Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Będzie dobrze? [FELIETON]

Piotr Dominiak
Znamy klasyczne prawo Murphy’ego: „Jeśli coś może pójść źle, to pójdzie”. W prawo Murphy’ego powinni wierzyć planiści. Każdy, kto cokolwiek planuje, powinien zakładać możliwość wystąpienia niespodziewanych wypadków, niepomyślnych zbiegów okoliczności itp. Bez tego porażka wysoce prawdopodobna. Im bardziej skomplikowane rzeczy próbujemy planować, szanse, że rzeczy przyjmą zły obrót, rosną.

Planowanie budżetu państwa należy do najbardziej złożonych przedsięwzięć. Choć, gdy przyjrzeć się, komu czasem powierza się to zadanie, to człowiek zaczyna wątpić. W rękach laika planowanie może polegać tylko na odpowiednio długim i uporczywym wpatrywaniu się w sufit.

Wszystko to przypomina mi się, gdy obserwuję przygotowywanie niektórych planów gospodarczych przez obecną ekipę. Mam wrażenie, że wicepremier Morawiecki i jego otoczenie głęboko wierzą w „anti-Murphy’s Law”: „Jeśli istnieją choćby minimalne szanse, by coś potoczyło się dobrze, to się na pewno tak potoczy”. Zgodnie z tym prawem przymierzano się do podatku od handlu (który został zawieszony), szacuje się tak koszty reformy edukacji, koszty obniżenia wieku emerytalnego, korzyści z uszczelnienia systemu podatkowego itp., itd. Teraz doszedł do tego budżet. Oparto go na superoptymistycznych założeniach, m.in. takich, że: wzrost PKB będzie szybki (3,6 proc.), deflacja przekształci się w inflację, inwestycje przestaną spadać, a zaczną dynamiczny marsz w górę. Te i inne optymistyczne zmiany są możliwe, ale nie tylko, że nie są pewne, to prawdopodobieństwo, iż ziszczą się wszystkie naraz, wydaje się bardzo niskie. Wicepremier Morawiecki potrafi mówić przekonująco. Może jednak warto byłoby przypomnieć mu prawo Greena: „Wszystko jest możliwe, pod warunkiem że nie wiesz, o czym mówisz”. I inną mądrość życiową, zwaną prawem Gumpersona: „Prawdopodobieństwo każdego zdarzenia jest odwrotnie proporcjonalne do stopnia, w jakim jest ono pożądane”. Te „prawdy” nie są ani trochę bardziej prawdziwe niż przekonanie o zawsze sprzyjających okolicznościach.

W biznesie trzeba mieć marzenia, stawiać sobie ambitne cele, próbować łamać bariery i robić rzeczy, których nikt przed nami nie robił. To podstawy sukcesów. Wielu się na nich opiera, niewielu dobrze na tym wychodzi. Jednym się udaje, drugim nie. Prywatny biznes to nie polityka makroekonomiczna. W tym pierwszym skalę nieodpowiedzialności ogranicza świadomość możliwości utraty własnego majątku. Polityk ryzykuje nie swoje pieniądze, stracić może najwyżej posadę.

Polityk ulega też często innej ułudzie i każdy wątły sygnał poprawy przyjmuje za dowód słuszności swoich decyzji. A przecież: „Światełko w tunelu - to reflektory nadjeżdżającego pociągu”.

Na koniec mój ulubiony wariant: „Chleb pada zawsze na stronę posmarowaną masłem, a jeśli nie spadnie, oznacza to, że złą stronę posmarowaliśmy”.

Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka z cyklu "Rejsy po gospodarce"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki