Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemyt narkotyków na Pomorzu. Znaleziono kilogramy marihuany w autokarze

Jacek Wierciński
W mieszkaniu w centrum Sopotu śledczy zabezpieczyli kokainę, marihuanę, haszysz i amfetaminę - towar wart niemal 100 tys. zł
W mieszkaniu w centrum Sopotu śledczy zabezpieczyli kokainę, marihuanę, haszysz i amfetaminę - towar wart niemal 100 tys. zł MOSG
Piętnaście lat więzienia grozi piątce młodych ludzi ze Starogardu Gd. i Wejherowa. Zdaniem śledczych, mieli dopuścić się hurtowego przemytu narkotyków.

Mroźna noc z niedzieli na poniedziałek w połowie stycznia ubiegłego roku. Funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej (MOSG) w Gdańsku, na niemal zupełnie pustej drodze w Człuchowie, do - zdawałoby się - rutynowej kontroli zatrzymują forda fiestę. Za kierownicą dwudziestokilkuletnia Kamila M., z tyłu - Marcin K., obok Kamili - starszy brat Marcina, Przemek.

Nerwowo się robi, gdy wyczulone nosy specjalnie szkolonych psów tropiących wyczuwają ślady narkotyków. Szybko okazuje się, że kontrola to nie przypadek. Strażnicy graniczni od dłuższego czasu, we współpracy z Komendą Powiatową Policji w Starogardzie Gdańskim, skąd pochodzą zatrzymani, prowadzili tzw. czynności operacyjno-śledcze. Doskonale wiedzą, że Przemek to nie brat Marcina, ale Grzegorz R., 32-latek poszukiwany listem gończym za przestępstwo, za które czeka na niego 2-letnia odsiadka. Cała trójka trafia "na dołek".

Szybko wychodzi na jaw, że w tej sprawie nie chodzi o jednego jointa. W apartamencie, wynajmowanym przez - formalnie bezrobotnych - Kamilę i Grześka, w centrum Sopotu śledczy znajdują ponad 30 g kokainy, 800 g marihuany, trzy czwarte kilograma haszyszu i taką samą ilość amfetaminy. W detalu to towar wart niemal 100 tysięcy złotych.
Śledztwo Wydziału Operacyjno-Śledczego gdańskiej Straży Granicznej jest już teraz prowadzone w ścisłej współpracy z Prokuraturą Rejonową w Sopocie.
Przy dzisiejszej technologii wezwani przez pograniczników eksperci z Laboratorium Kryminalnego KWP z łatwością zabezpieczają na paczkach z narkotykami ślady biologiczne z DNA i odciski palców Kamili i Grześka. To mocne dowody. W ręce funkcjonariuszy wpada też cała kolekcja telefonów komórkowych i kart SIM - to z kolei bezcenne źródła informacji. Między innymi właśnie dzięki nim analitycy MOSG, dzięki żmudnej pracy oraz wsparciu holenderskich organów ścigania, odtwarzają scenariusz wydarzeń ostatniego tygodnia.

- Pięć dni wcześniej trójka zatrzymanych, razem z niespełna 19-letnim Michałem S., pojechała do Holandii, gdzie u mężczyzny dobrze znanego tamtejszej policji zakupiła około 6,5 kg marihuany. Po spędzeniu kilku nocy w hotelu Michał S. został przez pozostałych odstawiony do Belgii, na rejsowy autokar do Polski. Pełnił funkcję kuriera, a szczelnie opakowany narkotyk przewiózł w dwóch torbach podróżnych do Gdańska, gdzie zatrzymał się w jednym z hosteli w Śródmieściu. Miał tam czekać na pozostałych, wracających do Trójmiasta samochodem. Funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali organizatorów przerzutu niespełna 150 km przed granicami miasta - relacjonuje prowadzący sprawę prok. Jerzy Wolicki-Wolszleger z Prokuratury Rejonowej w Sopocie.

Według śledczych, jest jeszcze jeden uczestnik śmiałej próby przemytu. To Paweł G., który w ręce policji wpada niespełna pół roku później, z 400 gramami marihuany i tą samą ilością amfetaminy. I tutaj trudno mówić o przypadku. Strażnicy graniczni i policja od dłuższego czasu mieli go "na widelcu", czekali tylko na dogodny moment do zatrzymania. Jak tłumaczą funkcjonariusze, to właśnie Paweł G. w styczniu zameldował Michała S. w hostelu. 24-latek z prokuraturą współpracować nie chce. Twierdzi, że kuriera nie znał, o żadnych narkotykach nie miał pojęcia, a za jego nocleg zapłacił "z dobrego serca". Przyznaje jednak, że zna pozostałych oskarżonych. - Że to nie zbieg okoliczności, potwierdzają inne dowody - zaznaczają śledczy.
Wcześniej trójka zatrzymana w fordzie decyzją sądu trafia do aresztu tymczasowego. Grzegorz R. od momentu zatrzymania odmawia składania wyjaśnień - ma jednak swoją wersję zatrzymania i przekonuje, że mistyfikacja z udawaniem brata Marcina to wymysł funkcjonariuszy.

Kamila początkowo opowiada o szczegółach, przyznaje, że jej partner - Grzegorz - jest dilerem, a ona woziła go do klientów. Po kilku miesiącach jednak wszystkie zeznania wycofuje. Teraz twierdzi, że to "kompletne bzdury", a protokoły podpisywała zastraszana przez policję i Straż Graniczną.

Marcin K. zeznawać zaczyna dopiero w połowie lutego - niemal miesiąc po zatrzymaniu. Tłumaczy, że w Belgii pracował wcześniej przez lata, pojechał tam z Grześkiem i Kamilą bo chciał od kogoś odebrać zaległe pieniądze, a o narkotykach nic nie słyszał.
- Opinie biegłych wskazują, że wszyscy oskarżeni byli w momencie popełniania przestępstwa poczytalni. Cała piątka oskarżona jest o udział w obrocie transgranicznym znaczną ilością środków odurzających. W świetle prawa to zbrodnia zagrożona karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata. Jako tymczasowo aresztowani czekają na proces przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Grozi im do 15 lat więzienia - zaznacza prok. Jerzy Wolicki-Wolszleger.
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki