Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokomowi wolno wszystko?

Patryk Kurkowski
Decyzję w sprawie protestu Asseco dotyczącego Superpucharu władze PLK mają wydać w poniedziałek
Decyzję w sprawie protestu Asseco dotyczącego Superpucharu władze PLK mają wydać w poniedziałek Przemek Świderski
Trwa pozaboiskowa walka o Superpuchar Polski. W czwartek włodarze mistrzów Polski, 10 dni po rozegraniu spotkania, wystosowali do Polskiej Ligi Koszykówki oficjalny protest. Asseco Prokom Gdynia domaga się tego trofeum lub powtórki meczu ze starogardzką Polpharmą, bo czuje się pokrzywdzone błędną decyzją arbitrów z początku zawodów.

Chodzi o sytuację z 5 minuty meczu. Sędziowie odgwizdali faul Donatasowi Motiejunasowi, jednocześnie zaliczając punkty Jeremy'emu Simmonsowi, chociaż piłka nie wpadła do kosza. Co więcej, Amerykanin miał oddać dwa rzuty osobiste, ale ostatecznie wykonał tylko jeden, po czym nakazano grać drużynie Tomasa Pacesasa.

Mistrzowie Polski, po wyrównanym meczu, ostatecznie przegrali w Starogardzie Gdańskim 78:79.
W swoim proteście Asseco Prokom powołuje się na punkt 6.12. regulaminu rozgrywek PLK, który mówi, że w przypadkach kontrowersyjnych, nieprzewidzianych w przepisach, decyzję co do weryfikacji meczu bądź jego ponowienia w całości lub fragmencie podejmuje PLK.

Paradoksalnie ten sam regulamin wyjaśnia kwestię ewentualnych protestów. Wynik zawodów można zanegować w ciągu 60 minut od zakończenia meczu. W ciągu kolejnych 48 godzin należy z kolei uiścić kaucję w wysokości 3 tys. zł oraz przesłać do biura PLK pełną treść protestu.

- Naszym zdaniem, nie jesteśmy związani w tym przypadku żadnymi terminami - powiedział zaskakująco PAP Arkadiusz Lewandowski, dyrektor wykonawczy mistrzów Polski.

- Zaraz po meczu udaliśmy się na turniej do Sankt Petersburga, a następnie mieliśmy mecz w lidze VTB. Dopiero teraz mieliśmy czas na analizę tamtego spotkania - tłumaczył nam z kolei Tomas Pacesas, szkoleniowiec Asseco Prokomu.

Oburzenia z powodu protestu gdyńskiego klubu nie kryje prezes SKS Sportowa SA, czyli spółki wystawiającej w Tauron Basket Lidze zespół Polpharmy Starogard.

- Przegrywać trzeba umieć! Dla mnie gdyński klub miał czas na złożenie protestu w ciągu 60 minut po zakończeniu spotkania, czego nie uczynił. Sugerowanie, że sędziowie wypaczyli wynik meczu na oczach władz ligi, jest sporym nadużyciem. Do tej sytuacji doszło bowiem na początku spotkania, więc równie dobrze ktoś mógł wygrać 20 punktami. Dla mnie ten protest to kompromitacja gdyńskiego klubu - powiedział Roman Olszewski.

- Wszyscy się mylą. Sędziowie się mylą, prezesi się mylą, zawodnicy się mylą. Nikt jednak z tego powodu nie protestuje. Tymczasem Asseco Prokom myśli, że wszystko się musi kręcić wokół niego - dodał Olszewski, jednocześnie wypominając drużynie z Trójmiasta, że się zgodził na zmianę terminu Superpucharu na 3 października, chociaż pierwotnie miał on być rozegrany dwa dni później. Środa nie odpowiadała jednak mistrzom Polski, ze względu na występ w przedsezonowym turnieju w rosyjskim Sankt Petersburgu.

Na tym nie koniec sprawy. Asseco Prokom zamierza również złożyć skargę do władz Euroligi na arbitrów meczu o Superpuchar - Grzegorza Ziemblickiego oraz Marka Ćmikiewicza, którzy sędziują w elitarnych rozgrywkach.

- Żądamy wyciągnięcia wobec nich jak najdalej idących konsekwencji. Sędziowanie w ich wykonaniu było w Starogardzie Gdańskim żałosne. Jeśli tak ma wyglądać nowa jakość w polskiej koszykówce, to my za nią dziękujemy - komentował w wypowiedzi dla PAP Pacesas.

Asseco Prokomu nie ma jednak popleczników w swoim proteście. Inne ekstraklasowe kluby nie zgadzają się ze stanowiskiem gdyńskiego klubu, chociaż przyznają, że arbitrzy faktycznie popełnili błąd.

- Jeśli Anwil miałby składać protesty przeciwko Asseco Prokomowi, to prawdopodobnie moglibyśmy to zrobić po każdym spotkaniu. A gdybym był bardziej uszczypliwy wobec Prokomu, to wymieniłbym wiele sytuacji z poprzedniego sezonu, gdy sędziowie mylili się na korzyść gdyńskiego klubu. Decyzja włodarzy Asseco Prokomu w tym wypadku jest niepoważna, bo w każdym meczu znajdzie się mnóstwo kontrowersyjnych sytuacji, w których sędziowie się mylą. Zresztą protest byłby uzasadniony, gdyby do sytuacji doszło w ostatniej akcji, a nie na początku spotkania. Poza tym czas na protesty już dawno minął - powiedział Zbigniew Polatowski, prezes Anwilu Włocławek.

- Inna sprawa, że PLK powinna zatwierdzić, wzorem ligi siatkarskiej, powtórki telewizyjne, które wyjaśniłyby wiele spornych sytuacji - dodał.

- Rzeczywiście, sędziowie popełnili we wspomnianej sytuacji błąd. Natomiast pomijając już kwestie przepisów, to domaganie się Superpucharu Polski lub powtórki meczu w sytuacji, gdy klub z Gdyni został tak ulgowo potraktowany przez PLK [kontrowersyjnie zwolniony z pierwszego etapu Tauron Basket Ligi; Trefl Sopot protestował przeciwko takiej decyzji - przyp. aut.], a do tego przegrał z dużo niżej notowanym zespołem, jest co najmniej niestosowne - przyznał Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.

- Z naszego punktu widzenia protest jest bezzasadny. Gdyński klub nie dopełnił formalności związanych z protestem, więc właściwie nie ma czego rozpatrywać - stwierdził z kolei Waldemar Łuczak, dyrektor sportowy PGE Turowa Zgorzelec.

Jak na wniosek gdynian, spóźniony o 10 dni, zapatrują się włodarze PLK? - Nie zamierzamy komentować całej sytuacji do czasu wydania decyzji i poinformowania o niej klubów - odparł Adam Romański, dyrektor sportowy PLK.

Według naszych, nieoficjalnych informacji, decyzja w tej sprawie zostanie wydana w poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki