Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Miarczyński: O Londyn będzie ostra walka

Redakcja
Z Przemysławem Miarczyńskim, żeglarzem SKŻ Hestia Sopot w olimpijskiej klasie RS:X, rozmawia Paweł Stankiewicz

Srebrny medal na mistrzostwach świata traktuje Pan jako sukces?
Traktuję jako sukces, ale niedosyt też był. Była duża szansa wygrać te mistrzostwa. Piotrek był jednak w świetnej formie i ciężko było go pokonać. Trzeba było mieć trochę szczęścia ostatniego dnia, ale i tak dobrze się skończyło, bo srebrnym medalem.

A jakie znaczenie miał fakt, że złoto przegrał Pan z innym reprezentantem Polski?
Tak naprawdę to się z tego cieszę. Trochę mu zazdroszczę, bo znam smak mistrzostwa świata. Z drugiej strony, fajnie, że mamy mocny team. To najlepszy wynik w historii, bo zdobyliśmy pierwsze i drugie miejsce. Wolę, żeby wygrał Piotrek niż Nowozelandczyk, Francuz czy Hiszpan. Te wyniki to dobry prognostyk na przyszłość.

Z Piotrem Myszką stoczycie bój o jedno miejsce na igrzyskach.
Takie są zasady MKOl, że tylko jeden z nas może jechać. Nic się z tym nie da zrobić. W tym roku raz on był lepszy, raz ja. Będzie ostra walka i mam nadzieję, że się skończy bez problemów, że się nie pokłócimy gdzieś po drodze. Emocje będą duże. My razem trenujemy, więc przed regatami będzie widać, kto w jakiej jest formie. Będzie nerwowo, ale wierzę, że damy radę. Chciałbym wygrać eliminacje po raz kolejny, ale na igrzyska pojedzie najlepszy. Jeszcze nie przegrałem kwalifikacji. Piotrek również jest zdeterminowany, bo nie był jeszcze na igrzyskach.

Miniony sezon uznaje Pan za udany?

Jak najbardziej. Trochę później zacząłem pływać w tym roku. Wygrałem Puchar Świata, gdzie była czołówka. Trochę słabiej poszły mi mistrzostwa Europy. Ogólnie sezon był dobry, choć bywały lepsze.
Teraz wszystko podporządkuje Pan igrzyskom, bo medalu olimpijskiego brakuje jeszcze Panu do kolekcji?
Trudno myśleć o igrzyskach, bo nie wiadomo, kto pojedzie do Londynu. Jeśli wygram eliminacje krajowe, to stanę na uszach, żeby zdobyć medal. Mam nadzieję, że się nie spalę psychicznie.

Planuje Pan jakieś specjalne przygotowania?
Nic specjalnego nie będzie. Jeśli mamy dobry rok, to staramy się powtarzać przygotowania, które doprowadziły nas do tego wyniku.

Jakie główne cele stawia Pan sobie na przyszły rok?

Najważniejsze będą eliminacje olimpijskie. Bardzo ważny będzie start w Pucharze Świata na akwenie olimpijskim w czerwcu. To będzie jedna z kwalifikacji krajowych. Prawdopodobnie to będzie kwalifikacja do zawodów przedolimpijskich, które się odbędą w sierpniu. Pozostaje trzecia impreza - to grudniowe mistrzostwa świata w Australii. Mniej ważne będą mistrzostwa Europy, które prawdopodobnie odbędą się w Bułgarii.

Ma Pan za sobą też przygodę, jaką był udział w "Tańcu z gwiazdami". Jak Pan to dziś wspomina?

Ciekawe doświadczenie. Odpadłem bardzo szybko, więc krótko to trwało. Nie jest proste się odnaleźć w innej roli niż sportowa. Choć wiem, że teraz Monika Pyrek poradziła sobie bardzo dobrze. Na pewno poznałem sporo ciekawych ludzi.

Ciężko było?
Przez miesiąc trenowałem codziennie po pięć godzin. Jakbym szedł do roboty. Na 1,5 miesiąca przeprowadziliśmy się z rodziną do Warszawy. Gdybym nie odpadł tak szybko, to mieszkałbym tam dłużej. Średnio mi to pasowało, więc nawet się cieszyłem, że wracam.

Udział w programie nie kolidował ze sportem?
Nie, bo to był okres, gdy tych wyjazdów miałem mniej. Zresztą miałem plan zacząć sezon trochę później. Mistrzostwa świata były na początku września, więc był czas się przygotować. Opuściłem raptem dwa tygodnie treningów na wodzie, więc nic nie straciłem. Gorzej byłoby, gdybym został do czerwca, czyli do finału.

Jakie ma Pan plany świąteczno-sylwestrowe?
Święta spędzimy z rodziną w Trójmieście. Częściowo, bo żona jest z Mrągowa, więc tam pewnie też pojedziemy. Na sylwestra nie mam planów, więc będzie impreza spontaniczna albo spędzę ten dzień spokojnie w domu z rodziną.

Czego Panu życzyć w 2011 roku?

Zdrowia i szczęścia, a szczęście będzie, jak wygram eliminacje olimpijskie. To największe moje marzenie. A prywatnie zdrowych dzieci i żony.

Kolekcjoner medali, ale bez szczęścia w igrzyskach olimpijskich

Przemysław Miarczyński urodził się 26 sierpnia 1979 roku w Gdańsku. Jest zawodnikiem SKŻ Hestia Sopot. Jest reprezentantem Polski w windsurfingu i członkiem kadry olimpijskiej Londyn 2012. Występuje w klasie RS:X. Początkowo pływał w klasie Mistral, w której już jako junior sięgał po tytuły mistrza świata. W 2001 roku zdobył srebrny medal na mistrzostwach świata juniorów. W tym roku brał udział w "Tańcu z gwiazdami", a jego partnerką była Magdalena Soszyńska-Michno. Odpadł już w drugim odcinku. Jego największe sukcesy seniorskie: 8. miejsce na igrzyskach olimpijskich w Sydney w klasie Mistral (2000 r.), wicemistrzostwo świata w klasie Mistral (2001, 2004 r.), mistrzostwo świata w klasie Mistral (2003 r.), 5. miejsce na igrzyskach olimpijskich w Atenach w klasie Mistral (2004 r.), mistrzostwo Europy w klasie Mistral (2004 r.), brązowy medal mistrzostw świata w klasie RS:X (2006 r.), mistrzostwo Europy w klasie RS:X (2007 r.), wicemistrzostwo świata w klasie RS:X (2007, 2008 r.), brązowy medal mistrzostw Europy w klasie RS:X (2008 r.), 16. miejsce na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w klasie RS:X (2008 r.), brązowy medal w klasie Formuła Windsurfing (2009 r.), wicemistrzostwo świata w klasie RS:X (2010 r.).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki