Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Pieniądze na sport

Piotr Dominiak
Sporo mówi się ostatnio o pieniądzach w sporcie. Mieliśmy bokserską walkę stulecia, przy okazji której przez różne ręce (w tym obu bokserów) przepłynęło łącznie pewnie około 1 mld dolarów. Za miliard dolarów można by utrzymać przez prawie 10 lat wszystkie akademie wychowania fizycznego w Polsce.

Najlepiej zarabiający koszykarze w lidze NBL dostają za sezon ponad 20 mln dolarów, a 333 graczy (spośród 430) dostaje rocznie ponad 1 mln każdy. Przeciętny profesor na polskiej uczelni pracuje na taką kwotę około 30 lat.
Suma nagród w tegorocznym turnieju wimbledońskim wyniesie prawie 27 mln funtów. To, oczywiście, pryszcz w porównaniu z pojedynkiem Mayweather - Pacquiao, ale Politechnika Gdańska (ok. 2500 pracowników i 26 tys. studentów) przeżyłaby za tę kwotę kilka miesięcy.

Według "Forbesa", drużyny Realu Madryt i Barcelony warte są ponad 3 mld dolarów każda, Manchester United prawie 3 mld, a Bayern prawie 2 mld. Gdyby więc sprzedać te cztery klubu, to za uzyskane pieniądze można byłoby utrzymać wszystkie szkoły wyższe w Polsce (publiczne i prywatne) przez półtora roku.

Zdaję sobie sprawę z demagogii tych porównań. Wiem, że te ogromne pieniądze kręcące się w sporcie współczesnym i na jego obrzeżach przynoszą sporo pozytywnych efektów (przyciągają młodzież na boiska i hale treningowe, dają dużo emocji kibicom). Z drugiej strony, są ogromnym marnotrawstwem, kreującym w znacznym stopniu iluzję, od której dobrobytu społecznego nie przybywa.

W naszym sporcie forsy jest znacznie mniej, ale to wcale nie znaczy, że ten sport jest tani. Nie tylko dla bezpośrednio zaangażowanych uczestników, kibiców, sponsorów itd. Mam na myśli nas wszystkich, czyli społeczeństwo.

Niedawno doszło do tragedii w Knurowie. Grupa "kibiców" wtargnęła na boisko, policja użyła gumowych kul, zginął młody człowiek. Wielki dramat. Wszystko się działo podczas meczu IV ligi (de facto jest ona piątą ligą). Zaczęła się dyskusja o powodach tych wydarzeń. Pierwsze reakcje mediów były znamienne - dociekano, czy nie zawinił organizator, czy właściwie zabezpieczył imprezę. Czy na meczu była dostateczna liczba policjantów. Ktoś tu chyba zwariował. Piąta liga (na mecze pierwszej przychodzi czasem kilkaset osób), mała miejscowość, amatorski sport, a tu nie tylko mordobicie, ale strzelanina.

Wiele razy obruszałem się na finansowanie ze środków publicznych kosztów "eskortowania" kibiców drużyn przyjezdnych, obecności setek policjantów na meczach, pokrywania kosztów szkód wyrządzonych przez kibiców ze wspólnej kasy. To pieniądze wydane na chory sport. Że tak jest wszędzie? A co mnie to obchodzi. Jeżeli wydarzenia sportowe prowadzą do zamieszek, bójek, grożą bezpieczeństwu nie tylko ich uczestników, ale zupełnie postronnych obywateli, to może lepiej, taniej, zdrowiej z nich zrezygnować. Bo to też jest marnotrawstwo, i to nie prywatnych, jak w przykładach z początku felietonu, ale publicznych środków. I tu nie kreuje się nawet iluzji.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki