Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rusocin: Historyczny ursus C451 dostanie drugie życie. Ile będzie kosztować renowacja? [ZDJĘCIA]

Joanna Łabasiewicz
Joanna Łabasiewicz
Uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych w Rusocinie chcą przywrócić do dawnej świetności traktor C451, uważany za motoryzacyjną perełkę.

Przez wiele lat ursus C451 stał przed Zespołem Szkół Rolniczych w Rusocinie i - co tu dużo mówić - niszczał. Na szczęście nadeszły dla niego lepsze czasy. Niebawem ciągnik zostanie poddany gruntownej renowacji, którą wykonają nauczyciele i uczniowie szkoły w Rusocinie. W ubiegłym tygodniu maszyna została już przeciągnięta do hali remontowej.

Ursus C451 był produkowany w latach 1954-1959 przez zakłady Ursus w Warszawie, następnie do 1965 r. przez Zakłady Mechaniczne w Gorzowie Wielkopolskim. To ulepszona wersja starzejącego się wówczas pierwszego polskiego traktora, ursusa C45. Jeden z egzemplarzy trafił do szkoły w Rusocinie, ale kiedy to się stało i w jaki sposób, dyrekcja szkoły jeszcze nie wie. Jeden z Czytelników sugeruje, że ciągnik został wykonany w latach 80. w ramach pracy dyplomowej i wyeksponowany w formie rzeźby przestrzennej.

- W szkole pracuję od 1978 roku i już wtedy maszyna stała na cokole - przyznaje Marek Urbanek, dyrektor placówki. - Będziemy ustalać, w jaki sposób ursus trafił do nas. Przejrzymy dokumenty i dotrzemy do historii ciągnika. Podejrzewamy, że trafił do nas w ramach pracy dyplomowej jednego ucznia.

Jak podaje inż. Urbanek, produkcja tego pojazdu była oparta, a właściwie skopiowana, na konstrukcji niemieckiego ciągnika lanz bulldog.
- Remont to będzie żmudna i ciężka praca, ale mam nadzieję, że do końca roku szkolnego uda się go uruchomić - dodaje dyrektor. - Teraz maszyna została przeciągnięta, ponieważ baliśmy się, że jej uruchomienie spowoduje trwałe zniszczenie tej perełki.

Traktor waży ponad trzy tony. Ma dziesięć litrów pojemności, jeden cylinder i tylko 45 KM mocy.
- Te pojazdy były bardzo paliwożerne, pojemność silnika wynosiła 10 tys. m sześc., podczas gdy forda 1000 m sześc. - dodaje Urbanek. - Był napędzany olejem napędowym, a nierzadko nawet naftą. Maszyna była prosta w obsłudze i łatwa do naprawy, nie była jednak funkcjonalna.

Jednym z pomysłodawców ratowania zabytkowego ciągnika jest Bartosz Gondek, miłośnik motoryzacji.
- Ciężkie, trudne w obsłudze i paliwożerne ciągniki trafiły pod koniec lat siedemdziesiątych w większości na złom. Nieliczne wjechały do stodół lub na przyszkolne ekspozycje sprzętu rolniczego - wyjaśnia Bartosz Gondek. - Już samo uruchamianie silnika, odbywające się przez podgrzewanie znajdującej się z przodu gruszki żarowej lampą lutowniczą, wyjmowanie koła kierownicy i wkładanie go w jedno z bocznych kół zamachowych to dziś prawdziwe przedstawienie.

Według Gondka, na Pomorzu zachowały się tylko trzy egzemplarze owego ursusa.
- Wiem, że taki model znajduje się jeszcze w Starym Polu i pod Słupskiem - wylicza. - Sporo tych maszyn jest jeszcze na południu i w centralnej Polsce. Jednak z kilkunastu tysięcy sztuka zachowało się raptem kilkadziesiąt.
Zdaniem niektórych, ów traktor to bohater socrealistycznego plakatu "Kobiety na traktory", jednak Marek Urbanek uważa, że to zbyt daleko wysunięty wniosek.

Renowacja ciągnika może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pieniądze na ten cel przekaże Starostwo Powiatowe w Pruszczu Gdańskim.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki