18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przede wszystkim śmieszyć – rozmowa z karykaturzystą Łukaszem Szostakiem [ZDJĘCIA]

Rafał Mrowicki
Messi. Opublikowane dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bauer/źródło: Bravo Sport.
Messi. Opublikowane dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bauer/źródło: Bravo Sport. Łukasz Szostak
Dla wielu karykatura jest głównie czymś w rodzaju atrakcji turystycznej oraz (co za tym idzie) pamiątki. Jakie są inne spojrzenia na karykaturę? Jakie jest jej współczesne zastosowanie? Jaka jest misja karykatury? To tylko niektóre z zagadnień poruszanych podczas mojej rozmowy z karykaturzystą Łukaszem Szostakiem.

Rafał Mrowicki:Skąd wziął się pomysł na rysowanie karykatur? Co spowodowało, że zająłeś się rysunkiem?

Łukasz Szostak: Rysowaniem karykatur zainteresowałem się, kiedy miałem 11 lat. Moi rodzice zajmowali się dystrybucją filmów, regularnie kupowali więc czasopisma o tej tematyce, między innymi miesięcznik "Film". To właśnie tam natrafiłem na prace znakomitego artysty, Tomka Bengsza. Muszę przyznać, że był to dla mnie spory szok... Nigdy wcześniej nie widziałem niczego tak fantastycznego! Poprosiłem mamę, żeby pomogła mi je równo powycinać, oprawić i powiesić na ścianie. Na kolejne numery "Filmu" czekałem zawsze z wypiekami na twarzy. W tym czasie zacząłem podejmować swoje pierwsze próby jako karykaturzysta. Początkowo starałem się kopiować prace Bengsza przy użyciu kredek świecowych, a następnie sam zacząłem tworzyć zabawne portrety. Na celownik wziąłem sobie gwiazdy piłki nożnej. Niedługo później zasypałem redakcję tygodnika "Piłka Nożna" swoimi pracami. Nie pamiętam dokładnie, ile ich było, ale myślę, że około sześćdziesięciu... Kiedy jedną z nich opublikowali, byłem chyba najszczęśliwszym dzieciakiem w okolicy.

Jesteś samoukiem, czy miałeś może jakiegoś nauczyciela rysunku?

Uczyłem się studiując i kopiując prace profesjonalistów. Wiele informacji znalazłem w książkach o rysowaniu, malowaniu i o anatomii. Kiedy zaczynałem, Internet był jeszcze w powijakach, dziś jednak za jego pośrednictwem korzystam z ogromu wiedzy i doświadczeń najbardziej uznanych artystów, którymi często dzielą się zupełnie bezinteresownie. Samo słowo „samouk” jest trochę mylące. Nie można przecież nauczyć czegoś samego siebie, jeśli się tego nie umie. Zawsze potrzebne jest źródło wiedzy i umiejętności - jeśli nie są nim profesorowie, to muszą być nim książki, Internet lub dzieła najlepszych. O takich osobach jak ja powiedziałbym raczej, że nie mają formalnego wykształcenia w swojej dziedzinie. W przeciwnym razie nie byłbym nawet zdolny do tworzenia obrazków na artystycznym poziomie prehistorycznych malowideł jaskiniowych. To, co ostatnie sześćset lat przyniosło sztuce pod względem kompozycji, perspektywy, czy barwy byłoby przecież nie do odtworzenia w przeciągu jednego ludzkiego życia, choćby nawet było to życie geniusza.

Czyli wzorce i inspiracje czerpiesz z ogółu osiągnięć sztuk plastycznych ?

Może nie z ogółu, bo są całe, ogromne gałęzie sztuki, które w ogóle mnie nie interesują. Nigdy w życiu nie wynudziłem się tak, jak w Tate Modern. Odwrotnie jest z malarstwem renesansu, baroku czy z impresjonizmem. Swoją drogą mało kto wie, że Claude Monet był jednym z najlepszych karykaturzystów wszechczasów. Dużo czerpię też z prac dzisiejszych artystów, takich jak Sebastian Krueger, Jason Seiler czy Joe Bluhm. Artyści z największą wyobraźnią i najlepszym warsztatem często trafiają do showbiznesu, a efekty ich pracy można podziwiać w postaci filmów animowanych, które również są dla mnie niezgłębionym źródłem inspiracji.

To mnie zaskoczyłeś! O Monecie mówi się w szkołach na każdym szczeblu nauczania, ale nigdy nie słyszałem, że był karykaturzystą! Ciekawy wachlarz inspiracji: z jednej strony przeszłość z drugiej współczesność. Większe wrażenie robi na tobie sztuka dawna czy współczesna?

Największe wrażenie robią na mnie dzieła mistrzów z przeszłości. Niestety żeby to poczuć nie wystarczy mi plik jpg z Wikipedii, muszę obcować z nimi bezpośrednio w galerii czy muzeum, widzieć z bliska ślady pędzla na płótnie, dostrzec ich rozmiar i teksturę.

Przejdźmy do twojej twórczości. Na twojej stronie internetowej oraz facebookowym fanpage'u można znaleźć sporo prac twojego autorstwa. Są to m.in. komiksy oraz cykle rysunków mających treść o charakterze społecznym, takie jak "Łukasz Szostak Przedstawia" oraz "Pan Wons w 3mieście". Skąd pomysł na takie cykle i na tematy poruszanych przez ciebie zagadnień?

Z wykształcenia jestem dziennikarzem, czuję więc nieodpartą chęć komentowania bieżących wydarzeń. Oczywiście rysunek prasowy nigdy nie będzie tak pogłębiony, jak bywają publicystyczne teksty dziennikarskie, może jednak być trafny i skłonić do myślenia, pomóc spojrzeć na dany problem z innej perspektywy. Mają one jednak przede wszystkim śmieszyć, dlatego wiele z moich rysunków nie nawiązuje w żaden sposób do rzeczywistości obiektywnej, ale na przykład do językowej. Postać Pana Wonsa stworzyłem natomiast specjalnie po to, by przydarzały mu się wszystkie problemy, jakie tylko mogą spotkać mieszkańca Trójmiasta w przestrzeni publicznej. Życie tej postaci jest sumą nieszczęść i frustracji, na jakie wszyscy jesteśmy narażeni, czy to ze strony kierowcy autobusu, misternie knujących przeciw nam kierownikom marketów z żywnością czy wszędobylskiej Straży Miejskiej. Wszędzie czyhają pułapki, a Pan Wons wpada w każdą jedną z nich, stając się swoistym antywzorem do naśladowania. Można też spróbować dostrzec w nim odbicie nas samych, klnących pod nosem za każdym razem, gdy ucieknie nam tramwaj, mimo, że następny będzie za trzy minuty, lub wyszydzających poziom telewizyjnych programów rozrywkowych, jednocześnie marząc, by dostać się do finału któregoś z tak zwanych "Talent Shows".

Mówisz o chęci komentowania rzeczywistości oraz porównujesz rysunek prasowy do tekstu dziennikarskiego. Aktualnie nie zajmujesz się zawodowo dziennikarstwem. Czy rysunek prasowy, w którym często pokazujesz swoje spojrzenie na rzeczywistość to forma twojej samorealizacji dziennikarsko-publicystycznej?

Może być najwyżej jej namiastką. Prawdziwe dziennikarstwo musi być przecież pogłębione i jak najbardziej obiektywne, musi opierać się na źródłach, a nie tylko własnych doświadczeniach czy przekazach medialnych. Skłamałbym jednak, jakbym powiedział, że moje dziennikarskie zapędy nie mają wpływu na to, co tworzę.

Na twojej stronie jest sporo karykatur piłkarzy, polityków oraz muzyków. Jak wspomniałeś jesteś z wykształcenia dziennikarzem i wciąż czujesz potrzebę komentowania sytuacji politycznej, jesteś też aktywnym, prężnie działającym muzykiem dlatego narysowałeś też swoje wersje muzyków, których lubisz oraz kolegów ze sceny. Skąd więc wzięło się w twojej galerii tylu piłkarzy? Czym się kierujesz przy ich wyborze?

Rzeczywiście, mam w swoim portfolio wiele karykatur piłkarzy. Jak już wspomniałem, od dzieciństwa dużą przyjemność sprawiało mi rysowanie gwiazd piłki. Staram się zawsze uchwycić w tych pracach nie tylko podobieństwo do modela, ale też jego ruch i sylwetkę. Dążę do tego, by te karykatury wydawały się jak najbardziej żywe i dynamiczne. Dbam też o szczegóły ich strojów i o ich aktualność, kluby bowiem zmieniają projekty swoich trykotów z zastraszającą częstotliwością. Do tego dochodzi fakt, że od mniej więcej półtora roku współpracuję z magazynem "Bravo Sport", który na bieżąco je publikuje, a niedawno rozpocząłem współpracę z kwartalnikiem "Piłka Pomorska", regularnie więc moje portfolio powiększa się o nowego sportowca. Zazwyczaj wybieram tych piłkarzy, na których malowanie mam akurat największą ochotę. Zdarza się jednak, że redaktorzy zamawiają u mnie karykaturę konkretnego gracza. Wynika to zazwyczaj z tematu przewodniego danego numeru czasopisma.

Jesteś zapraszany na imprezy okolicznościowe. Jak wygląda twoja praca podczas takich eventów?

Zgadza się, rysuję na wszelkiego rodzaju eventach - od targów i imprez firmowych, aż po wesela. Ta praca ma zupełnie inną specyfikę, niż rysunek prasowy. Liczy się przede wszystkim szybkość rysowania, ponieważ każdy uczestnik imprezy chciałby mieć swoją karykaturę, a czasu zazwyczaj jest nie więcej niż 6 godzin. Oznacza to, że nie ma czasu na dbałość o szczegóły i analizę twarzy modela, muszę zdać się na pewność swojej kreski i bazować na pierwszym wrażeniu, jakie wywołała we mnie osoba, którą akurat rysuję. Jednocześnie prace powstałe w trakcie imprezy muszą być na tyle estetyczne, żeby trafiły one później do ramki, i wylądowały na ścianie w domu modela. Każda taka impreza to zatem duże wyzwanie, i to chyba dlatego tak niewielu karykaturzystów decyduje się na pracę jako rysownik eventowy.

Brałeś udział w akcji organizowanej przez Wittygraphy - największą internetową galerię karykatur. Mógłbyś o tym opowiedzieć?

Jasne! Akcja polegała na narysowaniu karykatur dzieciaków z sierocińca Rivers of Mercy, który mieści się w Juarez w Meksyku. Heidi, administratorka Wittygraphy nawiązała kontakt z wychowawcami z tej placówki i poprosiła ich o przysłanie zdjęć przedstawiających twarze podopiecznych. Następnie rozesłała te zdjęcia członkom społeczności Wittygraphy. Mi przypadło narysowanie dziewczynek o egzotycznie brzmiących imionach Esmeralda i Noemi. Wysłałem ich karykatury Heidi, a ona przesłała je dalej do Meksyku. Trudno jest opisać to co czułem, gdy zobaczyłem zdjęcia z wręczenia dzieciom ich portretów-niespodzianek. Było widać, że ta akcja przyniosła im ogromną radość. Właśnie dziś Heidi napisała do mnie w związku z kolejną podobną akcją. Oczywiście i tym razem z nieukrywaną przyjemnością wezmę w niejudział.

W maju tego roku zostałeś przyjęty do Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury (SPAK). Jak znalazłeś się w tym zacnym gronie?

Musiałem przysłać do stowarzyszenia swoje portfolio, które następnie było oceniane przez zarząd SPAK-u. Na szczęście moje prace im się spodobały. Konieczne były też rekomendacje od dwóch członków stowarzyszenia. Otrzymałem je od świetnych rysowników - Darka Łabędzkiego i Arka Maniuka. Mogę się więc dzisiaj pochwalić doborowym towarzystwem takich rysowników, jak ci wyżej wymienieni, a także m.in. Henryk Sawka czy popularny PapcioChmiel (Henryk Chmielewski – przyp. rm).

Ostatnie pytanie. Jako zagorzały fan Turbo - z resztą podobnie jak ty - muszę o to zapytać: jak się czułeś widząc pozytywną reakcję na karykaturę całego zespołu, ze strony jego wokalisty Tomka Struszczyka (którego prywatnie znasz i z którym dzieliłeś kilkukrotnie scenę jako muzyk)?

Turbo to wciąż moja ulubiona polska kapela, a ich karykatura powstała dość szybko, w jedno sobotnie przedpołudnie. Pozytywne komentarze otrzymałem nie tylko od Tomka, ale chyba wszystkich członków zespołu. Kombinowali nawet, czy nie wykorzystać tej pracy jako oprawy graficznej dla nowego albumu, a ich perkusista podobno zawsze dołącza swoją karykaturę do swojego muzycznego CV. Oczywiście było mi bardzo miło z powodu tych reakcji, mimo że ze sprawy albumu nic nie wyszło.

Szkoda… Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki