Tymczasem w Gdańsku więcej niż o sportowych szansach Wybrzeża mówi się o finansowych kłopotach klubu. O pieniądzach, które klub jest winien zawodnikom. I to zarówno za zdobyte dotychczas w lidze punkty, jak i kwoty zapisane w kontraktach na przygotowanie sprzętu.
- Nie ma co ukrywać, że mamy coś w rodzaju finansowej zadyszki - przyznaje menadżer sportowy Wybrzeża Andrzej Terlecki. - Jednocześnie mogę powiedzieć o światełku w finansowym tunelu. W przyszłym tygodniu do naszych żużlowców powinny trafić pieniądze, które pozwolą na przygotowanie sprzętu przynajmniej na pierwsze mecze rundy finałowej. Narzekanie, że spłacamy długi po poprzednim zarządzie - chociaż to prawda - w obecnej sytuacji nic nie da. My mamy podpisane umowy na ten sezon, z których wynika, że do klubowej kasy trafi jeszcze ok. 1,2 miliona złotych. Tyle tylko, że nie jutro czy w najbliższym tygodniu, ale w dłuższym okresie.
Czy więc Wybrzeże jest rzeczywiście głównym faworytem do awansu?
- Nasze szanse na awans określiłbym na 95 procent, czyli tylko jakaś nieprzewidziana katastrofa mogłaby nam ten awans odebrać - nie traci optymizmu Andrzej Terlecki.
Niestety, tego optymizmu nie słychać już w głosach zawodników, którzy o sytuacji finansowej klubu nie chcą rozmawiać. W anonimowej, z konieczności, minisondzie z dwoma pytaniami powtarzały się te same odpowiedzi. Na pytanie czy są sprzętowo przygotowani do rundy finałowej odpowiedź brzmiała - nie. Na pytanie ile klub jest im winien pieniędzy odpowiedź też była jedna - dużo.
Podwaliny pod sportowy sukces tworzy odpowiednia atmosfera. Tej teraz również nie ma.
- Zamienię dobrą atmosferę na płynność finansową i to nie taką na 5 minut przed meczem - żartuje, raczej gorzko, trener Stanisław Chomski. - Nasze przygotowania do spotkań rundy finałowej nie będą się różnić od tych, które mamy za sobą w rundzie zasadniczej. Ciągle słyszę, że powinniśmy się wzmocnić kadrowo przed tymi decydującymi meczami. Kibice mają głowy pełne pomysłów, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że na przykład taki Martin Smoliński czy Craig Cook - którzy rzeczywiście mogliby nam pomóc i rozmawialiśmy z nimi - nie są zainteresowani startami w Gdańsku. I nie chodzi w tym wypadku o sprawy finansowe, a o wcześniejsze zobowiązania tych zawodników w innych klubach.
- Rewolucji kadrowej na czas rundy finałowej na pewno nie przeprowadzimy, bo nie ma takiej możliwości. Ciągle przymierzamy się do pewnych ruchów wynikających z możliwości jaką daje instytucja "gościa", być może szanse występu dostanie na przykład Olivier Berntzon - kończy trener gdańskiego zespołu.
A pierwszy mecz rundy finałowej, z Lokomotivem Daugavpils w Gdańsku, już w niedzielę, 18 sierpnia. Czasu na skuteczne działanie jest więc niewiele.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?