Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica wojny, czyli sprawa naszego honoru

Barbara Szczepuła
PDB
Trochę zapomniane, zakurzone i nieco staroświeckie pojęcie: honor. Żeby je lepiej zrozumieć, warto zacytować ministra Józefa Becka, który w maju 1939 roku mówił w Sejmie:...

"Pokój jest cenną rzeczą i pożądaną. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną: tą rzeczą jest honor"

Słowa te były odpowiedzią na niemieckie propozycje korekty granic państwowych oraz statusu Wolnego Miasta Gdańska w zamian za pokój. Przy głośnikach radiowych słuchała wtedy ministra Becka cała Polska. Słuchała i popierała, bo honor był dla obywateli II Rzeczypospolitej pojęciem ważnym. Już wkrótce po tym wystąpieniu Polska została zaatakowana z dwu stron: 1 września przez Niemcy i - czego nie można było przewidzieć - 17 września przez Związek Sowiecki. Opuszczeni przez aliantów, musieliśmy swojego honoru bronić sami.

Polscy żołnierze bronili go dzielnie nie tylko we wrześniu 1939 roku, ale i później na wielu wojennych frontach. Norman Davies pisze: "Polski żołnierz był we wrześniu '39 znakomity. Plan mobilizacyjny - doskonały. Nie wiem skąd się w Polakach bierze ta ciągła podejrzliwość wobec własnych osiągnięć". Mamy z czego być dumni, choć w 1939 roku przegraliśmy, a w 1945 roku nie było Polaków wśród narodów, które euforycznie witały koniec wojny. Jak skonstatował znakomity węgierski pisarz Sándor Márai: Sowieci przynieśli wyzwolenie spod niemieckiej okupacji, ale nie przynieśli wolności. Nie mogli dać czegoś, czego sami nie mieli.

Dziś, w siedemdziesiątą rocznicę wybuchu wojny mniej mówimy o napaści Niemiec hitlerowskich, choć Polacy nie zapomnieli ani salw pancernika "Schleswig-Holstein" wymierzonych w Westerplatte, ani samolotów Luftwaffe bombardujących polskie miasta i ostrzeliwujących uciekinierów na drogach Września, ani wszystkiego co się działo potem, pod niemiecką okupacją. Za sprawą rosyjskich historyków i dziennikarzy walczymy dziś o prawdę historyczną dotyczącą paktu Ribbentrop-Mołotow. Wraca bowiem teza, której uczono niegdyś w peerelowskich szkołach, że Stalin musiał się porozumieć z Hitlerem, bo chciał pokoju, a umowa miała odsunąć niemieckie zagrożenie od granic ZSRR. Do współpracy z III Rzeszą zmusiły go państwa europejskie, które podpisały układ monachijski i odmawiały sprzymierzenia się ze Stalinem przeciw nazistowskim Niemcom.

Dziś niektórzy rosyjscy historycy idą jeszcze dalej i twierdzą, że to Polska jest winna wybuchowi wojny, bo postąpiła egoistycznie, nie chcąc spełnić "umiarkowanych i słusznych" żądań Hitlera.
Propagandowa wrzawa w Moskwie ma odwrócić uwagę od tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow, który ustalał zasady rozbioru ziem państwa polskiego i aneksji krajów bałtyckich przez ZSRR. Próbuje też przekonać świat, że podobny do paktu Ribbentrop-Mołotow pakt o nieagresji Polska zawarła z Hitlerem już w 1934 roku. Owszem, zawarła, podobnie jak dwa lata wcześniej zawarła pakt o nieagresji ze Związkiem Sowieckim. Do żadnego z tych traktatów nie dołączono jednak tajnych protokołów! Politolodzy mówią, że dzisiejsza Rosja nie jest gotowa do uznania współodpowiedzialności Stalina za wybuch II wojny światowej, bo to by godziło w mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, który jest jedynym czynnikiem spajającym rosyjskie społeczeństwo, fundamentem jego tożsamości. Na dłuższą metę nie można jednak budować tożsamości na kłamstwie. Nie można też naginać historii do potrzeb bieżącej polityki, co bez żenady praktykuje dziś Moskwa.
Walcząc z zakłamywaniem prawdy historycznej, nie powinniśmy się jednak na Rosjan obrażać, histeryzować, walić ich cepem po głowach. Trzeba inicjować dyskusje historyków, punkt po punkcie przedstawiać swoje stanowisko i dążyć do porozumienia w poszanowaniu prawdy o przeszłości. Tego że jest to możliwe, dowodzą stosunki polsko-niemieckie, od listu biskupów polskich do biskupów niemieckich w 1965 roku począwszy, przez przyklęknięcie kanclerza Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta, ekspiacyjne inicjatywy niemieckich katolików i ewangelików, wymianę młodzieży, spotkanie premiera Mazowieckiego z kanclerzem Kohlem w Krzyżowej i pisane wspólnie przez uczonych obu krajów prace historyczne dotyczące wojny. Aż po obecność pani kanclerz Merkel dziś na Weterplatte, które jest potwierdzeniem oczywistego dla obu narodów faktu, że staliśmy się dla siebie nawzajem dobrymi sąsiadami.

Nie dziwmy się Rosjanom, że nie znają swojej prawdziwej historii, bo my też do niedawna nie znaliśmy swojej. W Polsce to się zmienia, choć przewartościowanie nie było łatwe, bo społeczną świadomość kształtowała peerelowska propaganda i serial o "Czerech pancernych".
Badania przeprowadzone przez Pentor na zlecenie Muzeum II Wojny Światowej mówią, że dziś dumni już jesteśmy z generałów Sikorskiego i Andersa, z kampanii wrześniowej i Powstania Warszawskiego. Do zdrajców zaliczamy Bieruta, Świerczewskiego i Wandę Wasilewską. To że premier Władimir Putin przyjedzie do Polski 1 września, by złożyć hołd poległym Polakom, jest dobrym znakiem i, miejmy nadzieję, krokiem ku relacjom polsko-rosyjskim opartym na prawdzie. Z tego postulatu nie możemy rezygnować, bo prawda to dla Polski sprawa honoru! Tak, właśnie honoru, choć dziś na szczęście nie musimy go bronić na polu bitwy.

W siedemdziesiątą rocznicę wybuchu II wojny światowej warto także przypomnieć ostrzeżenie Alberta Camusa: "bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika (...) nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście."
Prawda jest dobrym lekarstwem na dżumę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki