- To była świetna seria pięciu spotkań. Takie serie są najciekawsze i najbardziej intensywne. Śląsk wygrał i to dla nas wielkie rozczarowanie. Czuję, że zawiedliśmy wielu ludzi w Słupsku, ale czapki z głów dla Wrocławia - powiedział po piątkowym spotkaniu Beau Beech, amerykański niski skrzydłowy Czarnych Słupsk.
Apetyty rosną w miarę jedzenia i to potwierdziło się w przypadku drużyny z hali Gryfia. Dysponujący najmniejszym budżetem w Enerdze Basket Lidze klub (ok. 2-2,5 mln złotych) zdołał skompletować i scementować zespół, który wygrał część zasadniczą sezonu. Następnie przeszedł jak burza ćwierćfinały, aby stoczyć zaciętą walkę półfinałową ze Śląskiem Wrocław. W piątek w Słupsku WKS wygrał 81:71 i był to najbardziej wyrównany ze wszystkich pięciu meczów.
- Jestem strasznie niezadowolony, bo w naszej grze wróciły stare demony - mówił na pomeczowej konferencji Mantas Česnauskis, szkoleniowiec Czarnych. - To tak, jakbym widział obraz naszych pierwszych dwóch meczów z taką różnicą, że mieliśmy nieco lepszą skuteczność. Nie dzieliliśmy się piłką. Mieliśmy 11 asyst i to chyba najniższa statystyka w tym sezonie. Graliśmy samolubnie. W normalnych sytuacjach zabrakło najprostszych rozwiązań, których uczy się juniorów. W tych najważniejszych meczach te drobne rzeczy są bardzo ważne. W Słupsku zagraliśmy znowu koszykówkę, która nam nie pasuje i która nic dobrego nam nie przyniesie.
Nastroje w Słupsku byłyby pewnie zdecydowanie lepsze gdyby nie to, że Czarni pokazali kosmiczny poziom w dwóch wcześniejszych spotkaniach wyjazdowych. Osiągali tam znakomite wyniki. A trzeci mecz to był majstersztyk. Wygrali w nim różnicą 63 punktów - 123:60. Tymczasem półfinałowe potyczki tej pary pokazały, że to goście lepiej radzą sobie z presją.
- Śląsk zabił nas zbiórkami. Zabrakło nam asyst. Do tego doszło za dużo strat. Mamy podniesioną głowę tylko dlatego, że dwa wcześniejsze mecze we Wrocławiu wyciągnęliśmy. Cieszyliśmy się z tego, że wróciliśmy na piąty mecz do Słupska, jednak tutaj nasza gra nie była zadowalająca. Musimy to przemyśleć i będziemy walczyć o brązowe medale - przyznał Jakub Musiał, rzucający obrońca Czarnych.
Reaktywowani w 2018 roku Czarni Słupsk w swoim „nowym, sportowym życiu” zagrają więc o brązowe medale. Ich rywalem będzie drugi w sezonie zasadniczym Anwil Włocławek. W tym przypadku gra toczyć się będzie do dwóch zwycięstw, na zasadzie mecz i rewanż.
Wszystko rozstrzygnie się w tym tygodniu. Pierwszy mecz w środę, 18 maja o godz. 17.30 we Włocławku. Drugi, decydujący w hali Gryfia w sobotę, 21 maja o godz. 17.30. Obydwa wydarzenia koszykarskie będzie można oglądać na antenie Polsatu Sport, chociaż pewne jest, że w halach za sprawą kibiców będzie bardzo gorąco. A to powinno przekonać niezdecydowanych, aby te emocje przeżywać na żywo.
O mistrzostwo Polski grać będą natomiast zespoły, które zajmowały po sezonie bardzo niskie miejsca. Śląsk był piąty z bilansem 19-11, a Legia Warszawa szósta z bilansem 17-13. To ligowy rekord. Podobna sytuacja miała miejsce... w 1987 roku, kiedy w finale spotkał się czwarty Śląsk i szósta Gwardia Wrocław.
Finały rozgrywane będą do czterech zwycięstw, a rywalizacja rozpoczyna się we wtorek, 17 maja. Gospodarzem dwóch pierwszych spotkań będzie Śląsk Wrocław, który w play-offach rozegrał już pełen dystans, czyli łącznie dziesięć spotkań. To może mieć znaczenie i być atutem wypoczętych legionistów.
Adam Matysek na Gali PKO BP Ekstraklasy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?