Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przydomowy kurnik? Czemu nie! Będzie zdrowo, smacznie i tanio

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
fot. Krzysztof Maria Załuski
Jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie dwie, trzy dekady temu, kury można było spotkać w każdym rolniczym gospodarstwie. Przydomowe kurniki zdarzało się zobaczyć również na obrzeżach miast. Rosnący dobrobyt i konsumpcyjny tryb życia spowodowały, że większość hodowców drobiu z kur zrezygnowała. Swoje zrobił także - często nieuzasadniony - strach przed ptasią grypą. Od niedawana trend ten się jednak odwraca i amatorów świeżych jaj przybywa.

Odpowiedź na pytanie, czy jaja z przydomowego chowu, są smaczniejsze i zdrowsze, od tych z „przemysłowych” farm, jest chyba oczywista. „Szczęśliwe kury”, spacerujące na wolnym powietrzu i karmione ekologicznie ziarnami zbóż, niosą jajka obfite w witaminy z grupy B, A i D. Ich jajka posiadają zupełnie inny smak. Zawierają o 30 % mniej niezdrowego cholesterolu i wody, za to więcej białka. Charakteryzują się też lekkim zbożowym zapachem.

Za jaja od kur z „wolnego wybiegu”, nawet w supermarketach, gdzie ich „ekologiczna” jakość często stoi pod dużym znakiem zapytania, trzeba słono zapłacić - obecnie cena za jedno takie jajko zaczyna się od złotówki. Dla porównania kura z hodowli przydomowej (koszt jednej nioski nie przekracza trzydziestu złotych) daje tygodniowo pięć jaj… Nic więc dziwnego, że z roku na rok liczba pasjonatów własnych niosek rośnie wręcz lawinowo.

Od czego zacząć?

Rozpoczęcie samodzielnego chowu kur nie wymaga specjalistycznej wiedzy. Nie trzeba też dysponować ogromnym zapleczem logistycznym. Wystarczy kilkanaście metrów kwadratowych ogrodzonego podwórka, niewielki kurnik i oczywiście trochę czasu i cierpliwości… Stawiając kurnik należy przede wszystkim pamiętać, że im lepsze warunki stworzymy naszym podopiecznym, tym lepiej będą się one niosły i mniej chorowały.

Kurnik to nic innego, jak mały, najczęściej drewniany domek. Jego koszt to około pięć tysięcy złotych. Konstrukcję można oczywiście wykonać samodzielnie lub nawet wydzielić część stodoły, starą szopę lub nieużywany garaż. Ważne, żeby przyszłe lokatorki miały należytą przestrzeń, odpowiednią temperaturę, wentylację, światło (najlepiej naturalne) i oczywiście grzędy… Niezwykle istotną rzeczą jest położenie wejścia do kurnika. Drzwiczki, przez które ptaki wychodzą na wolierę lub podwórko, powinny się znajdować od strony najbardziej zawietrznej – kury nie lubią bowiem porywów wiatru, a zwłaszcza deszczu, który w naszej strefie klimatycznej nie należy do rzadkości.

Budując domek dla kur nie należy zapominać o oświetleniu, a w przypadku słabo izolowanego przed chłodem pomieszczenia, również o promienniku grzewczym. Elektryczna „kwoka” jest niezbędna zwłaszcza w hodowli piskląt i młodych kurek. Ponad to do podstawowego wyposażenia przydomowego kurnika należą poidła i karmniki dla drobiu. Przy stadzie złożonym z 10 do 15 kur wystarczy jedno poidło o pojemności ok. trzech litrów oraz tej samej wielkości karmnik (cena za oba to ok. 40 zł).
W kurniku nie może oczywiście zabraknąć grzęd. Do ich instalacji najlepiej wykorzystać okrągłe gałęzie o przekroju około pięciu centymetrów. Jeden metr bieżący grzędy powinien zaspokoić potrzeby czterech do pięciu kur. Powierzchnię całego kurnika należy tak skalkulować, aby na dwie – trzy nioski przypadał metr kwadratowy klepiska. Ponad to należy wyodrębnić miejsce, w którym nasze kury będą składać jaja. Powinno się ono znajdować w pewnej odległości od grzęd i poideł. Najłatwiej skonstruować je z drewnianych skrzynek na jabłka. Ich dno powinna przykrywać, podobnie jak klepisko, gruba warstwa słomy. Jedno gniazdo przewidziane jest dla trzech, czterech kur.

Nasze nioski muszą mieć za dnia nieograniczoną możliwość wybiegu. Najlepiej by była to - ogrodzona możliwie wysoką siatką i wysypana grubą warstwą piasku - woliera, częściowo zacieniona roślinnością i w miarę możliwości przykryta siecią, która uniemożliwiałaby lisom, łasicom, kotom i jastrzębiom dostanie się do wnętrza zagrody.

Kury, ale jakie?

Skoro już mamy kurnik i pozostałe komponenty, trzeba się zastanowić nad doborem rasy i ilością niosek… Optymalnie stadko liczące 10 do 15 kur powinno zaspokoić potrzeby kulinarne przeciętnego domowego gospodarstwa.

Na Pomorzu najczęściej hodowaną rasą kur są Zielononóżka i Żółtonóżka. Obie te odmiany są niewybredne i odporne na kaprysy klimatu północnej Polski. Można także nabyć kury ras Rhode Island albo Sussex. Jednak - co podkreślają doświadczeni hodowcy – to rodzime rasy są najlepiej przystosowane do chowu w niedużych stadach.

Zielononóżka kuropatwiana świetnie czuje się na świeżym powietrzu, nawet gdy temperatura spada poniżej dziesięciu stopni Celsjusza. Dostęp do świeżej trawy i urozmaiconej diety wpływa na smak jej jajek. Nioski tej rasy dają rocznie około 160 jaj. Zielononóżki mają silny instynkt macierzyński (uwaga na koguta przy wybieraniu jaj!). Nie są specjalnie wybredne, ale nie znoszą ciasnoty, która może doprowadzić do pterofagii, czyli wydziobywania sobie wzajemnie piór, obniżenia odporności, a nawet do kanibalizmu.

Kury rasy Rhode Island zostały wyhodowane w XIX wieku w USA. W Polsce pojawiły się około stu lat temu i - z uwagi na upierzenie - nazwane są także Karmazynami. Nioski te są większe od krajowych Zielononóżek i rocznie znoszą od 210 do 230 jaj. Ich jajka mają brązową skorupę i ważą zazwyczaj nieco ponad 60 gram. Kury te są bardzo spokojne i zasadniczo odporne na choroby zakaźne. Z kolei kury rasy Sussex, często hodowane na mięso, rocznie znoszą od 180 do 200 jaj o masie 56 - 60 gramów. Rasa ta powstała na początku XX wieku w Wielkiej Brytanii. Je również charakteryzuje odporność, dobre umięśnienie i łagodność - także w stosunku do ludzi. Samice Sussexa ważą od dwóch i pół do trzech kilo, koguty trzy do czterech kilogramów.

Ceny wszystkich ras przedstawiają się podobnie – za kilkunastotygodniową sztukę trzeba liczyć od 25 do 30 złotych.

Najlepsza pasza to…

Od doboru paszy zależy nie tylko smak jajek, ale przede wszystkim zdrowie i długość życia naszych kur. Przemysłowa mieszanka paszowa jest na pewno najtańsza. 25 kilogramowy worek to koszt rzędu 85 złotych. Nie ulega jednak wątpliwości, że optymalnym pożywieniem dla naszych kur będzie mieszanka ekologiczna, nie zawierająca domieszek genetycznie modyfikowanych komponentów, ani chemikaliów. Oczywiście taka pasza jest niemal dwukrotnie droższa, ale biorąc pod uwagę stan zdrowia kur i jakość jajek, nie ma się chyba nad czym zastanawiać.

Można też oczywiście przygotowywać paszę samodzielnie. Komponowanie jej na bazie zbóż, śruty sojowej i dodatków mineralno-witaminowych jest jednak pracochłonne i wymaga pewnego doświadczenia oraz zaplecza. W przypadku małego stada wydaje się więc, że kupno gotowego pokarmu jest bardziej racjonalne.

Przydomowa hodowla kur jest na pewno – zwłaszcza dla początkujących - odrobinę pracochłonna. Smak ekologicznych jajek rekompensuje jednak wszystkie poniesione trudy. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że obcowanie z naturą daje nieopisaną satysfakcję.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki