Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzicom do Szkoły Podstawowej nr 9 w Rumi wstęp wzbroniony!

J. Czarny, T. Modzelewski
T.Modzelewski
Zakaz wstępu do budynku szkoły mają rodzice dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 9 w Rumi. Zakaz, wprowadzony przez dyrekcję placówki, martwi szczególnie tych dorosłych, do których docierają niepokojące sygnały od ich dzieci - podczas posiłków na szkolnej stołówce miało dojść do aktów przemocy wobec najmłodszych uczniów. Rodzicom nie podoba się też fakt, że mają dopłacać do wydatków placówki, finansując np. zakup mydła. Obawiając się o ewentualne szykanowanie dzieci, poprosili o anonimowość.

- Dziecko od początku jest stresowane i wywiera się na nim presję - twierdzi ojciec 7-latki. - W miarę dobrze było tylko przez pierwszy tydzień. Później otrzymaliśmy zakaz wstępu do budynku. Trzeba było widzieć te dantejskie sceny rozdzielania siłą dzieci od rodziców; dwie woźne pilnują, żeby nikt do środka nie wchodził. W rezultacie możemy stać przed szkołą albo przy portierni, nie mając wglądu w to, co dzieje się wewnątrz placówki.

Dlaczego rodzice mają zakaz wstępu do szkoły? Szkoła tłumaczy to bezpieczeństwem dzieci.
- Podczas lekcji nie ma dyżurów na korytarzu, a zdarzało się, że ktoś wchodził na teren szkoły - mówi Lucyna Oglęcka, dyrektor placówki. - Sama widziałam, wychodząc z gabinetu, że do toalety dla dzieci wszedł jakiś mężczyzna, jak się potem okazało, niemający tutaj dziecka - dodaje wicedyrektor Iwona Bielińska.

Tyle że - zdaniem niektórych rodziców - wewnątrz i tak dzieje się coś niedobrego.
- Córka boi się chodzić do szkoły, ponieważ biła ją dziewczynka z równoległej klasy - mówi matka pierwszoklasistki. - O wszystkim powiedziałam na wywiadówce. Z jakim rezultatem? Winy szukano w moim dziecku; skoro jest ofiarą, to pewnie prowokuje, a poza tym małe dzieci często zmyślają, więc to może nieprawda. I jak ja mam się czuć? Postanowiłam działać.
Matka przyjrzała się bliżej temu, co dzieje się w szkole. Po rozmowie z innymi rodzicami okazało się, że jest gorzej, niż myślała. Ci poinformowali ją, że jeszcze na początku roku postanowili sami sprawdzić, co dzieje się w szkolnej stołówce, a tam byli świadkami, jak starsze dzieci - których nie powinno być na tej przerwie obiadowej - wkładały głowy najmłodszych w talerze z zupą. Nikt nie zareagował - mówią.

- Zasugerowałam, że skoro personel sobie nie radzi, to trzeba zatrudnić więcej osób. Usłyszałam, że nie ma na to pieniędzy - opowiada kobieta i dodaje, że problem z wkładaniem głowy w talerz rozwiązano tak, że najmłodsi... nie dostają na obiad zupy.
- Pierwsze słyszę o czymś takim, najmłodsze dzieci jedzą oddzielnie - odpowiada dyrektor szkoły i dodaje, że dzieci otrzymują różne posiłki, stąd nie zawsze jest to zupa.

Przemoc w szkole to jednak, zdaniem niektórych rodziców, niejedyny problem w SP nr 9. Dziwne ich zdaniem jest także finansowanie szkoły.

- Raz na pół roku musimy przynieść 8 rolek papieru toaletowego, paczkę chusteczek i mydło - wylicza ojciec pierwszoklasistki. - Oprócz tego płacimy za konserwację ksero i ostatnio 9 zł za sprawdziany. To jakiś absurd, przecież na takie rzeczy szkoła ma zabezpieczone środki z budżetu gminy!

- Nie mamy środków na pełne wyposażenie, stąd taka prośba - tłumaczy Lucyna Oglęcka. - Poza tym same jesteśmy matkami, więc wiemy, że oświata nie jest wolna od opłat.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki