18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Kaszuba: Mors i łowca bursztynów, który wyciągnął studenta z komina

Daria Jankiewicz
Rozmowa z st. asp. Romanem Kaszubą z KM PSP w Sopocie.

Jak długo pracuje Pan w straży pożarnej?
W PSP pracuję od 1 października 1997 roku.

Dlaczego wybrał Pan straż?
Prawie każdy chłopiec chciał być strażakiem. Ja pochodzę z małej wioski niedaleko Mławy i tam, żeby spełnić takie marzenie, nikomu nawet nie przyszło do głowy. Ale gdy w 1996 roku przeprowadziłem się do Trójmiasta, zobaczyłem ogłoszenie, że przyjmują do straży w Sopocie. Poszedłem, zostałem przyjęty i od tamtej pory pracuję jako strażak. Marzenie spełniło się.

Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział?
Był to wyjazd do płonącego samochodu marki Żuk. Zapaliła się w środku kabina od akumulatora. Było to raczej obserwowanie pracy starszych kolegów. Nie namęczyłem się więc za bardzo.

A jaka była najtrudniejsza akcja, w jakiej Pan uczestniczył?
Tych trudnych było kilka. Ale taka najtrudniejsza zdarzyła się dziesięć lat temu, gdy student wpadł do komina. W noc sylwestrową chwilę po północy, kiedy właśnie składaliśmy sobie życzenia, przyszli do nas studenci, twierdząc, że ich kolega wpadł do komina. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co mówią. Początkowo nawet myśleliśmy, że to żart. Pojechaliśmy na miejsce. Rzeczywiście na samym dole leżał chłopak i wzywał pomocy. Okazało się, że studenci weszli na dach by oglądać fajerwerki na plaży. Jemu było jednak mało, więc wszedł na komin, a że nie był do końca trzeźwy wpadł do niego, czyli prawie 20 metrów w dół. A że jestem raczej drobnej postury, to mi przypadło wyciagnięcie jego. Szybko udało nam się wyciągnąć go na zewnątrz. Najgorsze było to, że kiedy go wyciągali zwalał na mnie całą sadzę, która była w kominie, więc ciężko tam było oddychać. Dopiero kiedy on został wyciągnięty, spuszczono linkę po mnie. Pod koniec traciłem już przytomność.

Czy podczas Pana służby miała miejsce jakaś zabawna historia?
Jedna z zabawniejszych sytuacji miała miejsce pewnej nocy. Obudziły nas dzwonki. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi. Okazało się, że zostaliśmy zadysponowani na ulicę Monte Cassino, by połapać biegające konie, które uciekły ze stajni. Całe szczęście, że na naszej zmianie jest kilku chłopaków, którzy pochodzą ze wsi i wiedzą, jak się obchodzi z końmi.

Czy trudno być strażakiem? To praca dla każdego?
Na pewno nie jest łatwo. Nie bez przyczyny mówi się, że strażacy to tacy dziwni ludzie, którzy wchodzą tam, skąd wszyscy uciekają. Osoba, która chce być strażakiem, musi mieć do tego odpowiednie predyspozycje i chęć niesienia pomocy.

Jak spędza Pan wolny czas po pracy?
Od kilku lat przed pracą bawimy się z kilkoma chłopakami w morsów. Po sztormach lubię też pojechać na Wyspę Sobieszewską poszukać bursztynów. Mam kilka pięknych okazów. Najlepsze wyjazdy są nocą. Pamiętam swój pierwszy wyjazd po bursztyny. Było to o trzeciej nad ranem. Idąc przez las, byłem przekonany, że trochę się wygłupiłem. Jakie było moje zdziwienie, gdy na miejscu zobaczyłem dosłownie gorączkę złota – mnóstwo ludzi szukających bursztynów z latarkami. To było bardzo fajne doświadczenie.

Zagłosuj na st. asp. Romana Kaszubę z KM PSP Sopot - wyślij sms o treści zaw.10 na numer 72355 (koszt 2.46 zł z VAT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki