Reprezentacja Polski w rugby, czyli potrzebny psycholog

Wynik w meczu rugby to wypadkowa popełnionych błędów i podejmowania decyzji. Te pierwsze wynikają z drugich i o tym rugbiści wiedzą, choć nie wszyscy kibice zdają sobie z tego sprawę. W sobotnim meczu Polska - Ukraina widać to było jak na dłoni i nie chodzi tylko o aspekt sportowy. Organizatorzy zacierali ręce, bo zapowiadała się dobra frekwencja na Arenie Lublin, która po raz pierwszy gościła międzypaństwowy mecz w kategorii seniorskiej. Tak też było, bo spotkanie obejrzało na trybunach około 6 tysięcy widzów, co jest w realiach polskiego rugby dobrym wynikiem. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby nie transparent wywieszony na trybunach lubelskiego stadionu "Lwów odzyskamy. Banderowców ubijemy". Po jakimś czasie dwujęzyczny transparent zniknął, ale niesmak pozostał.

- Wiem, że jego autorami nie byli kibice Motoru, którzy jeszcze w trakcie meczu odcięli się od tego. Jestem oburzony i rozżalony - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" Robert Małolep- szy, pełniący obowiązki sekretarza generalnego Polskiego Związku Rugby i jeden z organizatorów meczu. - Z drugiej strony ten incydent pokazuje, że mecze reprezentacji w rugby stają się na tyle atrakcyjne, że pojawiają się i takie problemy. Do tej pory niespotykane na meczach rugbistów.

To jest dla organizatorów spotkań naszej reprezentacji kolejne wyzwanie. Podobnie jak dla sztabu trenerskiego, z Markiem Płonką i Dariuszem Komisarczukiem na czele, uporanie się z plagą szkolnych błędów popełnianych przez naszych zawodników w decydujących momentach meczu. Choć z drugiej strony to raczej robota dla psychologa niż selekcjonera. Polscy rugbiści, którzy zagrali lepiej niż w kwietniowym meczu w Brukseli z Belgią, w sobotę w Lublinie powinni wygrać z Ukrainą, ale przy stanie 17:17 trzy błędy popełnione przez naszych zawodników zdecydowały, że nie tylko nie wygraliśmy go, ale po raz 10 w historii przegraliśmy z Ukraińcami.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!