Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Tarasiewicz: Lechia może być trzecią siłą w Polsce [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Przemyslaw Swiderski
Z byłym reprezentantem Polski rozmawiamy o odradzaniu się piłki na Pomorzu, polskich trenerach i szansach Lechii na zaistnienie w Europie.

Zawisza Bydgoszcz zdobył Puchar Polski, więc sezon kończy z dużym sukcesem na koncie?

- Skłamałbym, gdybym powiedział, że liczyliśmy na takie osiągnięcie. Chcieliśmy na pewno potraktować bardzo poważnie Puchar Polski. Mieliśmy trudnych rywali, a na początku - jak rozgrywa się tylko jeden mecz - to jest wielka niewiadoma. Jak już doszliśmy do finału, to nie chcieliśmy, żeby mówiono o tym jak o historycznym wyczynie. Chcieliśmy wygrać i się udało. Niby jest tylko osiem meczów do finału i wszyscy twierdzą, że Puchar Polski to najłatwiejsza droga do pucharów. Ja się z tym nie zgadzam. Jak w lidze coś się zepsuje, to można to nadrobić, a w Pucharze Polski - jak się przegra, to jest "do widzenia" z rozgrywkami. Dla beniaminka, po prawie 20 latach nieobecności w ekstraklasie, zdobycie pucharu i awans do czołowej "8" to jest sukces.

Można go traktować jako odbudowanie futbolu na Pomorzu?

- Zdecydowanie tak. Ja tylko żałuję, że jest taka niesympatyczna sytuacja z kibicami. Do momentu meczu z Lechem dawali nam dużo radości, pomagali nam. W meczu są fragmenty lepsze i gorsze, a doping był na wysokim poziomie. Szkoda, że naszych kibiców nie było na takim święcie, które nie zdarza się co roku, jak finał Pucharu Polski i to na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Piłkarzom nie jest łatwo jak kibice się od nich odwracają. Trener w takiej sytuacji musi też być trochę psychologiem?

- Musi to mieć oddziaływanie na zawodników, bo ta atmosfera im się udziela. Piłkarze są tutaj najmniej winni, a zaczynają się zastanawiać, czy zrobili coś złego i czy to wszystko jest przez nich.

Zawisza jest dziś gotowy do walki w eliminacjach Ligi Europy?

- Może w 30 procentach. Wiele zależy od dnia i od przeciwnika. Szkoda byłoby zakończyć tę przygodę już na pierwszej rundzie, ale wszyscy w klubie są tego świadomi. Będziemy starali się wzmocnić ten zespół, choć oczywiście nie w wielkim stopniu, bo to się wiąże z finansami. Bo chodzi o to, żebyśmy nie byli tłem w tej pierwszej, a może i w kolejnej rundzie eliminacyjnej.

Szuka Pan zawodników, którzy podniosą jakość zespołu, czy woli mieć Pan po dwóch równorzędnych graczy na każdą pozycję?

- Dobrze by było, ale to nie jest realne. Na większości pozycji zawodnicy, których mamy, dają nam satysfakcję. Nie można mieć pewności, czy nie pojawią się kwestie zdrowotne, ale też mamy luki na pewnych pozycjach. Dobrze byłoby pozyskać dwóch albo i trzech piłkarzy, którzy dodadzą nam jakości. A sezon będzie trudny, bo i puchar i liga. Piłkarze mają większą świadomość, co to znaczy być na 9 miejscu. Nikt nie będzie ryzykował starty punktów, żeby sprężyć się w połowie rozgrywek, bo wtedy może być za późno. Postaramy się jak najdalej zajść w Lidze Europy, ale dojdzie ekstraklasa, Puchar Polski i tych meczów w naszym przypadku zaraz wyjdzie 45 w sezonie. W lidze niemieckiej mogą zagrać nawet mniej spotkań, a kadry są na pewno bardziej liczne.

Wybiega Pan w przyszłość, czyli Zawisza zagra w europejskich pucharach z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem?

- Nie mogę jeszcze powiedzieć, że tak. Jako trener muszę jednak myśleć już o kolejnym sezonie, mamy przygotowany plan treningów i sparingów. Nie będzie długiej przerwy i trzeba podejść do sprawy rozsądnie. Moje drużyny zawsze były dobrze przygotowane pod względem motorycznym, a w piłce nożnej od tego wszystko się zaczyna.

Ile jest procent szans, że zostanie Pan w Bydgoszczy?

- Interesują się mną kluby z Francji i Szwajcarii. Będę czekał tak długo, jak to będzie możliwe. Sytuacja jest dla mnie niezręczna, bo to nie jest sprzyjające dla Zawiszy. Nie mogę w niepewności trzymać Zawiszy. Jestem skłonny, żeby czekać do ostatniej chwili - jeśli chodzi o kluby zagraniczne. Może dojść do takiej sytuacji, że w ogóle zostanę bez pracy. We Francji są to dwa kluby drugoligowe, które mają aspiracje awansować do ekstraklasy, a w Szwajcarii chodzi o zespół z najwyższej klasy rozgrywkowej.

Jak Pan ocenia reformę rozgrywek w T-Mobile Ekstraklasie?

- Już na początku mówiłem, że nie jestem zwolennikiem takiej reformy i podtrzymuję swoje zdanie. Uważam, że powinniśmy mieć 18 zespołów w ekstraklasie. Jest w drugiej lidze z pięć klubów, które mają infrastrukturę i mogłyby grać w ekstraklasie bez obniżenia jej poziomu. Nie sądzę, że poziom by się obniżył. Mielibyśmy 34 kolejki w sezonie i dla mnie to byłaby najlepsza formuła. Ten sezon nie przekonał mnie do tego systemu i to nie dlatego, że Zawisza gra w górnej "8". Ktoś zbierał punkty, potem wszystko nagle w tabeli się przewróciło, bo dzielimy punkty na pół. A dlaczego nie dzielimy też na przykład bramek?

