnieniu.

Przypomnijmy, że prokurator generalny miał zastrzeżenia co do przekazania sprawy zgonu Kacpra mało doświadczonemu asesorowi.

Tymczasem puccy prokuratorzy koncentrują swoje wysiłki na wyjaśnieniu przyczyny śmierci trzylatka. Pierwsza opinia biegłych nie była rozstrzygająca i nie dawała pewności, czy chłopca zabito, czy zginął na skutek wypadku. Dlatego specjaliści zdecydowali, że przeprowadzą drugie, bardziej szczegółowe badanie. Jego wyniki wciąż nie dotarły do Pucka.

- Wystąpiliśmy do biegłych z kategorycznym domaganiem się przysłania nam tej opinii - mówi prok. Konkel. - Celem szerszego określenia mechanizmu spowodowania obrażeń, które doprowadziły do śmierci.

Tymczasem w Pucku pojawiły się pogłoski, że ujawniony przez nas incydent - uderzenia biologicznej córki przez Annę Cz. - nie był odosobniony. Dziecko miało przyjść ze śladami rodzinnej przemocy na ciele jeszcze, gdy chodziło do zerówki.

- Pierwsze słyszę - przyznaje Zdzisław Pruchniewski, dyrektor puckiej Szkoły Podstawowej. - Sprawdziliśmy to. To była pojedyncza sprawa. Przez kolejne lata dyskretnie monitorowaliśmy to, co dzieje się z dzieckiem. Nauczyciele i szkoła mają swoje wypracowane metody.

Odsuwa się też widmo ewentualnej kary, jaka mogła grozić wychowawczyni, która odkryła ślady na twarzy dziewczynki. Przypomnijmy, że nauczycielka poinformowała o zdarzeniu szkolnego psychologa, ale dyrektora szkoły już nie. - Sprawdziliśmy przepisy z 2010 roku, bo wtedy wydarzyła się sprawa - mówi dyr. Pruchniewski. - Nie było błędu. Prawo zmieniło się rok później i teraz reakcja musiałaby być bardziej stanowcza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki