Krytyka dotyczyła rzekomego utrudniania przez prezydenta dostępu do informacji publicznych. Zdaniem radnego Bartosza Łapińskiego jedynie na połowę złożonych przez siebie interpelacji otrzymał z urzędu merytoryczne odpowiedzi. A to, jak sugerował na sesji Rady Miasta, za sprawą odmiennych poglądów politycznych.
- Moje skargi na bezczynność prezydenta są zasadne, ponieważ nie udzielił on informacji publicznej w wyznaczonym do tego terminie na prawidłowo złożone wnioski, nie udostępnił dokumentów, które był zobowiązany udostępnić, dyskryminując mieszkańców i przedstawicieli Rady Miasta Sopotu, którzy nie reprezentują Platformy Sopocian - mówił Bartosz Łapiński.
Większość przychyliła się jednak do argumentacji sekretarza miasta Wojciecha Zemły, który podkreślił, że część wystąpień radnego nie miała wcale charakteru interpelacji, a była jedynie żądaniem danych czy dokumentów, w niektórych przypadkach wręcz dotyczących indywidualnych spraw mieszkańców.
Głos w sprawie zabrał też wczoraj sam prezydent.
- Trudno odnosić się do interpelacji, która jest interpelacją np. na temat tego, w których przedszkolach odbywają się lekcje rytmiki. Trudno żebyśmy zatrudniali urzędników, aby zbierali dane statystyczne specjalnie dla pana radnego, kiedy wystarczy wejść na stronę internetową i przeczytać - tłumaczył Jacek Karnowski. - Nie mamy nic do ukrycia. Trzeba tylko rozróżniać to, czym jest interpelacja, a czym dostęp do informacji publicznej. Bardzo proszę pana przewodniczącego rady, żeby przeprowadził szkolenie w tym zakresie.
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?