- Prognozy nie rokują lepszej pogody, zdecydowaliśmy się zakończyć wyprawę - pisze na swojej stronie internetowej Kinga. - Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Największym problemem był wiatr. Początkowo znośny, potem, w okolicach pierwszego obozu na wysokości 6800 m, zaczął nas przewracać na kolana. Alpinistka zauważyła, że jej rzeczy zginęły po dotarciu właśnie do pierwszego obozowiska.
- Gdy dotarliśmy do "jedynki", zauważyliśmy, że nie ma naszych namiotów - pisze młoda himalaistka. - Mimo silnego wiatru niemożliwe było, by wiatr porwał wszystkie namioty. Ze smutkiem stwierdziliśmy, że ktoś zabrał nasz ekwipunek. Prawdopodobnie zrobili to Szerpowie [Tybetańczycy zamieszkujący Himalaje i Nepal - dop. red.]. Niestety, takie sytuacje zdarzają się na niektórych ośmiotysięcznikach.
Przypomnijmy, że Shisha Pangma (8027 m n.p.m.) to najniższy, czternasty z ośmiotysięczników i najpóźniej zdobyty, bo dopiero w 1964 roku. Szczyt jest położony całkowicie w Tybecie (po stronie chińskiej) w paśmie Himalajów.
Kinga Baranowska jest jedną z najsłynniejszych himalaistek młodego pokolenia. Mimo iż mieszka od kilku lat w Warszawie, ciągle jest związana z Kaszubami. Na koncie swoich osiągnięć ma m.in. sześć ośmiotysięczników, na trzech z nich stanęła jako pierwsza Polka (Dhaulagiri, Manaslu i Kanczendzonga). Kinga wraca do Polski we wtorek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?