Rumia: Ścieżki rowerowe są, ale nieoficjalne

Na terenie Rumi znajduje się blisko 14 kilometrów ścieżek rowerowych. Cóż jednak z tego, skoro znakomita większość z nich oficjalnie trasami dla miłośników dwóch kółek nie jest? Ze względu na różnego rodzaju uchybienia starostwo wejherowskie nakazało miastu zdjęcie z nich oznakowania. I nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała ulec zmianie. Mimo wielu rozmów władz Rumi z przedstawicielami starostwa, pat trwa. Po tym, co do niedawna nazywano ścieżkami, rowerzyści mogą jednak jeździć bez przeszkód.

Co spowodowało, że większość ścieżek rowerowych w Rumi, poza tą wzdłuż ul. Dąbrowskiego i ostatnio dopuszczoną przy ul. Żwirki i Wigury, oficjalnie nimi nie jest? Starostwo dopatrzyło się m.in., iż przy budowie nie zachowano półmetrowej skrajni jezdni.

- Cały problem wziął się stąd, iż większość ścieżek nie spełnia wymagań określonych w przepisach. To przykłady inwestycji, których zadaniem nie jest ułatwienie jazdy rowerzystom, a pozbycie się ich z jezdni - twierdzi Tomasz Milewski, inspektor Wydziału Komunikacyjnego starostwa wejherowskiego.
Miasto złożyło wniosek o przywrócenie ruchu rowerowego na ul. Gdyńskiej, jednak nie został on zaakceptowany przez władze powiatu. W zamian starostwo proponuje ustawienie tabliczek o dopuszczeniu ruchu rowerowego.

- Takie oznakowanie funkcjonuje w Luzinie. Dzięki temu, na ulicach, na których są ścieżki, rowerzyści mogą zadecydować, czy chcą korzystać z trasy dla rowerów, czy wolą jechać jezdnią - wyjaśnia Milewski.
Nie satysfakcjonuje to jednak Rumi, która chce powrotu do pierwotnego oznakowania.

- Moim zdaniem to szukanie dziury w całym - mówi Ryszard Grychtoł, wiceburmistrz Rumi. - Na propozycję starostwa nie chcemy przystać, gdyż poruszanie się ścieżkami jest bezpieczniejsze niż ulicą, co umożliwiłaby propozycja powiatu.

Co sądzisz na ten temat?