Dzięki tej zmianie poziom polskiej piłki ligowej miał pójść w górę. I poszedł?

- Oczywiście, że nie. Jest więcej skakania na plecy, łapania za koszulki i pchania, bo gra w dolnej "8" wiąże się z walką o utrzymanie, dużą presją i nie pozwala na swobodną grę. Skupmy się na grze w piłkę, a nie bieganiu i kopaniu.

Poziom polskiej ligi jest słaby?

- Może nie jest słaby, ale jest średni. Wykładnikiem są mecze w Lidze Europy, bo już nie wspominam o Lidze Mistrzów, jak kończą się konfrontacje ze średnimi zespołami, które nie mają wyższego budżetu od naszych klubów.

Jak Pan postrzega Lechię?

- W tym klubie wszystko idzie w dobrym kierunku. Jest piękny stadion, chyba najpiękniejszy w Polsce, prócz Stadionu Narodowego. Są nowi właściciele, chcą zbudować na polskie warunki coś wielkiego, żeby rywalizować o czołowe miejsca. Bo nie po to inwestują pieniądze, żeby grać o czwarte miejsce, a Lechia już dziś potrafi zagrać z Legią jak równy z równym. Zespołem, który dziś można pokazać w Europie jest Legia Warszawa. Nie może być inaczej, skoro klub ma 100 milionów złotych budżetu. Większość zespołów ligi francuskiej czy też austriackiej, ma po 25-27 milionów euro. Taki budżet zobowiązuje nawet do awansu do Ligi Mistrzów, a jeśli nie, to do wyjścia z grupy Ligi Europy. Bo faza grupowa Ligi Europy, to dla Legii musi być absolutne minimum. Pieniądze nie grają, ale jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie ma piłkarzy. Dziś bez nakładów finansowych nie ma wyników w sporcie. Za jakość trzeba płacić, ale nie przepłacać. Jak ktoś ma pieniądze, to musi umieć je wydawać.

Mówi się, że chociaż jest Pan z Wrocławia, to za Lechią Pan nie przepada.

- Nie wiem, skąd to się wzięło. Ja się przyzwyczaiłem już, że w związku z moją osobą niektóre rzeczy są mnożone przez dwa, wyolbrzymiane. Może moja osobowość i charakter komuś przeszkadzają i nie wiedzą już jak ugryźć Tarasiewicza, to starają się dorobić ideologię.

Istnieje coś takiego jak polska myśl szkoleniowa? Czy w naszej piłce jest za dużo trenerów zagranicznych?

- To jest sport, ale też biznes i znajomości, są powiązania i zobowiązania. Uważam, że mamy w Polsce dobrych trenerów. Rozmawiałem z nimi i wiem jak pracują i jak podchodzą do swoich obowiązków. Może mamy inne odczucia, bo mało naszych trenerów pracuje w ligach zagranicznych. U nas najbardziej znanym trenerem zagranicznym, dzięki piłkarskiemu CV, był Bakero. A tak to są trenerzy, może nie anonimowi, ale tacy, którzy nic zdziałali na Zachodzie. I nie można o nich mówić, podobnie jak o piłkarzach, że ich marzeniem jest praca w polskiej lidze. Traktują naszą ligę jako trampolinę do lepszej ligi. Mamy młodych trenerów, którzy chcą coś osiągnąć. Może czasami młodość przeradza się w nadmierną ambicję, ale to jest dobra cecha.

Pytam pod kątem Lechii, która po przyjściu trenera Ricardo Moniza gra lepiej, a są przecież ci sami piłkarze.

- Na pewno Lechii pomogło, że zakwalifikowała się do górnej "8". Mówiliśmy też o Cracovii, że grała fajnie, ale nie zdobywała za dużo punktów. Jak ich potrzebowała, to 3-4 ostatnie mecze nie dały takiej jakości, bo pojawiło się to ciśnienie, o którym mówiłem wcześniej. Myślę, że w Lechii sami zawodnicy doszli do wniosku, że nic im nie grozi, bo utrzymanie już mają i mogą zrobić coś więcej. Nie bronię polskiego szkoleniowca Michała Probierza, ale uważam, że Lechia grała może mniej widowiskowo, ale nam zawsze było z nią trudno. Pamiętam nasz remis w Gdańsku 1:1 i porażkę w Bydgoszczy 0:3. Ten zespół zawsze był dobrze zorganizowany, wybiegany, bardzo agresywny. Potem doszedł luz i swoboda, które pozwoliły na grę bardziej techniczną i widowiskową. Widać, że drużyna dzięki Probierzowi była dobrze przygotowana motorycznie.

Przyjście niemieckiego inwestora do Gdańska - szansa na to, że Lechia dołączy do Legii i Lecha?

- Uważam, że oprócz Legii i Lecha, to jest trzeci klub w Polsce, który na lata może zbudować bardzo mocny zespół. I to taki, który nie będzie tylko liczył się w naszym kraju, ale regularnie będzie grał w Lidze Europy.

Kiedy przyjdzie czas Ryszarda Tarasiewicza na pracę z reprezentacją Polski?

- Mam taką ambicję. Chciałbym zostać selekcjonerem reprezentacji. Jako piłkarz zawsze chciałem osiągnąć najwięcej ile mogłem. A jako trener chciałbym poprowadzić kadrę, ale to nie ode mnie zależy. Na pewno nie będzie to w najbliższym czasie. A jeśli to będzie trochę późno, to może już nie być tego entuzjazmu do pracy, który jest bezwzględnie potrzebny. Jak nie ma ognia, to się przekłada na zespół. Piłkarze to wyczują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki