Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słuchać, szanować, nie przerywać... [ROZMOWA]

Joanna Surażyńska-Bączkowska
Czym są mediacje, dlaczego warto skorzystać z pomocy specjalistów i jak wygląda takie spotkanie - na pytania odpowiada Wojciech Kamer, prezes Kościerskiego Stowarzyszenia Mediacji.

Kiedy powstało stowarzyszenie?
Zostało zarejestrowane w grudniu 2015 roku. Działa przy ul. Traugutta 7/21. Powstało z inicjatywy kościerskich pasjonatów mediacji. Wspólnymi siłami udało się rozpocząć tę działalność. Obecnie do stowarzyszenia należy 16 osób, w tym czworo mediatorów, którzy skończyli studia podyplomowe. Pozostałe osoby to członkowie wspierający.

Co to są mediacje?
To alternatywna metoda rozwiązywania sporów dla postępowań sądowych. Najczęściej trafiają do nas osoby skierowane na mediacje przez sąd. Jeżeli jednak ludzie są w konflikcie, mogą zgłosić się po pomoc sami. Zdarzają się takie sytuacje. W mediacjach to strony zawsze są twórcami ugody. Ta trafia do sądu, wówczas nabiera mocy takiej samej jak postanowienie sądowe. Ważną zasadą postępowań mediacyjnych, którą się kierujemy, jest zasada neutralności i nienarzucania żadnych rozwiązań. My niczego nie możemy też sugerować. Wszystko to, co powstaje, jest dziełem stron. My jesteśmy odpowiedzialni za przebieg rozmowy, ukierunkowujemy strony na rozwiązania. Jest to tak naprawdę zwykła rozmowa, w której staramy się, aby ludzie siebie usłyszeli, bo ludzie w konflikcie mówią do siebie, ale się nie słyszą. Różnica polega na tym, że po zakończeniu postępowania sądowego ludzie ci mają rozwiązanie narzucone przez sąd, czasem żadna ze stron nie jest zadowolona. Natomiast u nas strony są świadome tego, że same wypracowały rozwiązanie i wszyscy są zadowoleni. To jest właściwy efekt całego postępowania mediacyjnego.

Proszę powiedzieć, jakie sprawy do was trafiają?
Można powiedzieć, że najróżniejsze. Obecnie najwięcej jest postępowań cywilnych i rodzinnych, np. o podział majątku, dział spadku, o zapłatę, ustanowienie drogi koniecznej, ustalenie alimentów czy miejsca pobytu dziecka. Poza tym, kontakty z dziećmi, przy czym tego typu sprawy są najtrudniejsze, ponieważ wiążą się często z silnym konfliktem rodziców.

Co jest największym plusem mediacji?
Na pewno to, że strony, które do nas przychodzą, mogą wypowiedzieć to, co ich frustruje. Wówczas tworzy się przestrzeń do tego, żeby można było rozmawiać o konkretnej sprawie, z powodu której trafili na mediacje. W sądzie nie ma miejsca na wyrzucanie z siebie emocji czy poruszanie innych tematów. Jeśli jest taka potrzeba strony mogą zawrzeć ugody w wielu innych kategoriach spraw. Mieliśmy np. taką sytuację, kiedy otrzymaliśmy z sądu sprawę o ustalenie kontaktów z dzieckiem, a przy okazji doszło do ugody w kwestii alimentów i ustalenia miejsca pobytu. Ważnym plusem jest też brak paraliżu sądowego. Siedzimy ze stronami przy stole, pijemy kawę, rozmawiamy. Dzięki temu można osiągnąć zdecydowanie więcej.

Czy czasami mediacje się nie udają?
Może nie dojść do ugody, to się zdarza. Ale ugoda nie jest jedyną korzyścią mediacji. Ludzie wychodzą inni, następuje wyrzucenie emocji. Oczywiście, jeśli strony będą chciały trwać w konflikcie, procesować się, to będą. Czasem po prostu nie jest to ten moment na zawarcie ugody. Była też taka sytuacja, że strony nie zawarły ugody, natomiast po dwóch miesiącach, kiedy sprawa ponownie trafiła na wokandę, państwo przyszli i powiedzieli, że chcą zawrzeć ugodę. Mogę powiedzieć jednak, że w przypadku postępowań, które prowadzimy, zdecydowana większość kończy się ugodami.

Jaka sprawa szczególnie zapadła w pamięć?
Każda sprawa jest ciekawa i przynosi różne emocje. Pamiętam taką mediację, była to sprawa cywilna. Strony przez kilka lat, około dziesięciu, procesowały się w sądzie. Były to sprawy różnych kategorii. Trafili do nas, spotkanie mediacyjne trwa półtora godziny. Jak się okazało, ci ludzie po 15 minutach mieli rozwiązanie. To było niewiarygodne, że sami znaleźli rozwiązanie w tak krótkim czasie. Doszło do ugody, która była obszerna i szczegółowa. Naszą rolą jest także, aby nie zostawiać przestrzeni do konfliktów, czegoś niedopowiedzianego. Dzięki postępowaniu mediacyjnemu, odbudowują się relacje między ludźmi. Dla nas wielką nagrodą jest taka sytuacja, kiedy przychodzą do nas strony, które ze sobą nie rozmawiają, nawet nie patrzą w swoją stronę, a po zakończeniu mediacji, wyglądają jak znajomi, którzy spotkali się po wielu latach i mają sobie dużo do powiedzenia. Odbudowują to, co było między nimi kiedyś. Trudno uwierzyć często, że to ci sami ludzie.

Dlaczego właściwie tacy ludzie nie mogą po prostu sami usiąść i porozmawiać?
Tam, gdzie jest konflikt, jest dużo emocji. Jest też upór, duma, ambicja, niechęć, by ustąpić. Trudno to wszystko okiełznać, a rolą mediatora jest to, żeby tej rozmowy pilnować, żeby ją uporządkować. Zdarza się, że ludzie na siebie krzyczą. Oczywiście dajemy się wykrzyczeć, jest na to także miejsce, ale później jest czas na rozmowę. Jest mocny nacisk na równowagę stron, by czuły się komfortowo, bezpiecznie. W każdym momencie, gdy widzimy krzywdę jednej ze stron, możemy przerwać mediacje. Cały czas musimy być bezstronni, co jest trudne, bo przecież też mamy zwykłe, ludzkie emocje. Dlatego mediujemy w dwie osoby. Jeśli ktoś z nas poczuje jakieś emocje osobiste, wówczas ta druga osoba przejmuje prowadzenie mediacji.

Jakie cechy charakteru pomagają w mediacjach?
Na pewno empatia, ale też niezbyt rozbudowana. Jeśli będziemy zbyt empatyczni, będziemy przeżywać z ludźmi ich problemy, trudno wówczas być neutralnym. Ważna jest umiejętność słuchania, obserwacja komunikacji niewerbalnej. Opanowywanie emocji swoich i stron. Na pewno pokora, przekonanie, że nie wiem wszystko najlepiej i mogę się mylić. Trzeba się bardzo wsłuchiwać w obie strony, w ich potrzeby. Za każdym zachowaniem człowieka kryje się niezaspokojona potrzeba.

W takim razie proszę zdradzić, jak się dobrze kłócić?
Nie wiem, czy są jakieś sztuczki w tym zakresie. Cała mediacja opiera się na podstawowych zasadach komunikacji, czyli na tym, że należy słuchać drugiej strony, szanować, nie przerywać. Najwięcej daje próba postawienia się po drugiej stronie. Każdy człowiek ma własną perspektywę. Chodzi o zrozumienie. Mamy takie ćwiczenie, które uświadamia ludziom tę ważną kwestię. Pokazujemy np. zwykłą reklamówkę, prosimy, aby każda ze stron powiedziała, co widzi. Każda ze stron ma przed sobą inne obrazki. Pytamy się, dlaczego mówią o tej rzeczy w inny sposób, czy to oznacza, że kłamią? Patrzą na tę samą rzecz, ale z każdej strony wygląda ona inaczej. W sytuacji konfliktu jest tak, że każdy gest, spojrzenie, zachowanie oznacza dla nas jak najgorsze intencje.

Na koniec, proszę powiedzieć, jakie są Pana pasje?
Jestem wychowawcą w domu dziecka, pracuję również jako społeczny kurator sądowy i jestem członkiem zarządu Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom z Placówek Socjalizacyjnych w Kościerzynie. Mam niewiele czasu na dodatkowe pasje, prawie cały czas poświęcam na pracę zawodową i społeczną. Lubię przejażdżki na rowerze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki