Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpoczął się Jazz Jantar 2013. Na początek był jazz z Francji i Ameryki [ZDJĘCIA]

Tomasz Rozwadowski
Erik Truffaz w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku
Erik Truffaz w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku Tomasz Bołt
W minioną sobotę w Gdańsku rozpoczęła się najważniejsza wybrzeżowa jazzowa impreza roku, festiwal Jazz Jantar. W sobotę natomiast JJ 2013 miał koncert otwarcia w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Na inaugurację zagrali muzycy z Francji, kwartet trębacza Erika Truffaza.

Występ był charakterystyczny dla tegorocznej edycji z dwóch powodów. Po pierwsze, w programie znalazło się wyjątkowo wielu mistrzów trąbki, będzie więc znakomita okazja do porównań i do sporów na środowiskowej giełdzie. Po drugie, kwartet był częścią bloku prezentującego współczesny jazz z Francji, który w naszym kraju nie jest nieznany, ale z pewnością nie zaszkodzi mu dodatkowa promocja.

Urodzony na początku lat 60. w Szwajcarii Erik Truffaz jest zaliczany od ponad 20 lat do czołówki trębaczy europejskich. Kilkanaście lat temu miał nawet opinię awangardzisty i kreatora nowych brzmień. Należał do pionierów łączenia nowoczesnego jazzu z elektroniką w sensie instrumentarium oraz w znaczeniu wprowadzania tanecznych, klubowych brzmień. Choć nagrywa dużo i różnorodnie, na gdańskim koncercie postanowił odwołać się właśnie do tamtej tradycji, która po upływie dwóch dekad z awangardy stała się szacowną klasyką. Dodatkowo małym nieszczęściem Truffaza stało się także to, że zainspirował swoją twórczością wielu muzyków smooth-jazowych i teraz, grając to, co grał kiedyś, mimowolnie zbliża się do własnych mniej odkrywczych i mniej zdolnych uczniów. Jego solówki w stosunkowo niewielkim stopniu opierają się na improwizacji, są raczej śpiewnymi powtórzeniami wiodących tematów poszczególnych kompozycji i dlatego muzyka, zwłaszcza w pierwszej fazie koncertu, była wyraźnie ilustracyjna, jakby wyjęta z filmowej ścieżki dźwiękowej.

To jednak wszystko uwagi mniejszego kalibru, patrząc na to, jak dobrze przy muzyce Francuzów bawiła się gdańska publiczność. Lider oraz Patrick Muller na elektronicznych klawiaturach i fortepianie, Marcello Giuliani na gitarze basowej oraz Marc Erbetta na perkusji to kwartet otrzaskanych w bojach profesjonalistów, którzy doskonale wiedzą, jak grać tak, by się podobać. I grali w ten sposób przez blisko dwie godziny, kończąc w kilkuminutowej powodzi oklasków.
Tak to się robi na francuską modłę, drodzy rodacy.

W niedzielę w Klubie Żak zagrało dwóch słynnych amerykańskich trębaczy średniego pokolenia, Dave Douglas i Terence Blanchard. Obaj są niezwykle popularni i obaj grali już na Jazz Jantar w przeszłości. Bilety na oba występy były całkowicie wyprzedane, a z sali koncertowej wyniesiono krzesła, by pomieścić więcej publiczności na stojąco.

Dave Douglas przyjechał ze swoim kwintetem, nie znanym jeszcze w Trójmieście. Lider na trąbce, John Irabagon na saksofonie, Luis Perdomo na saksofonie, Linda Oh na kontrabasie i Rudy Royston na kontrabasie to skład, który objawił się na ubiegłorocznym albumie "De Stijl", w tym roku uzupełniony o płytową kontynuację w postaci albumu "Time Travel". Douglas zwraca się na tych płytach do bebopowej i hardpopowej tradycji lat 50. i 60., niekiedy cofając się jeszcze głębiej, do brzmień swingowych i robi to z niesamowitą swobodą i wyczuciem smaku. Szkoda, że temu projektowi trochę brakuje innowacyjnego pazura, często dotąd pokazywanego przez tego trębacza. W pokazywaniu, skąd się wziął współczesny jazz, jest jednak sporo sensu, a w tak perfekcyjnym wykonaniu słuchanie sprawiało dużą przyjemność.

Terence Blanchard zachował się solidarnie i podobnie jak kolega i konkurent przedstawił projekt nie tak porywający jak jego wcześniejsze granie na Jazz Jantar. Trzy lata temu przywiózł własny, regularny zespół i promował nową wówczas płytę, tym razem zagrał z młodymi polskimi muzykami, pianistą Michałem Wróblewskim, kontrabasistą Michalem Jarosem i perkusistą Pawłem Dobrowolskim, prezentując się w kompozycjach własnych i Wróblewskiego. Efekt finalny był łatwy do przewidzenia - przypominał koncert dyplomowy na wyższej szkole muzycznej. Młodzi, już bardzo wiele umiejący, ale jeszcze nie do końca ukształtowani jazzmani pokazali się w towarzystwie mistrza. Dyplom obronili.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki