Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce: Elektryczny skok Ikara

Piotr Dominiak
Przemek Świderski
O podatku handlowym napisano już bardzo dużo. Zwolenników i przeciwników jest równie dużo. Pierwsi słusznie zauważają, że małe sklepy są na zdecydowanie gorszej pozycji niż wielkie korporacje. Drudzy mówią o obawach związanych z podrożeniem towarów w hipermarketach, o ich zdolności do przyciśnięcia do muru dostawców, o nierównym traktowaniu podmiotów gospodarczych przez fiskusa. Gdzieś w tle jest walka o poprawę pozycji rynkowej polskiego kapitału, utarcia nosa zagranicznym sieciom itp.

Pomijając spory merytoryczne i ideowe zdumiewa mnie beztroska, a może dyletanctwo, rządu. To, że Komisja Europejska może zażądać wstrzymania jego wprowadzenia było, jeśli nie pewne, to wysoce prawdopodobne. Nie sprawdzono tego? Nie wyjaśniono na czas wątpliwości? Nie wiem. Minister finansów kompromituje się, gdy skarży się publicznie, że to lobbing wielkich handlowych graczy spowodował taką decyzję Brukseli. Pewnie lobbowali, ale mieli ku temu podstawy prawne, a my? Protekcjonizm wobec firm rodzimych, choć czasem ma sens, musi być realizowany z głową. Jeśli nawet uznajemy obowiązujące w Unii przepisy za niesłuszne, to próby ich ignorowania do niczego dobrego nie prowadzą. Załóżmy, że KE przyzna nam rację i pozwoli podatek wprowadzić. Decyzja w tej sprawie nie zapadnie natychmiast i dochody z tego tytułu zaczną wpływać później niż zakładano, czyli będą niższe. Nadzieje na utrzymanie w ryzach deficytu budżetowego ulegają znacznej redukcji. A jeśli decyzja będzie niekorzystna dla Polski? Resort finansów twierdzi, że ma plan awaryjny, ale tego typu rozwiązania nigdy nie zapewniają efektu równego założonemu. Gdyby było inaczej, plan awaryjny nie byłby awaryjnym, tylko tym podstawowym.

Obiecywanie gruszek na wierzbie i wiara, że polityczna wola ważniejsza jest niż realia, stają się powoli podstawową cechą działań PiS. Najlepszym przykładem jest brnięcie w mrzonki związane z milionem samochodów elektrycznych na naszych ulicach do 2025 roku. Na razie nie mamy nic, poza szczerymi chęciami, które teraz po wicepremierze Mora-wieckim zaczął wyrażać publicznie minister energetyki. Miałem nadzieję, że to się rządowi tak jakoś tylko wypsnęło dla uatrakcyjnienia nudnych gospodarczych planów. Ale okazuje się, że oni to chyba biorą na poważnie. A to już zaczyna być nie tylko śmieszne, ale także groźne. Rządzenie dużym krajem, dużą gospodarką wymaga chodzenia po ziemi. Trzeba zdawać sobie sprawę z możliwości i uwarunkowań. Jak chcemy dokonać skoku cywilizacyjnego, to raczej nie pomogą nam w tym, z jednej strony, małe sklepiki, a z drugiej sny o potędze w dziedzinach, w których nie mamy żadnych atutów.

Bujanie w obłokach kończy się zazwyczaj jak lot Ikara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki